Niewolnictwo znika z tradycji Ameryki

Andrzej Krajewski, historyk i publicysta
Przez stulecia czarni w Ameryce byli wychowywani w poczuciu niższości wobec białych. Dopiero zwycięstwo Baracka Obamy uwolni ich od dawnych kompleksów - pisze Andrzej Krajewski, historyk i publicysta "Polski".

Gdyby Barack Obama miał białą skórę, to trudno sobie wyobrazić, aby po jego wyborze na prezydenta Stanów Zjednoczonych taka wielka i irracjonalna fala radości przetoczyła się przez cały Zachód. Jednak stała się rzecz jeszcze niedawno nie do pomyślenia i największym z mocarstw będzie kierował przedstawiciel afroamerykańskiej mniejszości. Ten fakt wzbudził olbrzymie nadzieje na narodziny nowej, lepszej Ameryki i tego, iż w ogóle wszystko zacznie zmieniać się na lepsze. Wyraźnie nic bardziej nie ekscytuje ludzi od tego, że czasami i ostatni zostają pierwszymi.

W 1865 r. zniesiono niewolnictwo w USA, ale segregacja rasowa w południowych stanach trwała jeszcze sto lat

W końcu przez kilka ostatnich stuleci trudniej było o bardziej pogardzaną formę bytu od czarnych mieszkańców Ameryki. Pierwszych dwudziestu z nich trafiło z Afryki do Nowego Świata w czerwcu 1619 r. Przywieźli ich na sprzedaż do miasteczka Jamestown w Wirginii holenderscy kupcy. Dość szybko okazało się, że czarni w kraju, gdzie ciągle brakowało rąk do pracy, są cennym towarem. Nic zatem dziwnego, iż łowcy z Portugalii, Hiszpanii, Anglii uprowadzali lub odkupywali od arabskich handlarzy setki tysięcy Murzynów, aby potem wywieźć ich za ocean.

Lawinowy wzrost liczby niewolników w Ameryce sprawił, że kolejne kolonie legalizowały na swym terytorium istniejący stan rzeczy. Zaś pod koniec XVII w. poczęły wydawać ustawy odbierające Murzynom podstawowe prawa należne ludziom. Kardynalną zasadą stało się dziedziczenie niewolnictwa po matce. Dziecko niewolnicy stawało się własnością jej właściciela. Za próbę ucieczki niewolnika karano chłostą, obcięciem jakiejś części ciała lub wypaleniem piętna rozgrzanym żelazem. Jako że zdarzały się one często, istnieli zawodowi łowcy wyłapujący zbiegów. Przy czym w wielu stanach nie wymagano, by ujętych Murzynów zwracano właścicielom żywych. I tak np. wedle kodeksu stanu Georgia z 1755 r., aby łowca otrzymał nagrodę za ujęcie zbiega, wystarczyło, że okazywał właścicielowi skalp lub obcięte uszy uciekiniera.

Żeby poczuć klimat codziennego życia przeciętnej amerykańskiej rodziny posiadającej kilku niewolników, wystarczy sięgnąć po listy z epoki, jak choćby ten z 1736 r., który niejaki Thomas Jones wysłał do będącej w podróży żony. Ów drobny plantator z Williamsburga donosił, że jej dwie niewolnice sprawują się dobrze, ale: "Julia jest wciąż ta sama, choć zapewniam Cię, że nie wymaga zbytniego karcenia. Ostatniej soboty uraczyłem ją trzydziestoma batami i tylomaż we wtorek, a dziś słyszę, że choruje".

Coś, co dziś uznalibyśmy za niezwykłe okrucieństwo, stanowiło rzecz normalną, acz nie do końca akceptowalną, skoro w połowie XVIII w. narodził się ruch abolicyjny. Zwolennicy zniesienia niewolnictwa zdobyli duże wpływy najpierw w Wielkiej Brytanii, potem w Ameryce. Za ich sprawą kolonie leżące na północy nigdy nie zalegalizowały możliwości niewolenia ludzi.

Jednak abolicjonistom nie udało się zlikwidować znienawidzonego przez nich zjawiska na terenie całej Ameryki. W 1782 r. jeden z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych Thomas Jefferson zapisał, że niewolnictwo oznacza współistnienie "niesłabnącego despotyzmu z jednej strony i poniżającej uległości z drugiej", ale pracujących na swej plantacji Murzynów nigdy nie wyzwolił.

Kiedy USA wywalczyły sobie niepodległość, uchwaloną w roku 1787, konstytucja gwarantowała stanom, w których niewolnictwo było legalne, zachowanie status quo, a ponadto w artykule czwartym nakładała na wszystkie terytoria obowiązek wydawania zbiegłych Murzynów ich właścicielom.

Na początku XIX w. Wielka Brytania i Francja zdelegalizowały handel ludźmi oraz proceder ich niewolenia. Wydawało się, że i Stany Zjednoczone wkrótce podążą tą samą drogą. Kongres USA w 1803 r. uchwalił nawet ustawę zakazującą sprowadzania nowych niewolników spoza terytorium USA. Ale na tym się skończyło, bo wkrótce Ameryka zaczęła odczuwać pierwsze skutki rewolucji przemysłowej.

W Anglii jedne za drugą powstawały nowoczesne przędzalnie i błyskawicznie rósł popyt na bawełnę. A niewiele było na świecie miejsc lepiej nadających się na uprawę tej rośliny niż południe USA. Dość powiedzieć, że jeśli w 1790 r. zebrano tam 3 tys. bel bawełny (ok. 680 ton), to w 1820 r. było to już ok. 4 mln bel (ok. 900 tys. ton). Taki skok produkcji umożliwiła masowa przymusowa praca czarnych.

Gwałtowny rozwój niewolnictwa, jaki wówczas nastąpił, wymagał wielu zmian prawnych regulujących funkcjonowanie gospodarki, której fundament stanowiło zniewolenie grupy ludzi. Murzyni zostali zrównani wówczas w swym statusie z narzędziami. Można ich było nabywać, dziedziczyć, zapisywać, zastawiać w banku w zamian za kredyt.

Jednocześnie coraz staranniej dbano, by nie mogli się zbuntować. Pod groźbą surowych kar z egzekucją włącznie zabroniono im noszenia broni, opuszczania terenu posiadłości bez zgody właściciela, zawierania małżeństw, nauki czytania i pisania. Notabene obawy nękające południowców bojących się buntu ich własności nigdy nie stały się rzeczywistością.

Największa z niewolniczych rebelii, jaką w sierpniu 1831 r. wzniecił czarny kaznodzieja Nat Turner w hrabstwie Southampton w stanie Wirginia, trwała zaledwie dwa dni i zginęło podczas jej trwania ok. 50 białych.

Wychowywane od dziecka na niewolników kolejne pokolenia Afroamerykanów nie były zdolne do stawiania zorganizowanego oporu. Wręcz przeciwnie, niewykształceni i mający stale zaszczepiane poczucie niższości ludzie okazywali się znakomitymi wykonawcami poleceń. Białym Amerykanom udało się na południu USA w połowie XIX w. stworzyć najdoskonalej funkcjonujący system niewolniczy w dziejach.

Żeby podnieść wydajność czarnych, wymyślono zadaniowy model pracy. Każda brygada danego dnia otrzymywała zadanie do wykonania, jego realizacja oznaczała koniec dnia roboczego, stąd wszyscy starali się pracować jak najszybciej. Pomimo że prawnie nie uznawano małżeństw niewolników, to w XIX w. sami właściciele zachęcali czarnych do łączenia się w stałe pary i posiadania potomstwa.

To zapewniało Murzynom stabilizację i odbierało chęć do otwartego buntu. Ponadto przynosiło dodatkowe dochody - około jednej trzeciej dzieci niewolników przed 14. rokiem życia szła na sprzedaż. Wbrew powszechnym dziś stereotypom stanowiący podstawową siłę roboczą w kopalniach i fabrykach południowców Murzyni nie pracowali gorzej od białych robotników na Północy. Nauczono się też w miarę humanitarnie się z nimi obchodzić. Jak pisał do syna pewien plantator bawełny z Missisipi, niewolnicy "są ciemni, zdradliwi i nieznośni, to złodzieje i kłamcy, ale zdejmują z człowieka brzemię ciężkiej pracy i zasługują na dobre ludzkie traktowanie".

Tuż przed wybuchem wojny secesyjnej południowe stany USA rozwijały się bardzo dynamicznie, a 8 mln białych żyło w dobrobycie dzięki przymusowej pracy czterech milionów Afroamerykanów. I najprawdopodobniej jeszcze długo by się nic nie zmieniło, gdyby nie militarny triumf unionistów z Północy. Aby ostatecznie pognębić przegranych, w grudniu 1865 r. Kongres USA przegłosował trzynastą poprawkę do konstytucji likwidującą niewolnictwo na całym terytorium Stanów Zjednoczonych.

Ta rewolucyjna zmiana nie zlikwidowała jednak głębokich podziałów społecznych zalegalizowanych prawem poszczególnych stanów. Musiało upłynąć kolejne sto lat, nim na południu USA zniesiono segregację rasową, ale nawet wówczas niewolnicza przeszłość odciskała swe piętno na życiu czarnej mniejszości.

A że nadal dla Amerykanów jest to fakt istotny, świadczy uchwalenie w sierpniu tego roku przez Kongres rezolucji o treści: "W imieniu narodu amerykańskiego Izba Reprezentantów przeprasza Afroamerykanów za krzywdy wyrządzone im i ich przodkom, którzy cierpieli niewolnictwo i dyskryminację rasową". Podobne przeprosiny uchwaliły już ciała ustawodawcze w sześciu południowych stanach. I oto teraz prezydentem USA został czarnoskóry Barack Obama, który wprawdzie nie jest potomkiem niewolników, ale za jego sprawą inni Afroamerykanie zaczynają czuć, że czasy, kiedy byli tymi ostatnimi, wreszcie się kończą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl