Ewolucja zamiast rewolucji
Kilka dni temu pojawił się materiał filmowy, w którym ogłaszano, że już w czwartek, 27 lutego, nastąpią spore zmiany, które miały dotyczyć WTA. Jedną z tenisistek, która w promocyjnym materiale wystąpiły, była Iga Świątek. W sieci natychmiast pojawiły się informacje, że chodzi o stronę internetową i logo. Wygląd ostatniego wyciekł do sieci zanim zaszły zapowiadane zmiany.
Dziś mogliśmy się zapoznać z nowym wyglądem strony internetowej. Zmieniła się kolorystyka czy czcionka, najważniejsze elementy jednak pozostały, jeśli chodzi o układ czy sposób prezentacji, niezmienione. W taki sam sposób prezentowane są rankingi, profile zawodniczek, kalendarz czy bezpośrednie mecze.
Okazuje się więc, że tak szumnie zapowiadane zmiany to przede wszystkim nowy wygląd strony głównej, nowa kolorystyka i logo, a do tego kilka dodatków (jak np. łatwiejszy dostęp do wyszukiwania bezpośrednich meczów). To zdecydowanie za mało, by stwierdzić, że oto WTA przeprowadziła rewolucję.
Błędy na stronie WTA
Wzorem, przynajmniej w niektórych aspektach, dla WTA powinna być strona męskiej organizacji tenisowej. Można tam np. na bieżąco śledzić zmiany zachodzące w rankingu (tzw. ranking live). Taka opcja na stronie WTA jest niezwykle potrzebna, bo przy momentami mało czytelnych regułach ustalania klasyfikacji dla wielu fanów tej dyscypliny byłaby sporym ułatwieniem w śledzeniu zmian.
Inną dobrą opcją, która z powodzeniem funkcjonuje na stronie ATP, a której brakuje na WTA, jest możliwość sprawdzenia, dlaczego tenisista ma na koncie taką, a nie inną liczbę punktów - czyli które turnieje (i ile punktów w nich zdobytych) wliczają się do klasyfikacji, a które w danej chwili nie są zaliczane.
Niestety, WTA żadnych ważnych dodatkowych ułatwień i zmian nie wprowadziła, skupiając się wyłącznie na wyglądzie. Gorzej, że nie wyeliminowano błędów, a tym, który najbardziej rzucał się w oczy (i nadal rzuca) są zarobki tenisistek. Nie wiedzieć czemu (lenistwo?) kwoty uzyskane przez zawodniczki w funtach i euro wciąż są podawane (a co gorsza liczone do łącznej liczby zarobków) jako kwoty uzyskane w dolarach amerykańskich. ATP jakoś rozróżnia waluty, WTA z niezrozumiałych względów nie. A to powoduje, że publikowane listy (zarobki z całego sezonu) z góry można uznać za niewiarygodne...
