Przez siedemnaście lat władze brytyjskiego tenisa płaciły dwa miliony funtów, ubezpieczając się na wypadek odwołania wielkoszlemowego Wimbledonu z powodu epidemii. 1 kwietnia 2020 największa tenisowa impreza na świecie została oficjalnie odwołana, pierwszy raz od czasów II Wojny Światowej. Brytyjski tenis miał w tym roku zarobić na turnieju 250 mln funtów. Nie zarobi. Za to dostanie odszkodowanie 141 milionów dolarów, czyli ok. 114 mln funtów.
Działacze Wimbledonu decyzję o płaceniu ubezpieczenia na wypadek pandemii podjęli w 2002 roku, gdy na świecie szalał wirus SARS, a Stany Zjednoczone dopiero dochodziły do siebie po wielkim zamachu terrorystycznym na wieżę World Trade Center. Polisa ubezpieczeniowa uwzględnia również śmierć członka rodziny królewskiej, która skutkowałaby żałobą narodową w kraju.
Rywalizację w turniejach rangi ATP, WTA i ITF przerwano w połowie marca. Turniej w Indian Wells był pierwszą dużą imprezą sportową odwołaną przez koronawirusa. Już wiemy, że Roland Garros został przełożony na przełom września i października, lecz szef cyklu ATP Andrea Gaudenzi nie wyklucza, że wielki tenis wróci dopiero na Australian Open 2021. W bardziej optymistycznych scenariuszach tenisowe władze zakładają jednak, że US Open i Roland Garros się odbędą.
W Wielkiej Brytanii stwierdzono ponad 60 tys. przypadków zakażenia Covid-19. Podejście brytyjskiego rządu było z początku mało odpowiedzialne: obywatele, którzy skończyli 70 lat mieli być izolowani, reszta miała nabierać odporności. Szybko polityka zdrowotna się zmieniła, ale na koronawirusa zdążył zachorować nawet Boris Johnosn, premier.
