Pacjentka ma zastrzeżenia do profesjonalizmu pracowników SOR bydgoskiego szpitala

Paweł Kaniak
Paweł Kaniak
Szpitalny Oddział Ratunkowy Szpitala Uniwersyteckiego nr 2 im. dr. J. Biziela w Bydgoszczy
Szpitalny Oddział Ratunkowy Szpitala Uniwersyteckiego nr 2 im. dr. J. Biziela w Bydgoszczy Tomasz Czachorowski
Mieszkanka okolic Bydgoszczy ma poważne zastrzeżenia do pracy personelu SOR w Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 im. dr. J. Biziela w Bydgoszczy. - Po badaniach w prywatnej klinice okazało się, że mój stan zdrowia był zupełnie inny niż stwierdzono w szpitalu - mówi kobieta.

Zobacz wideo: Pfizer dla uczniów. Od września szczepienia w szkołach.

Nasza Czytelniczka była pasażerką samochodu, który uderzył w inny pojazd. Na szczęście wszyscy uczestnicy wypadku wyszli z aut o własnych siłach.

- Wina była po stronie mojego kierowcy, ale miałam też wrażenie, że kierowca tego drugiego samochodu, czyli formalnie poszkodowany, był pijany. Wykonane przez policję badanie alkomatem wykazało jednak, że był trzeźwy. Uznałam więc, że jego podejrzane zachowanie było wynikiem reakcji organizmu na stres - mówi kobieta.

Dlaczego w szpitalu Biziela nie pobrano krwi od uczestnika wypadku?

Jak dalej relacjonuje, ten mężczyzna został zabrany do szpitala Biziela. Ona sama początkowo czuła się dobrze, ale później jej stan pogorszył się i karetka zawiozła ją na SOR w Bizielu. Kobieta zapewnia, że usłyszała tam rozmowę między ratownikami z karetki a pracownikiem szpitala na temat mężczyzny z jej wypadku, w którego auto uderzył jej samochód. - Pracownik szpitala powiedział, że tamten pacjent wypisał się na własne żądanie i wyszedł bez badań. Na to zdziwił się ratownik: „Nie robiliście mu badań krwi, testów? Przecież było widać, że był naćpany” - relacjonuje nasza rozmówczyni. - Skoro podejrzewali, że mógł być pod wpływem narkotyków, to dlaczego został wypuszczony ze szpitala bez testów? Czy SOR nie powinien skontaktować się z policją i przekazać taką informację? Czy ten mężczyzna miał prawo opuścić szpital dlatego, że nie był sprawcą wypadku? - denerwuje się kobieta.

Zapytaliśmy o to w Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 im. dr. J. Biziela.

- Pobieranie krwi do badań bez zgody pacjenta jest możliwe tylko w dwóch sytuacjach. Po pierwsze, na żądanie policji, która doprowadzi do nas taką osobę i prowadzi wobec niej postępowanie. Po drugie, gdy pacjent jest nieprzytomny i zachodzi konieczność ratowania mu życia. W innych przypadkach musimy mieć zgodę pacjenta na wykonanie badań - wyjaśnia Kamila Wiecińska, rzecznik Szpitala Uniwersyteckiego nr 2 im. dr. J. Biziela w Bydgoszczy.

- Lekarz nie zamierzał mnie zbadać - mówi pacjentka bydgoskiego szpitala

To nie koniec historii. Kobieta jest zbulwersowana tym, jak była traktowana na SOR. - Pod gabinet z rentgenem przywieźli mnie ratownicy, którzy bali się zapukać tam do drzwi. Z ich rozmów wywnioskowałam, że mają prawo zapukać tylko 3 razy, aby nie przeszkadzać. Po 10 minutach wyszła zaspana pani, która była zdenerwowana tym, że ją... obudzono. Samo badanie było udręką. Pani nie była zainteresowana kontaktem ze mną - opowiada pacjentka. - Następnie rozpoczęło się długie oczekiwanie na wydruk zdjęć rentgenowskich i wizytę lekarza. Na SOR zostałam przyjęta ok. 2.30 w nocy, a wyniki badań i rozmowa z lekarzem była dopiero o 7 rano.

Pacjentka mówi, co działo się dalej: - Lekarz nie zamierzał mnie zbadać. Mówiłam mu, że odczuwam ból nogi, klatki piersiowej i żeber, że mam problem z oddychaniem. Stwierdził, że wszystko jest w porządku, że rentgen nie wykazał nic złego, że jestem po prostu obolała. Obejrzał nogę i uznał, że jest tylko obita. Na moje wątpliwości o bólu w klatce piersiowej mówił, że trzeba czekać 8 tygodni. Na wypisie jest określenie o niebolesnej klatce piersiowej i braku zmian pourazowych w kończynach. Stwierdzono tylko obrzęk na stawie skokowym. Wpisano też liczne badania, które rzekomo wykonano mi w szpitalu, a wcale ich nie było. Po kilku dniach udałam się do prywatnej kliniki ortopedycznej. Tam lekarz obejrzał płytę z moim rentgenem ze szpitala i stwierdził, że obraz jest tak zacieniony, że nie jest możliwe na jego podstawie określenie stanu żeber. W klinice zrobiono mi USG, które wykazało złamanie żebra. Zdiagnozowano też skręcenie stawu skokowego, pękniętą torebkę stawową i zerwane ścięgno w stopie. Mój stan zdrowia był zupełnie inny niż stwierdzono w Bizielu.

Szpital nie komentuje sprawy, bo jak tłumaczy, nie może udzielać osobom postronnym informacji o pacjentach. - Zachęcamy tę panią, aby osobiście zwróciła się do nas z oficjalną skargą lub prośbą o wyjaśnienie. Odpowiemy najpóźniej w ciągu miesiąca - mówi Kamila Wiecińska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Pacjentka ma zastrzeżenia do profesjonalizmu pracowników SOR bydgoskiego szpitala - Express Bydgoski

Komentarze 5

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
Czyli nic się nie zmieniło w tym pseudo niosącym pomocy SOR w Bizielu. Kilka lat temu z moją partnerką o 4 nad ranem podjechaliśmy do szpitala na izbę, miała duszności i ogromny ból brzucha nie dość że średnio ktokolwiek był zainteresowany na izbie przyjęć jak cierpiała, to po ponad godzinie powiedziano jej że oni nie mogą przyjąć bo jakaś papierologia jest ważniejsza niż udzielenie pomocy tłumaczyła wredna kobieta Pani doktor z pozostałym personelem odesłała nas do przychodni. W przychodni stan był na tyle poważny że wezwali karetkę i trafiła do Szpitala na Glinkach gdzie rozpoznano u niej ostre zapalenie jamy brzusznej i udzielono jej pomocy. Więc jak tak można człowieka traktować i nie udzielić mu pomocy!!! Kpina
K
Klaudiusz
Drodzy goście komentujacy to: niedługo będziecie się leczyc sami- jak tak dalej pójdzie- tylko błagam was, trzymajcie sie dalej obranej linii!.

A to, ze płacicie składki to możecie sobie jechać do Ministra Zdrowia- albo pisać tutaj takie dyrdymały.

Tylko bałagam was, nie zmieniajcie swoich pogladów, dalej tak trzymać!
G
Gość
a ten pochodne od krowy jeszcze tam pracuję?pajac
G
Gość
Bardzo dobrze, że Pani zdecydowała się nagłośnić zachowanie personelu. Nie można przemilczać takich sytuacji, bo potem zdarzają się tragedię, bo lekarz myśli, że skoro raz mu uszło płazem, to dalej może się tak zachowywać. Przykre, że każdy z nas płaci nie małe składki na ten cyrk zwany NFZ, a nie należy się pacjentowi nic i jeszcze pretensje, że człowiek chciałby mieć jakieś badania wykonane. Mam nadzieję, że Pani, której sytuacja dotyczy ma świadków na to jak potraktowano ją na SORze i że winni zaniedbania zostaną ukarani.
G
Gość
Chcielibyście oficjalna skarge, ale to juz kwalifikuje sie na sad, takze niekoniecznie uratujecie tylki waszym pracownikom.
Wróć na i.pl Portal i.pl