Za pomocą ładunków wybuchowych zmarły Bernhard Graumann wysłał na tamten świat swoich "wrogów".
Graumann był ogrodnikiem, jego ciało znalazła żona Daniela w ich drewnianym domu na obrzeżach Mehlingen w Badenii-Wirtembergii. Policja ustaliła, że w ostatnich chwilach swojego życia 59-letni Graumann podłożył ładunki wybuchowe wywołując panikę w Niemczech.
Ogrodnik potrafił konstruować bomby, bo uczestniczył w pokazach pirotechniczych jako członek klubu zajmującego się historycznymi rekonstrukcjami.
Śmiertelną ofiarą ogrodnika był 64-letni Jorn Klinger, lekarz, który swego czasu zajmował się Graumannem. Przed drzwiami swojego gabinetu w Enkenbach-Alsenborn niedaleko Mehlingen lekarz znalazł paczkę. Kiedy ją podniósł, bomba wybuchła, Klinger zmarł na miejscu. Kolejną ofiara była Denise S. Kobieta rozpaliła ogień w domowym piecu w miejscowości Otterberg. W palenisku był ładunek wybuchowy, eksplozja raniła ją i jej czteroletnią córkę Ellie.
Kolejną bombę policja odkryła w samochodzie na parkingu w Fischbach. Na szczęście właścicielka pojazdu była w tym czasie na wakacjach i policja rozbroiła ładunek. Okazało się, że Denise S i wspomiana kobieta były klientkami ogrodnika. -Prawdopodobnie motywem działania sprawcy były urojone pretensje do tych osób - twierdzi policja w Kaiserslautern, która jest zalewana informacjami od wystraszonych ludzi, którzy sądzą, że też znaleźli się na liście ogrodnika.