
Spis treści
Paweł Kukiz opublikował na Facebooku wpis, w którym odniósł się do słów Bronisława Komorowskiego o referendum. Były prezydent stwierdził w jednym z wywiadów, że "planowane referendum to traktowanie obywateli jak idiotów".
Paweł Kukiz odpowiada Komorowskiemu na krytykę referendum
"Traktowanie Obywateli jak idiotów" to praktyka, którą zapoczątkował właśnie Pan w 2015 roku, rozpisując naprędce referendum z trzema nieprecyzyjnymi, łatwymi do prawnego podważenia pytaniami. Oczywiście nie zapominam o twórcy prawa sankcjonującego tę praktykę, Panu Prezydencie Kwaśniewskim, który patronował Konstytucji z 1997 roku i zapisom dyskryminującym pozycję Obywatela w procesie referendalnym, czyniąc tym samym z instytucji referendum nie demokratyczny instrument do kontroli władzy przez Obywateli a narzędzie w rękach polityków, służące międzypartyjnej rywalizacji" - ocenił polityk.
Wytknął przy tym byłemu prezydentowi, że mówiąc o wykorzystywaniu przez PiS referendum do "celów wyborczych", zapomniał, że zrobił dokładnie to samo, pytając w 2015 roku o JOW-y, gdy walczył o reelekcję. Podobnie odparł jego zarzut o "zadawanie pytań o coś, co jest oczywistością".
"Syndrom Kali’ego, Panie Prezydencie?" - dopytywał Kukiz.
Podkreślił przy tym, że jest zasadnicza różnica pomiędzy obecnym referendum a tym proponowanym przez Bronisława Komorowskiego.
"O obecnym referendum jest bardzo głośno i planowane jest w dniu wyborów, co w sumie daje nadzieję na wysoką frekwencję i przekroczenie zaporowego, 50-cio procentowego progu frekwencyjnego, natomiast referendum rozpisane przez Pana było wręcz przemilczane przez media, skutkiem czego mieliśmy do czynienia z kompromitująco niską frekwencją i niewiążącym wynikiem. Po drugie - wątpię, by koszt obecnie planowanego referendum choćby zbliżył się do kwoty 72 mln złotych czyli kwoty, jaką kosztowało referendum rozpisane przez Pana. Referendum, które z góry skazane było na porażkę" - zauważył.
Jak zaznaczył, ani jedno, ani drugie referendum nie jest "prawdziwie obywatelskie", bo nie były konsultowane ze środowiskiem pozapartyjnym. Nawiązał przy tym do referendum z 2005 roku, kiedy PO zebrało 750 tys. podpisów pod petycją o referendum 4xTAK (JOW w Sejmie, likwidacja Senatu, zniesienie immunitetów, obniżenie VAT).
"Po objęciu władzy, owe podpisy… zmieliła i tym samym nie dopuściła do jego realizacji" - przypomniał.
Kukiz o referendum: Musi być "klepnięte" przez polityków
W rozmowie z i.pl Paweł Kukiz podzielił się swoją opinią na temat referendów.
- W Polsce takiego prawdziwie obywatelskiego referendum nie ma i nie będzie do momentu, aż zmieni się ustawodawstwo - stwierdził. - Według obowiązujących przepisów, referendum ogólnokrajowe nie może być rozpisane bezpośrednio przez obywateli. Zawsze musi być w jakiś sposób zatwierdzone przez polityków. W Konstytucji 1997 istnieje zapis o możliwości zainicjowania referendum przez obywateli (po zebraniu 500 tysięcy podpisów), ale Sejm nie jest zobligowany do jego rozpisania. Może, ale nie musi - dodał.
- W Polsce instytucja referendum jest instytucją wypaczoną – podkreślił.
Zaznaczył, że w 2013 roku PiS chciało zmian w konstytucji, dzięki którym po zebraniu odpowiedniej liczby podpisów władze musiałyby rozpisać referendum. Po przekroczeniu 50-proc. progu byłoby ono wiążące dla władz. Jednak nie było poparcia dla tego pomysłu.
- W 2019 roku z podobną propozycją wyszedł Grzegorz Schetyna i PO. Zasada jest taka, że partie w Sejmie występują o nadanie ustawą Obywatelom praw referendalnych wtedy, kiedy nie mają mocy sprawczych, a kiedy sprawują władzę - zapominają o tym postulacie - dodawał.
- Zasadniczym celem referendum jest jego znaczenie jako instrumentu w rękach obywateli do wpływu na władzę w okresie pomiędzy wyborami. Bo Naród, jako Suweren, powinien mieć niczym nieograniczone prawo do "zastopowania działań" władzy lub ich "przyspieszenia". Tak jest w cywilizowanych państwach. W Polsce, w tej postbolszewickiej konstytucji, która służyła przepoczwarzaniu się z komuny na niby-demokrację i dawno powinna być zmieniona, przepisy o referendum są tak skonstruowane, że jest ono jednym z instrumentów w rękach partii politycznych do politycznej walki - stwierdził.
Kukiz o krytyce referendum przez opozycję. "Przyganiał kocioł garnkowi"
Paweł Kukiz w rozmowie z nami podkreślił, że krytyka za strony opozycji, jeśli chodzi o ogólnikowość pytań i partyjny charakter referendum, jest swoistą hipokryzją, biorąc pod uwagę referenda organizowane za ich rządów.
- Przyganiał kocioł garnkowi - ocenił. - Dramat polega na tym, że my się kłócimy, czyje referendum jest bardziej obywatelskie, a czyje mniej. Jedno i drugie są wykorzystywane przez partie polityczne - dodał.
Co Paweł Kukiz myśli o pytaniach referendalnych?
Polityk odniósł się również do treści pytań zaproponowanych przez PiS.
- Akurat w przypadku tych pytań referendalnych, które zadało Prawo i Sprawiedliwość - jak najbardziej uważam je za takie, które równie dobrze można byłoby zadać w referendum prawdziwie obywatelskim - ocenił, dodając, że dowiedział się, że obecne pytania będą jeszcze doprecyzowane.
- Nie mam zarzutu co do ich treści. Można kontestować ich precyzję, ale od tego będzie Komisja, do której skierowany zostanie projekt uchwały o referendum. Natomiast podstawowym zarzutem jest to, że w Polsce nie ma referendów obywatelskich – dodał.
Jeśli chodzi o termin referendum, zaznaczył, że "gdyby zorganizowano to referendum poza terminem wyborów, frekwencja byłaby niemożliwa do osiągnięcia".
mm