Władze wschodnioniemieckich miast, z których docierają takie sygnały są zbulwersowane postawą uchodźców. Ich dobrowolna praca miała być bowiem elementem integrowania tych ludzi z lokalnymi społecznościami.
Bernd Pohlers, burmistrz miasta Waldenberg w Saksonii potwierdza, że spotkał się z przypadkami odmowy podjęcia przez uchodźców oferowanej im pracy.
Władze tego miasta wydały już nawet spore pieniądze na ubrania robocze dla uchodźców, ale okazuje się, że mężczyźni nie chcą podjąć dobrowolnej pracy, tłumacząc, że są „gośćmi” niemieckiej kanclerz w tym kraju.
Zgodnie z unijnymi przepisami imigracyjnymi ci, którzy poszukują w danym kraju azylu, nie mogą pracować, jednak mogą wykonywać prace dobrowolne.
CZYTAJ TEŻ: Niemcy: Strzelanina i atak z użyciem noża w Kolonii. Jedna osoba została ranna [ZDJĘCIA] [VIDEO]
Początkowo uchodźcy mieli przyjąć złożoną przez władze Waldenberga propozycję podjęcia pracy za niewielkie wynagrodzenie w niewielkim wymiarze czasu, jednak potem się z tego wycofali. Szybko też okazało się, że wielu z tych, którzy odmówili pracy dobrowolnej, znalazło sobie zajęcie lepiej płatne, bo minimalna płaca w tym kraju wynosi obecnie 8.5 euro za godzinę.
Burmistrz Pohlers nie kryje zdziwienia i jednocześnie oburzenia taką postawą, która sprawia, że program integracji tych ludzi praktycznie legł w gruzach. Oficjalnie Berlin nie chce komentować tych doniesień.