Spodziewałeś się, że Biało-Czerwonym w rundzie wstępnej mundialu pójdzie tak źle i nie wygrają żadnego spotkania?
Patryk Kuchczyński: Tego chyba nikt się w Polsce nie spodziewał, liczyliśmy choćby na jedno zwycięstwo. Owszem, grupa była wymagająca, składała się tylko z zespołów z Europy, ale Czesi i Szwajcarzy choć posiadają zawodników z mocnych klubów, na przykład niemieckiej Bundesligi, są w naszym zasięgu.
Proste straty, błędy techniczne miały największy wpływ na słaby wynik Polaków?
Na pewno duża ilość błędów, choćby chwytu, przeraża. Coś takiego nie powinno się tak często przydarzać. Ze Szwajcarią odrobiliśmy 6 goli, pokazaliśmy charakter, ale coś się nagle popsuło. Problem tkwi w głowach, gdy pojawia się zmęczenie i stres, ale na pewno brakuje nam zawodników ogranych w mocnych klubach.
Nasi młodzi zawodnicy powinni wyjeżdżać do Niemiec?
Czy do Niemiec, zależy, mamy też dwa dobre zespoły w Polsce i fajnie byłoby jakby grało w nich jak najwięcej naszych piłkarzy ręcznych. Każdy ruch transferowy musi być przemyślany, wielu chłopaków po wyjeździe zagranicznym ginie. Też musimy dbać o to by podnosić poziom naszej ligi, to też złożona kwestia.
Wspominałeś o stresie. Radziłeś sobie z tym w kadrze?
Nie miałem problemu. Wychodziłem na parkiet i starałem się grać jak najlepiej. Każdy zawodnik jest inny, trenerzy muszą mieć odpowiednie podejście, sam to widzę z drugiej strony. Na pewno jednak w reprezentacji gra się trudniej niż w klubie. Są określone terminy zgrupowań, mniej czasu, nie można sobie pozwalać na jego marnowanie, do tego dochodzi presja, oczekiwania, bo drużyna narodowa jest motorem napędowym całej dyscypliny, ligi, walczy o prestiż danego sportu w kraju. Dobre wyniki, sukcesy reprezentacji przyciągają kibiców do hal, sponsorów, telewizję. Wiążą się z wieloma plusami, niestety ostatnio nam tego bardzo brakuje.
Nie wykorzystaliśmy, nawet w małym stopniu świetnego okresu naszej reprezentacji okraszonego medalami mistrzostw świata?
Wystarczy spojrzeć na rezultaty kadry na wielkich imprezach. Tak źle jak teraz nie było, zamiast w drugiej rundzie rywalizować z Danią czekają nas spotkania o miejsca 25-32. To przykre, na pewno boli ludzi piłki ręcznej, trenerów klubów. Ten złoty okres został przespany. W tym czasie siatkówka nie próżnowała, zrobiono wiele w zakresie szkolenia młodzieży, zbudowano określony system, który szlifuje talenty. Reprezentacja siatkarzy to światowa potęga, my taką mogliśmy się nazywać kilkanaście lat temu. Wciąż nawiązujemy do tego okresu, no i dobrze, bo chociaż nie chcemy się zadowalać przeciętnością, słabizną. Ambicje jeszcze są, a ja sam nie przestanę wierzyć w odrodzenie reprezentacji Polski i progres całej dyscypliny w naszym kraju. Cieszę się, że prezesem związku został Sławek Szmal i jeśli będzie się trzymać swoich postanowień, planów pójdziemy do przodu. On rozumie potrzeby piłki ręcznej, powinien dostać wsparcie środowiska, bo do zrobienia jest mnóstwo, począwszy od sportu szkolnego.
Wciąż odczuwasz dumę, że grałeś w tej naszej wielkiej reprezentacji, która była w 2007 roku wicemistrzem świata?
To zaszczyt, wielka przyjemność, a z kolegami cały czas utrzymujemy kontakt, spotykamy się. Byliśmy bardzo mocni mentalnie, świadomi o co i dla kogo gramy. Zawsze chcieliśmy wygrywać, walczyliśmy na maksa i nie ma się co dziwić, że tamta kadra jest odnośnikiem dla następców. Oglądając mecze na tych mistrzostwach w telewizji można czuć smutek, bo przyzwyczailiśmy kibiców do gry o najwyższe cele. Może jednak to tylko gorszy okres, a to się musi skończyć. Każdy z polskich trenerów i zawodników musi być zaangażowany w sprawy piłki ręcznej, dawać z siebie jak najwięcej. Swoje niekiedy trzeba odczekać, ale wyjdzie słońce.
Rozmawiał Jaromir Kruk
