Najbardziej kontrowersyjne Oscary wszech czasów. 10 rozstrzygnięć, o których dyskutuje się do dziś. O tych wyborach było głośno

96. gala wręczenia nagród Amerykańskiej Akademii Wiedzy i Sztuki Filmowej odbędzie się 10 marca 2024roku. Wtedy właśnie zostaną ogłoszeni zwycięzcy tegorocznych Oscarów.

W przeszłości decyzje te budziły wiele kontrowersji. Przypominamy największe z nich.

Film "Przeminęło z wiatrem", którego reżyserami są Victor Fleming, George Cukor i Sam Wood, przedstawia osadzoną w czasach wojny secesyjnej historię miłosną Scarlett O'Hary.

Główny zarzut do tej nagrody pojawia się z powodu wyróżnienia tylko jednego reżysera, podczas gdy w rzeczywistości za produkcją stały aż trzy nazwiska twórców.

Dodatkowo, po czasie, wielu krytyków uważa, że nagradzanie filmu, przedstawiającego czasy głębokiego niewolnictwa i ukazującego go jako normalność, są sprzeczne z ideami "#OscarsSoWhite", stawiającymi na równość.

Jak się okazuje, historia miłosna Scarlett O'Hary w "Przeminęło z wiatrem" wywołała więcej kontrowersji. W przypadku nagrody dla najlepszej aktorki drugoplanowej historia jest jednak zupełnie inna, niż w przypadku najlepszego reżysera.

Hattie McDaniel przeszła do historii kina, stając się pierwszą czarnoskórą Amerykanką, która zdobyła Oscara. Nagroda ta powinna być wyróżnieniem, lecz kobieta musiała zmierzyć się z rasizmem i na własnej skórze odczuła segregację rasową.

Aktorki początkowo w ogóle nie chciano wpuścić na ceremonię. Zrobiono to po interwencji producentów filmu. Nawet wtedy jednak posadzono ją z dala od reszty zespołu i przy oddzielnym stole.

W 1971 roku nagrodę dla najlepszego aktora otrzymać miał George C. Scott. Uznanie zyskała jego główna rola w filmie "Patton" Franklina J. Schaffnera, w którym wcielił się w postać tytułowego bohatera - George’a Pattona - w okresie II wojny światowej.

Aktor miał otrzymać nagrodę, ale tak się jednak nie stało i to tylko dzięki swojej postawie. Odmówił przyjęcia nagrody i nawet nie pojawił się na ceremonii, ponieważ nie podobał mu się proces przyznawania nagród. Co ciekawe, o tym fakcie informował już kilka miesięcy wcześniej samą Akademię.

Krytycy uważają po latach, że jego nagroda była jednak w pełni zasłużona, a jego monolog otwierający film zaliczany jest do scen niezapomnianych i kultowych.

Statuetka za najlepszy film w 1978 roku powędrowała do "Annie Hall" Woody'ego Allena. W obsadzie znaleźli się tacy aktorzy jak Diane Keaton, Paul Simon, Tony Roberts czy sam reżyser.

W filmie poznajemy historię miłosną tytułowej bohaterki i jej partnera, która przeplatana jest wzlotami i upadkami.

W tym samym roku powstały jednak "Gwiezdne wojny: część IV - Nowa Nadzieja", które przebojem weszły na salony i zgarnęły kilka innych nagród Akademii m.in. za najlepszy dźwięk, muzykę, scenografię czy montaż. Produkcja George'a Lucasa wydawała się być również pewniakiem do zgarnięcia głównej nagrody.

Do dziś uważa się jednak, że osoby wybierające zwycięzców nie lubią kina gatunkowego, a "Annie Hall" to komedia, która zwyciężyła w kategorii najczęściej wyróżniającej poważne dramaty.

W 1981 roku film "Zwyczajni ludzie" zdobył statuetki za najlepszy film, a także za najlepszego reżysera, którym był Robert Redford.

Film przedstawia amerykańską rodzinę, w której w wyniku nieszczęśliwego wypadku ginie jeden z braci, a drugi, w obliczu tragedii, popełnia samobójstwo. Czuje się winny, że on zginął, a jego brat nie miał tyle szczęścia. Ostatecznie przeżył, ale spędza sporo czasu w szpitalu psychiatrycznym.

Być może samo wręczenie statuetki w tamtym czasie nie było ogromną kontrowersją, ale z upływem lat część krytyków zdaje się nie rozumieć tej decyzji, zarówno dotyczącej wyboru filmu roku, ale też reżysera. Uważają, że wówczas zwyciężyć powinien "Wściekły byk" Martina Scorsese.

Za jeden z czołowych argumentów służy fakt, że "Wściekły byk" jest uznawany za jeden z najlepszych filmów lat 80., a także znajduje się na 53. miejscu na liście „Sight and Sound”, gdzie "Zwyczajnych ludzi" nawet nie ma.

Krytyk Tom Huddleston uważa nawet, że Redford wygrał ponieważ był "złotym chłopcem Hollywood", a jego produkcja dobrze ukazuje cierpienie wyższej klasy. Jest zdania, że film z Robertem De Niro, który do roli w "Wściekłym byku" przytył 30 kilogramów, ma wszystko na topowym poziomie - od zdjęć, przez choreografię i muzykę, po sceny walki.

W zestawieniu pojawia się również polski przedstawiciel. Roman Polański został w 2003 roku wyróżniony jako najlepszy reżyser za film "Pianista", czyli autobiografię żydowskiego pianisty Władysława Szpilmana w czasach II wojny światowej.

W tym przypadku kontrowersją nie jest sama nagroda, a otoczka wokół niej. Reżyser nie odebrał statuetki osobiście, ale nie dlatego, że nie chciał pojawić się na gali, a dlatego, że w ogóle nie było go w Stanach Zjednoczonych, ponieważ mogłoby to skutkować jego aresztowaniem w związku z zarzutami dot. gwałtu na 13-letniej Samancie Gailey.

Polański był jednak długo wspierany przez środowisko, nawet po przyznaniu się do gwałtu. Jednak w wyniku działań "Time's Up" i "Me Too", ruchów walczących z wykorzystywaniem kobiet, jego przeszłość została ponownie wzięta pod lupę. Ostatecznie Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej wyrzuciła Romana Polańskiego ze swojego grona w 2018 roku.

W 2013 roku wyróżnienie dla najlepszego reżysera otrzymał Ang Lee za swój film "Życie Pi", w którym w główne role wcielają się Suraj Sharma, Irrfan Khan czy Tabu.

Film to wielokulturowy dramat przygodowy, opowiadający historię Piscine Molior Patela - tytułowego Pi - będącego synem dyrektora zoo. Chłopiec szuka prawdy i swojej życiowej drogi w różnych religiach. Co ciekawe, wszędzie doświadcza podobnych odczuć. Główna fabuła dotyczy jednak katastrofy na oceanie, w wyniku której chłopiec musi walczyć o przetrwanie wraz ze zwierzętami.

Krytycy spodziewali się, że nagroda dla najlepszego reżysera w 2013 roku padnie łupem Bena Affecka za "Operację Argo". Tak się jednak nie stało, a ten nie został nawet nominowany.

Nagroda powędrowała w ręce Lee, jednak wiele osób miało do tej decyzji zastrzeżenia. Przede wszystkim, zwracano uwagę na bankructwo studia efektów wizualnych, co miało miało być symptomem dużych problemów w branży efektów filmowych.

Swoje zrobiło też przemówienie reżysera po odebraniu statuetki. Nie okazał on wdzięczności dla twórców efektów wizualnych w filmie, co zostało odebrane jako zniewaga.

W 2016 roku wyróżniona została oryginalna piosenka "Writing's on the Wall", wykonana przez Sama Smitha w filmie "Spectre".

Krytycy mieli wątpliwości co do tej decyzji chociażby po samym odsłuchu utworu na wieczorze oscarowym. Chodzi o to, jak wypadł wykonawca względem innej nominowanej - Lady Gagi za "Til It Happens to You". Jej utwór z filmu dokumentalnego "Pole walki" to swoisty hymn dot. tematyki gwałtów.

Wręczenie nagrody dla Sama Smitha i Jamesa Napiera zostało przyjęte z ogromnym żalem, a fani byli wręcz wściekli. Nie pomogła też przemowa zwycięzcy ze sceny, który powiedział, że jest pierwszym homoseksualnym mężczyzną z Oscarem.

Było to kłamstwem, ponieważ w 2008 roku nagrodę otrzymał Dustin Lance Black za scenariusz do filmu "Obywatel Milk". Lance Black nie ukrywał nigdy swojej orientacji i przez lata działa aktywnie na rzecz tolerancji.

"Szkoda, że ​​Smith nie wykonał lepszej pracy, śpiewając lub przemawiając podczas rozdania Oscarów. Ale dla większości ludzi większym wstydem było to, że Lady Gaga wróciła do domu z pustymi rękami" - skomentował krytyk Gary Kramer.

Film, którego reżyserem jest Peter Farrelly, opowiada historię opartą na faktach. W główne role wcielają się Viggo Mortensen i Mahershala Ali.

Produkcja przedstawia historię Franka Vallelonga, szukającego pracy w związku z remontem klubu nocnego, gdzie był ochroniarzem. Trafia na spotkanie z czarnoskórym pianistą Donem Shirlevem. Muzyk szuka kierowcy na ośmiotygodniową trasę koncertową.

Film spotkał się z krytyką jeszcze przed rozdaniem nagród. Rodzina prawdziwego pianisty potępiała go, a w dodatku reżyser w przeszłości był oskarżony o niewłaściwe seksualne zachowania podczas kręcenia poprzednich produkcji.

Widzowie odebrali też film negatywnie z powodu przedstawienia Franka Vallelonga jako białego zbawcy.

Po ogłoszeniu zwycięzcy, reżyser innego nominowanego dzieła "BlackKklansman", Spike Lee, z oburzeniem i ostentacyjnie próbował opuścić dalszą część ceremonii.

2019 rok przyniósł nieoczekiwane rozstrzygnięcie w kategorii najlepszy montaż. Nagrodę otrzymał film "Bohemian Rhapsody" Bryana Singera, opowiadający historię Freddiego Mercury'ego i zespołu Queen.

Film od początku wiązał się z różnymi kontrowersjami. Zwolniony został chociażby reżyser, który został oskarżony o napaść na tle seksualnym. Zwracano również uwagę, że w produkcji nie poświęcono uwagi sferze seksualnej gwiazdy, o której opowiada.

Niezrozumiała okazała się również nagroda za najlepszy montaż. Nawet sam montażysta - John Ottman - przyznał, że nie wierzy, że to jego najlepsze dzieło.

Wszystko w głównej mierze rozchodzi się o jedną scenę. Gdy członkowie zespołu rozmawiają ze swoim menadżerem, scena została podzielona na bardzo dużą liczbę nieregularnych cięć.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!

mm