Kilka dni temu Rosja odzyskała prawo głosu w Radzie Europy, zdecydowało o tym Zgromadzenie Parlamentarne. Polscy parlamentarzyści zagłosowali przeciw, ale byli w mniejszości - przypomina Onet. Przywrócenie tego prawa Rosji było szeroko komentowane, politycy PiS ostro krytykowali tę decyzję.
Jednak jak ustalił Onet, polityczna decyzja dotycząca Rosji zapadła już 17 maja w Helsinkach, gdzie zebrał się Komitet Ministrów Rady Europy (jeden z dwóch organów statutowych Rady Europy, składający się z szefów dyplomacji państw członkowskich). Szefowie dyplomacji - w tym minister Jacek Czaputowicz - podjęli w ramach przyjętej deklaracji (a nie głosowania) decyzję o powrocie Rosji do Rady Europy.
Ustalenia te - w opinii dziennikarzy Onetu - potwierdza Ministerstwo Spraw Zagranicznych. - Decyzja ta była dyktowana poparciem zwiększenia efektywności i znaczenia Rady Europy, która od wielu miesięcy doświadcza kryzysów politycznych, finansowych i instytucjonalnych. Polska opowiadając się za decyzją, poparła m.in. uporządkowanie systemu monitoringu w Radzie Europy - tłumaczą Onetowi przedstawiciele polskiego MSZ.
Deklaracji przyjętej 17 maja sprzeciwiły się Ukraina, Litwa, Łotwa, Estonia, Gruzja oraz Armenia.
Rząd zdementował w czwartek rano informacje podane przez Onet. – Ta informacja, podana wczoraj przez Onet, że poparliśmy jakikolwiek dokument, który wspiera przyjęcie z powrotem Rosji do Rady Europy, jest po prostu nieprawdziwa. To nieprawda. To opinia redakcji, że ten dokument umożliwiał jakiekolwiek przyjęcie z powrotem do Rady Europy – stwierdził rzecznik rządu Piotr Müller w „Rozmowie Piaseckiego” TVN24.
"Polska nie poparła i nie popiera przywrócenia FR głosu w RE. Ten dokument dotyczył reformy samej organizacji. Gdybyśmy tego nie poparli, dopiero byłaby burza. O przywróceniu głosu zdecydowało ZPRE przy naszym sprzeciwia. Trzeba raczej zapytać, dlaczego inni głosowali za FR?" - napisał na Twitterze wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk.
