Po wielodniowych zawirowaniach związanych z pozytywnymi wynikami testów na koronawirusa Maliszewska wróciła wreszcie do startów w środę, gdy wzięła udział w eliminacjach na 1000 metrów. W swoim wyścigu Polka była wówczas pierwsza i pewnie wywalczyła awans do ćwierćfinału.
Przed piątkowym startem nasza reprezentantka zabrała głos w swoich mediach społecznościowych.
- Nie będę ściemniać, że się nie stresowałam i że moje serce nie było na pełnych obrotach przez dłuższy czas niż zwykle... Kompletnie nie wiedziałam, jak moje ciało zareaguje na powrót na najwyższy poziom po 8 dniach nie stania na lodzie/izolacji/kortyzolu wywalonego poza skalę. Nie wszystko układa się tak, jak sobie "planowałam", ale zostaje mi dopasować się do sytuacji, zachować spokój i spróbować wycisnąć, ile się da - napisała.
W ćwierćfinałach Maliszewska trafiła do obsady trzeciego biegu, w którym zmierzyła się z dwójką zawodniczek Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego, Koreanką i Amerykanką.
Nasza reprezentantka startowała jako czwarta od krawężnika, przez co tuż po rozpoczęciu biegu znalazła się na dalszej pozycji, podobnie zresztą, jak to miało miejsce podczas środowych kwalifikacji. O ile jednak wówczas szybko poradziła sobie z rywalkami, o tyle tym razem przez niemal cały dystans plasowała się na czwartym lub piątym miejscu.
Niestety, na ostatnim okrążeniu, próbując atakować trzecią pozycję, Maliszewska upadła i tym samym straciła szanse na awans do półfinału i zakończyła udział w tej konkurencji.
