Premier Grecji Kyriakos Mitsotakis i prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan spotkali się w zeszłym miesiącu i uzgodnili, że spróbują zażegnać różnice między ich krajami, co jest szczególnie ważne wobec napięć związanych z konfliktem na Ukrainie. Jednak w czwartek, gdy uzbrojone tureckie odrzutowce naruszyły grecką przestrzeń powietrzną, Ateny wzięły odwet – pisze portal Voice of America (VOA).
Greckie Ministerstwo Spraw Zagranicznych dwa dni z rzędu wzywało na dywanik ambasadora Turcji, protestując przeciwko rekordowo dużej liczbie naruszeń greckiej przestrzeni powietrznej przez tureckie lotnictwo nad Morzem Egejskim. F-16 krążyły nawet nad popularnymi wyspami wypoczynkowymi, w tym Rodos i Samos.
Grecja i Turcja, obie będąc członkami NATO, od dawna spierają się o prawa lotnicze i morskie na bogatym w ropę i minerały Morzu Egejskim. Nieporozumienia te doprowadziły do niemal codziennych patroli sił powietrznych i misji przechwytujących obu stron, głównie w spornej przestrzeni powietrznej wokół greckich wysp.
Andreas Loverdos, członek komisji spraw zagranicznych w parlamencie greckim, powiedział, że w rzeczywistości nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o stanowisko Turcji wobec Grecji. Dodał, że Turcja złagodziła prowokacyjne stanowisko – czego wyrazem było spotkanie Mitsotakisa i Erdogana – tylko dlatego, że próbowała naprawić stosunki z Waszyngtonem i odegrać konstruktywną rolę w konflikcie rosyjsko-ukraińskim. Ponieważ to się nie udało, Turcja powraca do dawnych wzorców zachowania.
Więzi Turcji z rządem USA są napięte od czasu nałożenia na Ankarę sankcji przez administrację prezydenta Trumpa za zakup przez Turcję systemu rakietowego od Rosji, co stanowiło naruszenie zasad NATO. Obecnie Ankara stara się jednak o zakup samolotów bojowych F-16 od Stanów Zjednoczonych. Spory na Morzu Egejskim doprowadziły Grecję i Turcję na krawędź wojny ponad dwie dekady temu, zmuszając Stany Zjednoczone do interwencji w celu odsunięcia groźby zbrojnego konfliktu między dwoma członkami NATO.
