Pakt dotyczący migracji przyjęty. "W UE przechodzą skrajnie niekorzystne rozwiązania dla Polski". Beata Kempa: Co w tej sprawie zrobił Tusk?

Negocjatorzy Parlamentu Europejskiego, Komisji Europejskiej i Rady UE osiągnęli w środę porozumienie w sprawie głównych elementów politycznych paktu ws. azylu i migracji.

– UE spełnia swoją obietnicę poprawy systemu azylowego i migracyjnego. Obywatele w całej UE chcą, aby ich rządy zajęły się wyzwaniem migracyjnym, a dzisiejszy dzień jest dużym krokiem w tym kierunku. Ta reforma jest kluczowym elementem układanki – oświadczył we wtorek hiszpański minister spraw wewnętrznych Fernando Grande-Marlaska Gomez.

Polityk zapewnił, że Wspólnota nie ustaje jednocześnie w zwalczaniu pierwotnych przyczyn migracji, współpracując przy tym z krajami pochodzenia i tranzytu oraz zajmując się plagą przemytu migrantów.

Uzgodnienie ostatecznego kształtu paktu było zobowiązaniem kończącej prace w tym roku hiszpańskiej prezydencji. Zanim zmiany wejdą w życie, muszą jeszcze zostać zatwierdzone przez Radę Europejską i Parlament Europejski.

Tzw. pakt migracyjny stanowić ma nowe podejście Unii Europejskiej do migracji. Wśród proponowanych w nim zmian, znalazły się takie rozwiązania, jak szybsza weryfikacja osób nieposiadających odpowiednich dokumentów czy przyspieszona deportacja osób, które wnioski o azyl zostały odrzucone.

Największe kontrowersje budzi jednak obowiązkowy mechanizm solidarnościowy. Oznacza on bowiem, że państwa członkowskie będą miały obowiązek przyjęcia narzuconą kwotę migrantów. Jeśli zaś tego nie zrobią będą zobowiązane zapłacenia do budżetu UE 20 tysięcy euro za każdą osobę, której przyjęcia odmówiono.

Polski rząd kierowany przez premiera Mateusza Morawieckiego stanowczo sprzeciwiał przyjęciu paktu, uznając że będzie to prosta droga do wymuszania na państwach członkowskich przez Brukselę przyjmowania nielegalnych migrantów. Przeciwko nowym rozwiązaniom dot. migracji opowiedziały się również Węgry. Komu szczególnie zależy na jego przeforsowaniu? Na pewno krajom południa Europy, w ostatnim czasie szczególnie dotkniętym napływem cudzoziemców. Jednak nie tylko.

Na przyjęciu tych zmian zależy Niemcom, które wyraźnie nie radzą sobie z przyjętymi migrantami. Warto wspomnieć tu słowa byłej już kanclerz Angeli Merkel, wypowiedziane podczas kryzysu migracyjnego z 2015 roku, które przeszły już do historii. - Damy radę - oświadczyła, zapraszając tym samym do Niemiec uchodźców i migrantów z Bliskiego Wschodu. Wówczas na takie "zaproszenie" pozytywnie odpowiedziało około miliona osób. Kolejny milion Niemcy przyjęli po wybuchu wojny na Ukrainie.

Czy przymusową relokację migrantów można jeszcze zatrzymać. Jaki wpływ na tę decyzję ma polski rząd? – Duży – wskazuje w rozmowie z portalem i.pl Beata Kempa.

– Tusk obiecywał, że może w Unii wszystko. Teraz jego rodzina polityczna, czyli EPP, powinna ten dokument zablokować. I on powinien działać. Już powinien to robić, bo inaczej żadne zasłony dymne mu nie pomogą. Tam jest jasno napisane, że na dzień dobry będziemy musieli przyjąć 30 tysięcy nielegalnych migrantów. Tam są również bardzo groźne zapisy, że będziemy musieli każdemu migrantowi zapewnić bezpłatną pomoc prawną, a to będzie kosztować państwo członkowskie. Tam wreszcie są zapisy dotyczące praw podstawowych, czyli np. taka obrona granic, jak obecnie wygląda to na granicy z Białorusią nie będzie możliwa. Stąd - my będziemy mieli zalew migrantów. I to się dzieje za rządów Donalda Tuska. Pytam się więc: co on zrobił? Czy on wzywał publicznie Ursule von der Leyen, aby tego nie robić? Czy on wzywał Robertę Metsolę? Nie, on się z nimi ściska. Kiedy publicznie robi sobie z nimi zdjęcia, bokiem przechodzą skrajnie niekorzystne rozwiązania dla naszego kraju – powiedziała.

Eurodeputowana podkreśliła, że lider PO nie powinien liczyć na to, że ktoś inny postawi weto w tej sprawie. – Bo Giorgia Meloni, kierująca rządem prawicowym we Włoszech, nie blokuje tego rozwiązania, bo ma problem migracyjny, który postawili jej poprzednicy. A jacy oni byli, to wiemy - podobni jak Tusk. I ona musi to ratować, jest zainteresowana, żeby gdzieś tych ludzi, przynajmniej z Lampedusy, rozlokować. Więc niech Donald Tusk palcem na tę kobietę nie wskazuje, bo to tacy jak on zrobili ten kipisz we Włoszech – podkreśliła.

Według Beaty Kempy, obecny szef rządu powinien za to zwrócić się w tej sprawie do swojej politycznej rodziny, bo to m.in. jej rękami przechodzą te regulacje.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!

ag