Korespondencja z Paryża
Kobietom wieku nie wypada wypominać, ale Anit Włodarczyk - obok Wenezuelki Rodriguez - była najstarszą z finalistek wtorkowego konkursu finałowego rzutu młotem na igrzyskach. W czwartek skończy 39 lat. Wielkich oczekiwań nie mieliśmy, wszak nasza mistrzyni już tylko może, ona nic nie musi.
Na papierze faworytkami konkursu wydawały się Kanadyjka Camryn Rogers i Amerykanka Deanna Price. Obie miały najlepszy wynik w tym roku na poziomie ponad 77 m. To byłby pryszcz, dla Włodarczyk z najlepszych lat. Czas jednak mija. Przed konkursem olimpijskim najlepszym wynikiem Polki w tym sezonie było 72.92. Wydawało się, że to za mało, by myśleć o podium w Paryżu, chociaż sama Włodarczyk po kwalifikacjach na Stade de France zapewniała, że stać ją na rzucanie w granicach 74 metrów.
Nie kłamała! Już pierwsza jej próba, to był rzut powyżej 73 metrów! Najlepszy rezultat w roku! Potem jeszcze dwukrotnie się poprawiała. W piątej próbie młot poleciał na odległość 74.23 m. Do podium zabrakły tylko cztery centymetry. Wygrała Camryn Rogers (76.97). Trzeba jednak powiedzieć, że jeśli to było faktycznie pożegnanie naszej mistrzyni z igrzyskami, to było doprawdy godne. Walczyła do końca. Liczyła nawet, że uda się pierwszą trójkę zaatakować w ostatnim podejściu.
- Nie pamiętam już konkursu, w której bym się poprawiała w piątej kolejce. Jedyne, z czego się mogę cieszyć to fakt, że przygotowaliśmy z trenerem szczyt formy na igrzyska. Zabrakło szczęścia, szkoda. Nie pamięta już konkursu, w której bym się poprawiała w piątej kolejce. Jedyne, z czego się mogę cieszyć to fakt, że przygotowaliśmy z trenerem szczyt formy na igrzyska. Zabrakło szczęścia, szkoda - powiedziała. No cóż, czasem granica między sukcesem, a porażką jest naprawdę niewielka.
Anita Włodarczyk deklaruje, że to były jej ostatnie igrzyska. - Teraz muszę to powiedzieć: myślę, że to będą moje ostatnie igrzyska, bo nie sądzę, żebym jeszcze cztery lata wytrzymała - zaznaczyła. Chociaż starzeje się sportowo pięknie. Więc może... Najpierw poczekamy jeszcze na przyszłoroczne mistrzostwa świata w Japonii, bo - jak zauważyła - wypełniła właśnie minimum, a że ma duży sentyment do Kraju Kwitnącej Wiśni, to na pewno chce tam polecieć.
- Mam duży sentyment do Tokio. Mam tam wielu przyjaciół. Byłam kilka razy na zgrupowaniach w Takasaki przed igrzyskami 2021. Już mnie tam znów zapraszają. Potwierdziłam, że będę - uśmiechała się.
Dziennikarze podpytywali ją, czy widziałaby się w roli trenerki i co dalej będzie z polskim młotem, bo ewidentnie przezywa kryzys. Czterokrotna mistrzyni świata oznajmiła, że szkoleniowcem nie będzie, bo "chyba by wszystkich zabiła, jakby się opierniczali na treningach". - Na razie tego nie widzę, ale życie różnie się układa - dodała.
- Nie wiem, co się dzieje z polskim młotem. Idąc tu na start powiedziałam sobie, że muszę bronić honoru polskiego młota, bo panom nie wyszło. Coś zrobiłam, bo to najlepszy wynik w sezonie. Co będzie z młodzieżą? Trudno mi powiedzieć, ale nie chciałabym, aby ten polski młot umarł - wyjawiła.
Na koniec ciekawostka - gdy Włodarczyk debiutowała na igrzyskach w 2008 roku, zajęła czwarte miejsce. Gdy kończy, też jest czwarta. Mamy jednak wrażenie, że chociaż Los Angeles to faktycznie za długo, to jednak przysporzy nam jeszcze radości.
Z Paryża Jakub Guder
https://x.com/JakubGuder
