Oscary 2023. Mateusz Rakowicz o nominacji dla "IO": Piękne zwieńczenie kariery Jerzego Skolimowskiego. Jak reżyser ocenia tegoroczne wyniki?

Damian Kelman
Damian Kelman
Wideo
od 16 lat
Oscary 2023 za nami. Jak przebiegły? Co może dać polska nominacja dla "IO"? Kto okazał się największym przegranym ceremonii? O ocenę minionej gali portal i.pl poprosił Mateusza Rakowicza, polskiego reżysera, twórcę m.in. "Najmro. Kocha, kradnie, szanuje". Sprawdźcie, co sądzi o 95. ceremonii wręczenia Oscarów!

Jak wrażenia po ceremonii?

Patrząc na wyniki, rozstrzygnięcia 95. ceremonii wręczenia Oscarów nie są zaskakujące. Nie mamy jakichś wielkich emocji i zawodów. Oczywiście, poza tym, że, jak wszyscy pewnie, liczyliśmy, że "IO" dostanie nagrodę. Z drugiej jednak strony, tak jak pewnie i wielu komentatorów, nie jestem zaskoczony, że się nie udało. Główny faworyt też się potwierdził - "Wszystko wszędzie naraz" rozbił bank.

Tak, "Na Zachodzie bez zmian" był faworytem w kategorii najlepszy film międzynarodowy. Jak ogromny jest jednak sukces polskiej produkcji za samo otrzymanie nominacji?

To jest bez wątpienia fantastyczna sytuacja, że reżyser z takim dorobkiem, już bliżej końca swojej kariery, niestety, ma taki sukces. Bardzo się cieszę z całej ekipy, ale głównie z Sandry Drzymalskiej, z którą miałem przyjemność pracować kilka lat temu przy swoim filmie i cieszę się, że jej kariera nabiera takiego tempa, że dokonuje świetnych wyborów i dostaje takie propozycje.

To są fantastyczne emocje pojechać z filmem na Oscary. Nawet jeżeli się nie odbiera ostatecznie statuetki, to jest to przeżycie każdego filmowca - tego, który działa w niezależnym nurcie, ale też w kinie mainstreamowym.

Sama taka nominacja, bez ostatecznego zwycięstwa, ma wpływ na rozwój dalszej kariery?

Myślę, że tak. Oczywiście, każdy twórca ma inną płaszczyznę i pozycję w filmie. Myślę, że dla Jerzego Skolimowskiego jest to pięknym zwieńczeniem kariery. Co prawda, nie znam pana Jerzego i nie wiem, jakie ma plany, czy będzie robił coś dalej. Miał długą przerwę kilka lat temu i wrócił wspaniałym filmem "Cztery noce z Anną".

Wydaje mi się, że dla niego to rodzaj pięknej nagrody, a dla pozostałych twórców - jak autor zdjęć, Michał Dymek - to super wyróżnienie, dzięki któremu są zauważalni w skali globalnej.

Mówi Pan, że nie było dużo zaskoczeń z nagrodami w tym roku. W takim razie, ilu zwycięzców udało się Panu wytypować?

Większość trafiałem. Oczywiście nie widziałem wszystkich filmów. "Na Zachodzie bez zmian" to rewelacyjny film i to się potwierdziło, potwierdziło oczekiwania środowiskowe, że dostanie wiele nominacji. "Wszystko wszędzie naraz" też spodziewałem się, że nie będzie miało wielu zaskoczeń.

Trochę liczyłem, że Cate Blanchett dostanie nagrodę za główną rolę żeńską, bo to jest wspaniały film, ale to już poszło taką falą wznoszącą na "Wszystko wszędzie naraz".

Muszę przyznać, że mam z tym filmem swego rodzaju szkopuł, bo uwielbiam takie kino, ale muszę do niego podejść jeszcze raz, bo nie byłem w stanie go tak obejrzeć, mimo że jest mi blisko do konwencji, która jest kakofoniczna i bardzo wyrazista w formie. Ten film mnie jakoś zdystanstował, co mnie zaskoczyło.

Natomiast bardzo się cieszę z nagrody dla Jamie Lee Curtis za aktorkę drugoplanową. W ogóle jej w tym filmie nie poznałem, miała tam świetną rolę (we "Wszystko wszędzie naraz" - przyp. red.). To była rola dla aktorki z superdorobkiem i, chociaż z filmem muszę się rozliczyć, ta nagroda mnie bardzo ucieszyła.

Wspomniał Pan o Cate Blanchett. W przypadku wygranej w kategorii najlepsza aktorka pierwszoplanowa głosy ekspertów i bukmacherów były mniej więcej po równo podzielone. Co mogło wpłynąć najbardziej na to, że statuetka powędrowała jednak do Michelle Yeoh?

Trudno powiedzieć. Z jednej strony cieszę się, że jest to pierwszy taki Oscar dla aktorki pochodzenia azjatyckiego. Być może zdecydowało to, że Cate Blanchett ma już dwie statuetki (2005 i 2014 rok - przyp. red.), więc głosujący pewnie mieli wybór twardej statystyki.

Biorąc pod uwagę, że jednej już daliśmy nagrody, a tutaj mamy rolę też świetnej aktorki już ukonstyuowanej. Może w związku z tym wybór był łatwiejszy, by uhonorować kogoś, kto nagrody nie ma, a dał niezły popis i od wielu lat jest na mapie filmowej. Nie czuję tutaj żalu, chociaż Blanchett zagrała wybitną rolę w tym filmie. To jest jej film.

Większość rozstrzygnięć potoczyła się zgodnie z oczekiwaniami, ale może będzie Pan w stanie wskazać największe zaskoczenie tej gali?

Jest o tyle trudno, że nas nikt nie zaskoczył. Okej, nie wiem, czy to zaskoczenie, ale spodziewałem się, że nagrodę dla aktora pierwszoplanowego otrzyma Austin Butler za "Elvisa", bo historia pokazuje, że Akademia lubi takie epickie, tak zwane, historie, a "Elvis" to jest w dodatku ich popkultura i król. To jest super rola.

Muszę przyznać, że byłem zaskoczony, jak ten film oglądałem, bo po trailerze obawiałem się, że film może być nietrafiony. Aktor wyglądał mi na jakiegoś gogusia, a zrobił wspaniałą robotę. Bardzo lubię ten film. Nie jest to może wielkie zaskoczenie, bo nagrodę dostał aktor za wspaniałą rolę w "Wielorybie", ale nie spodziewałem się tego aż tak bardzo jak w przypadku innych kategorii.

A największy przegrany? "Duchy Inisherin"?

Chyba tak. Nie dostały ani jednego Oscara z dziewięciu nominacji, to jest bezwątpienia największy przegrany. Cóż, mówiąc kolokwialnie, nie był to ich wieczór.

To jest trochę przykre, ale co zrobić, tak już jest. Po prostu czasami się nie udaje kompletnie i jest to jakiś smutek, ale są to doświadczeni twórcy. Były, co prawda oczekiwania, że Colin Farrel po latach trudnych wyborów i krętej ścieżki dostanie statuetkę, ale jeszcze nie tym razem.

Co zatem najbardziej zapamiętamy z tej gali?

Dobre pytanie. Nie było żadnych skandali, jak w zeszłym roku. Myślę, że nad tym pracowano, żeby się nic takiego nie odbyło. Zapamiętywałbym jednak to, że mieliśmy polską reprezentację po raz trzynasty bodajże, i że porządne filmy zgarniały statuetki. Nie było zaskoczeń i niesmaku związanego z wyborami akademików.

A dla, powiedzmy, światowego odbiorcy?

Myślę, że występ Lady Gagi mógł zaskoczyć wielu fanów, ponieważ nie była ekscentryczna i nie przebrała się w jakiś supernietypowy, jak dla siebie, strój. Pojawiła się bardzo skromnie i było to zaskoczenie w tę stronę, a nie w stronę wystrzałową.

Uważam, że wszyscy zapamiętają też Oscara dla Jamie Lee Curtis - amerykańskiej gwiazdy, która na niego zasłużyła.

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
Znany reżyser Rakowicz? Znany reżyser to jest Machulski albo Pasikowski, a nie jakiś Rakowicz.
Wróć na i.pl Portal i.pl