Spis treści
Posiedzenia sztabu kryzysowego
Dwa razy dziennie – o godz. 7:00 i 18:00 – odbywa się posiedzenie sztabu kryzysowego dotyczące sytuacji powodziowej, w których uczestniczą m.in. premier Donald Tusk, wicepremier oraz szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, szef MSWiA Tomasz Siemoniak i minister infrastruktury Dariusz Klimczak. Posiedzenia są transmitowane.
Poważny błąd prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka
Nie obywają się one bez wpadek. Najbardziej spektakularną zaliczył prezydent Wrocławia Jacek Sturyk, który poinformował o pęknięciu obwałowania w Mietkowie. Gdyby tak się stało, oznaczałoby to ogromne zagrożenie dla mieszkańców okolicy. Po słowach prezydenta Wrocławia zapadła cisza. Dopiero premier Donald Tusk sprostował, że nie chodzi o to obwałowanie. Jacek Sutryk się pomylił.
Premier Donald Tusk zirytował się na Tauron
Na innym posiedzeniu sztabu kryzysowego irytację premiera wywołała informacja od prezeski Wód Polskich. Dotyczyła ona niekontrolowanego zrzutu wody przez Tauron, który mógł zagrozić ofiarom powodzi. Donald Tusk na tym samym posiedzeniu krytykował pracę Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Niedociągnięć było oczywiście więcej.
Transmisje z posiedzeń sztabu kryzysowego. Co mają na celu?
Doktora Sergiusza Trzeciaka, autora książek, eksperta ds. marketingu politycznego, portal i.pl zapytał w zasadzie, dlaczego posiedzenia sztabu kryzysowego są transmitowane, odpowiedział, że m.in. po to, aby pokazać sprawczość – jak mówił – „z punktu widzenia korzyści związanych z marketingiem politycznym oraz budową wizerunku, a także polityka, który czuwa, pilnuje, ciężko pracuje, jest zaangażowany, bliski ludziom i jest blisko ludzkich spraw”.
– Uważam, że te wszystkie elementy grają rolę, w którą wchodzi premier Donald Tusk – stwierdził.
Pytany o to, czy – mimo wpadek – posiedzenia sztabu kryzysowego powinny być transmitowane, dr Sergiusz Trzeciak odpowiedział, że „to zależy, z jakiego punktu widzenia na to patrzeć”.
– Podczas posiedzeń jest wiele niedociągnięć. To tak, jakby wpuścić kogoś do kuchni, w której przecież nie zawsze panuje idealny porządek. Jest to oczywiście działanie ryzykowne, dlatego że nie da się uniknąć wpadek, czy czasami niektórych kontrowersyjnych zachowań – tłumaczył.
Dr Sergiusz Trzeciak dodał, że kiedy oglądał posiedzenia sztabu kryzysowego, to miał wrażenie, że one są w znacznym stopniu przegadane, a osoby w nich uczestniczące są przemęczone. – Daleko im do ideału – ocenił.
Podkreślił jednak, że z drugiej strony można powiedzieć: „jesteśmy tylko ludźmi, jesteśmy przemęczeni, pokazujemy się w roli zupełnie innej”.
– Kojarzy nam się to z wojną, a w tym przypadku wojna jest żywiołem, więc ubieramy się w sposób bardziej casualowy, widać, że premier mógłby się jeszcze raz ogolić – wymienił.
Zdaniem eksperta ds. marketingu politycznego „jest pewne ryzyko pokazywania premiera w taki sposób, bo no nie każdy polityk chce się pokazywać nieogolony, czy bez dbałości o pewne szczegóły”.
– Takie zdjęcia przecież mogą zawsze krążyć w internecie, ale z drugiej strony można powiedzieć, że są to przecież posiedzenia sztabu kryzysowego, na których się ciężko pracuje – mówił.
Dr Sergiusz Trzeciak ocenił, że nie jest to zero-jedynkowe.
– Jeżeli ktoś zapyta, czy warto robić transmisje posiedzeń sztabu kryzysowego, to ja zawsze odpowiem, że to zależy, jaki cel się chce osiągnąć. Jeżeli chce się pokazać ludziom, że coś się robi, to teraz transmisje są pomagają w częstej ekspozycji – tłumaczył.
Transmisje pomagają politykom
Podkreślił, że nie tylko pomagają samemu premierowi, ale także pomagają wicepremierowi, szefowi MON Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi, bo – jak mówił – „nagle to on okazuje się liderem Trzeciej Drogi, a nie Szymon Hołownia, który jest obecnie w cieniu”.
– Pomagają także szefowi MSWiA Tomaszowi Siemoniakowi, bo teraz okazuje się, że jest on jednym z najważniejszych ministrów – dodał.
Do jakich wyborców kierowany jest przekaz?
Dr Sergiusz Trzeciak ocenił, że transmisje z posiedzeń sztabów kryzysowych pomagają budować wizerunek zaangażowania i pracy.
– Jest to jednak przekaz kierowany do zwolenników obecnie rządzących, ewentualnie do elektoratu, który się waha. Nigdy nie będzie to przekaz, który jest skierowany do wyborców PiS. Tego typu obrazkami żelaznego elektoratu PiS premier na pewno nie przekona – podkreślił ekspert ds. marketingu politycznego.