Spis treści
Wpływ Recepa Erdogana na południowego sąsiada wzrósł wraz z upadkiem jego dawnego przyjaciela Baszara al-Assada, co wzmocniło jego pozycję w kraju i na świecie.
Syryjscy rebelianci chwalą Erdogana
Erdogan jest uważany za bohatera przez syryjskich rebeliantów, którzy obalili Asada z pomocą Turcji — a także przez wielu spośród milionów uchodźców, którzy dostali schronienie w Turcji, gdy wybuchła wojna w Syrii w 2011.
„Turcja jest kluczowym krajem” — głosił nagłówek stambulskiej gazety Milliyet, która chwaliła rolę kraju w Syrii.
Członek NATO i wieloletni sojusznik USA, który ostatnio prowadził coraz bardziej niezależną politykę zagraniczną - Turcja pod rządami Erdogana - udowodniła, że potrafi wykorzystać zmieniający się porządek globalny, aby rozszerzyć swoje wpływy.
Polityczne wpływy Turcji stale rosną
Erdogan należy do tych, którzy rywalizują o mediację pokojową między Moskwą i Kijowem po zawarciu umowy zezwalającej na eksport zboża z Morza Czarnego. Był rzadkim głosem sprzeciwiającym się Izraelowi i broniącym sprawy palestyńskiej.
Do tych konfliktów trzeba dodać sprawę Syrii, gdzie Erdogan stał się trudnym do zignorowania pośrednikiem władzy, tuż przed inauguracją Trumpa. Pytanie brzmi, czy Erdogan przekuje nowe wpływy w realizację długofalowych celów politycznych — i czy Trump mu w tym pomoże, czy przeszkodzi.
Turcja wezwała opozycję do pracy na rzecz zjednoczonej Syrii, podczas gdy wspierani przez Turcję rebelianci wypychają siły kurdyjskie z dwóch północnych miast na zachód od Eufratu. Ten ostatni ruch jest zgodny z celem Turcji stworzenia strefy buforowej wewnątrz Syrii na całej długości ich wspólnej granicy o długości 900 km.
Czy będzie sprzeciw Stanów Zjednoczonych?
To może spotkać się ze sprzeciwem Stanów Zjednoczonych. Siły kurdyjskie sprzymierzone z USA odegrały wielką rolę w pokonaniu ISIS w Syrii, a mimo to Turcja uważa je za terrorystów i zagrożenie dla swojej jedności, bo są związane z kurdyjską PKK, która prowadzi wojnę o autonomię na południowym wschodzie Turcji.
Senator republikanów Lindsey Graham groził Turcji sankcjami, jeśli zaatakuje kurdyjskich bojowników.
„Turcja zasługuje na zdemilitaryzowaną strefę między północno-wschodnią Syrią a Turcją, aby chronić tureckie interesy” – napisał w poście na X. - „Jeśli jednak Ankara podejmie działania przeciw siłom kurdyjskim w Syrii, zagrozi to interesom Ameryki”.
Głównym przedmiotem sporu jest kwestia uzbrojenia i szkolenia tych sił przez USA. Aby rozwiązać problem, Turcja proponuje, by jej armia przejęła walkę z Państwem Islamskim w Syrii, jeśli USA wycofają swoje wojska i zaprzestaną wsparcia dla Kurdów.
Turcja była też gotowa przejąć odpowiedzialność za tysiące dżihadystów Państwa Islamskiego i ich bliskich przetrzymanych przez siły kurdyjskie. Choć nie ma odpowiedzi Waszyngtonu, oferta może spodobać się Trumpowi, który zaproponował wycofanie sił USA z Syrii w trakcie swej pierwszej kadencji.
Sposób, w jaki Trump zdecyduje się poradzić sobie z obecnością PKK w Syrii, będzie decydujący dla tego, jak rozwiną się jego relacje z Ankarą.