FLESZ - Wynagrodzenie nie jest już najważniejsze dla pracowników

Krakowska prokuratura rozpoczęła już postępowanie w sprawie tragedii w Krakowie, do której doszło w czwartek na os. Złocień, gdzie na placu budowy przewrócił się żuraw, w wyniku czego zginęły dwie osoby. Bloki buduje tam Murapol, który w najnowszym oświadczeniu zapewnia, że gdy 17 lutego przez Kraków przechodziła potężna wichura, żurawie wieżowe na wszystkich budowach firmy w całej Polsce były wyłączone z pracy.
- Na koniec dnia wcześniejszego, czyli w środę, żurawie zostały wprowadzone w bezpieczny tzw. tryb wiatrowy. Dotyczy to także żurawia przy ul. Domagały, który uległ przewróceniu w wyniku podmuchów wiatru o ponadnormatywnej sile - mówi Małgorzata Gaborek z Murapolu.
Tymczasem śledczym udało się na razie ustalić, że żuraw przewrócił się na jeden z budowanych bloków. Jego upadające ramię zadało obrażenia pracownikom budowy, znajdującym się na dachu budynku, oraz stojącym obok. - Jeden z pokrzywdzonych zmarł na skutek odniesionych obrażeń po przewiezieniu do Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, natomiast kolejny, pomimo podjętych czynności reanimacyjnych, zmarł w karetce pogotowia na miejscu zdarzenia. - Jak dotychczas ustalono na skutek przedmiotowego zdarzenia dwóch innych pracowników budowy odniosło obrażenia - przekazał prok. Janusz Hnatko, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Tymczasem dziennikarzom radia RMF udało się dotrzeć do operatora dźwigu, przewróconego przez podmuch wiatru. Był w aucie na parkingu, jakieś 8 metrów od żurawia, kiedy ten runął. - Byłem w szoku. Nie dowierzałem, że to się dzieje, jak ten materiał latał wszędzie, po prostu po całej budowie. Siedziałem w aucie. To było przed godziną 9, a o samej godz. 9 runął ten żuraw. Wtedy pojawiła się ta trąba. Wszystko zaczęło fruwać. Miałem odpalone auto i tylko wrzuciłem wsteczny. Widziałem kątem oka, jak żuraw się wywraca. Myślałem, że po prostu coś mi się majaczy w głowie albo w oczach - nie krył mężczyzna.
Był w szoku, kiedy obserwował, jak potężna, 10-tonowa maszyna nie wytrzymała starcia z silnym podmuchem wiatru. - Żuraw złożył się jak paczka zapałek. Dostał takiego strzała z boku. W chwili uderzenia tam wiało z prędkością 140 km/h. Popchnął go wiatr. Wywrócił się razem z balastem, ze wszystkim. On miał pod hak prawie 50 metrów wysokości. To była bardzo mocna, potężna 10-tonowa maszyna - powiedział.

Co ważne, wyznał, że tego dnia w ogóle nie podjął się pracy. Potwierdziły się zatem przekazywane wcześniej przez służby informacje, że w momencie tragedii w kabinie żurawia nikogo nie było. - Gdybym ja był w środku, to zbierano by moje DNA. Z kabiny nie zostało nic. To niech pan sobie wyobrazi, co ze mnie by zostało. Mogliby zbierać, ale moje DNA - powiedział mężczyzna. Zapewnia, że zostało sprawdzone, że żuraw został zwiatrowany w dniu poprzednim. Jego zdaniem został fachowo zostawiony. Mimo to przewrócił się, a pod jego potężną konstrukcją zginęły dwie osoby. Młodszy pracownik miał zaledwie 23 lata. Dokładne przyczyny tragedii wyjaśni śledztwo. Zostało wszczęte pod kątem sprowadzenia zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach.
Polscy Łowcy Burz: to trąba powietrzna doprowadziła do trage...
- Kolejne termy w Małopolsce otwarte. Nowa atrakcja w regionie
- WIELKI chiński horoskop na 2022 rok! Co Cię czeka w roku tygrysa?
- Podstępny omikron. 20 objawów wirusa, które mogą przypominać przeziębienie
- Te miejsca już tak nie wyglądają. Rozpoznasz Kraków na archiwalnych zdjęciach?
- Kolejne problemy na zakopiance. Opóźni się budowa tunelu pod Luboniem Małym