Od Igora do komendanta, czyli policja ma kłopoty

Marcin Rybak
Śmierć Igora, bita staruszka, źle przygotowana akcja zatrzymania bandyty i śmierć policjanta. Wreszcie bandyci uwalniają zatrzymanego, o czym policja milczy, a szef komendy „chyba pijany” ląduje w krzakach
Śmierć Igora, bita staruszka, źle przygotowana akcja zatrzymania bandyty i śmierć policjanta. Wreszcie bandyci uwalniają zatrzymanego, o czym policja milczy, a szef komendy „chyba pijany” ląduje w krzakach jarosław jakubczak
Komendant miejski policji stracił funkcję, którą pełnił zaledwie pół roku. Jego poprzednicy, tak jak i on, odeszli w atmosferze skandalu. Co się dzieje?

Pół roku po skandalu związanym z tragiczną śmiercią Igora Stachowiaka we wrocławskim komisaracie, w dolnośląskiej policji znowu szykuje się trzęsienie ziemi.

Komendant miejski Zbigniew Raczak już stracił funkcję po tym, jak znaleziono go w środku nocy ze środy na czwartek w krzakach, i to bez butów. W ogóle wyrzucają go za to z policji, bo jego przełożeni twierdzą, że był „prawdopodobnie pijany”. Nikt nie zadbał o to, by sprawdzić, czy naprawdę komendant pił alkohol i właśnie dlatego znalazł się w krzakach.

- Nie było prawnych podstaw do tego, by badać jego trzeźwość - przekonują rzecznicy policji. Ale spotykamy się z opiniami fachowców, że były i należało to zrobić. Bo to elementarz policyjnego profesjonalizmu.

Raczak rządził wrocławską policją pół roku. Jego poprzednicy stracili funkcje po tym, jak wyszła na jaw prawda o śmierci Igora Stachowiaka w komisariacie przy ul. Trzemeskiej. Cała Polska oglądała wtedy w telewizji wrocławskich policjantów torturujących 25-latka paralizatorem. A działo się to w toalecie komisariatu...

Później nagłośniono sprawę policjantów nadużywających siły wobec 82-latki. Ukradła serek w sklepie, ale my zastanawiamy się, czy było to na skutek jej problemów z poczytalnością. No i wreszcie tragedia w Wiszni Małej, gdzie bandyta zastrzelił policjanta. Tu znów wątpliwości budzi profesjonalizm akcji. Co się dzieje we wrocławskiej policji?
Czarna seria zaczęła się w maju 2016 roku. Wtedy to na wrocławskim Rynku został zatrzymany Igor Stachowiak. Był niedzielny poranek. Dziwnie się zachowywał, no to się nim zainteresowali.

„Wpadł w szał”

Okazało się, że może być podobny do mężczyzny, który kilka dni wcześniej skompromitował policjantów. Zatrzymany i zakuty w kajdanki - uciekł. Zniknął bez śladu, oddając tylko kajdanki.

Igor - zawieziony do komisariatu policji Wrocław Stare Miasto na ulicę Trzemeską - zmarł. Policjanci opowiadali, że „wpadł w szał” więc trzeba było użyć paralizatora. No i zmarł „w trakcie rozmowy” na komisariacie. Ale świadkowie nie widzieli, by „wpadł w szał”. Rok później - w maju 2017 - wyszedł na jaw wstrząsający film. Widać na nim zakutego w kajdanki młodzieńca, rażonego prądem, wijącego się z bólu na podłodze w toalecie komisariatu. Wybuchł skandal. I seria dymisji. Od szefów Komendy Miejskiej poprzez komendanta wojewódzkiego po osoby z Komendy Głównej. Policjantom od paralizatora postawiono zarzuty w śledztwie.

Staruszka z serkiem

Szefem policji we Wrocławiu został Tomasz Trawiński, dotychczasowy komendant w Poznaniu. Na komendanta miejskiego ściągnął Zbigniewa Raczka z Ostrowa Wielkopolskiego. - Podobno w Ostrowie strzeliły korki od szampana - mówił mi wtedy wrocławski policjant. - Ten komendant to straszny służbista.

Niemal od razu pojawił się problem. Choć dotyczył zdarzeń z grudnia 2015. W lipcu ubiegłego roku do mediów wyciekł zapis monitoringu ze sklepu na Strzegomskiej. Dwoje policjantów kontra staruszka, która ukradła w sklepie serek i ogórka. Na filmie widać policjantkę bijącą kobietę w głowę. Potem - wraz z kolegą - przyciskają do ściany, wykręcają ręce i zakuwają w kajdanki. Zostali oskarżeni o nadużycie uprawień. Przekonują, że kobieta biła, wyzywała i obrzucała serkiem. Za kradzież dostała 500 zł mandatu. Choć nasz zdaniem należało sprawdzić czy 82-latka była poczytalna.

Strzały w Wiszni

Potem było już tylko gorzej. Sobota, 3 grudnia 2017, w Wiszni Małej pod Wrocławiem. Policja podjęłą próbę zatrzymania złodzieja gotówki z bankomatu. Bandyta był schowany w technicznym pomieszczeniu z tyłu urządzenia. Szturmował je oddział antyterrorystów. Okazało się, że bandyta ma kałaszniko-wa. Zabił z niego antyterrorystę. Ranił też innych policjantów.

Pojawiły się pytania o przygotowanie akcji. Żale do dowódcy pododdziału antyter-rorystów za złe zaplanowanie, zły dobór ludzi do akcji i w ogóle za sposób zarządzania oddziałem. Okazało się, że nikt nie powiedział policjantom, że mają zatrzymać bardzo groźnego przestępcę. Nikt nie wiedział, że jest uzbrojony - choć go inwigilowano. Karygodny brak profesjonalizmu - wynika z naszych ustaleń - zaprezentować mieli też policjanci kryminalni.

Nowy rok

Pechowy dla policji rok 2017 skończył się awanturą na Rakowcu. Policjanci zostali pobici kijem bejzbolowym po tym, jak zatrzymali podejrzanego o uszkodzenie radiowozu. Napastnicy odbili zatrzymanego. Takiej akcji dawno u nas nie było. Mamy żal do policji, że nie powiedziała o tej sprawie całej prawdy, ograniczając się do informacji o „czynnej napaści”.

No i finał. Komendant - służbista w krzakach, bez butów. Pijany? Nikt nie sprawdził. Teraz - rzekomo - i w naszej policji strzelają szampany. Podwładni opowiadają legendy o byłym już szefie. O dyscyplinarkach wszczynanych byle czego. Podobno nawet za to, że zastał podwładnego w pracy bez butów.

Szefem wrocławskich policjantów od dawna nie był oficer z naszego miasta. Podobnie dolnośląską Komendą Wojewódzką od lat nie rządził oficer z naszego regionu.

Na czele Komendy Wojewódzkiej mieliśmy kolejno - oficera z Katowic - Dariusza Biela. Zastąpił go w 2013 roku Wojciech Ołdyński. Przyszedł z Bydgoszczy. Zwolniono go wiosną 2016 roku, żeby powołać na jego miejsce naczelnika opolskiego wydziału Centralnego Biura Śledczego Policji Arkadiusza Golanowskiego. Ten stanowisko stracił już rok później, po skandalu, jaki wybuchł, gdy ujawniono nagrania z torturowaniem Igora Stachowiaka w komisariacie. Następca przyszedł z Poznania - Tomasz Trawiński. Rzekomo za kilka tygodni miał trafić do Komendy Głównej. Trafi tam teraz?

Komendą Miejską dowodzili: oficer z Głogowa Jacek Kaczmarek. Zastąpił go Dariusz Kokornaczyk jego wieloletni zastępca, który do Wrocławia przyszedł z Oleśnicy. Wreszcie - po majowym skandalu ze śmiercią Igora Stachowiaka - przyszedł Zbigniew Raczak, wcześniejszy szef policji w Ostrowie Wielkopolskim. Podobno niedługo miał zostać zastępcą komendanta wojewódzkiego. Może więc czas na wrocławskiego oficera na czele wrocławskiej policji. Na kogoś, kto całą karierę spędził na naszych ulicach. Kto zna i czuje nasze miasto.

Wróć na i.pl Portal i.pl