- Troje dzieci, które znam... zmarło od odwodnienia. Jest XXI wiek, w moim mieście dzieci umierają z braku wody, umierają również z głodu - mówiła głosem drżącym z emocji Victoria, mieszkanka Mariupola BBC 5 Live
Kobieta, która podała tylko swoje imię, powiedziała, że były to trzy niemowlęta, które zmarły po tym, jak skończył się śnieg, który ukryci w piwnicach topili, by mieli co pić.
- Próbowaliśmy wywieźć ich z miasta, ale Mariupol jest zamknięty - dodała.
Ludzie głodują w piwnicach, które zamieniono na schrony. Ale są niszczone przez rosyjską artylerię, która bez przerwy uderza w miasto - mówiła kobieta.
Wśród tych, którym udało się uciec z tego piekła, jest Mykola Trofymenko, profesor i radny Mariupola. Opowiadał, jak lekarz musiał przeprowadzić operację nożem kuchennym i bez znieczulenia, bo szpital, w którym pracował, został zniszczony.
Trofymenko, który uciekł z żoną i trzyletnim synem, mówi, że miasto „teraz nie istnieje, bo prawie wszystko jest zniszczone” i że musiał uczyć syna, aby uciekał i ukrywał się, gdy usłyszy odgłos nadlatujących bomb. Walczył o znalezienie dla niego jedzenia i wody.
Trofymenko dodał: "Mariupol zawsze pokazywał okupantom, że lepiej być na Ukrainie, bo się rozwijamy i tworzymy lepsze życie. W Mariupolu staraliśmy się budować Europę".
Miasto nie istnieje, bo prawie wszystko jest zniszczone, ale wcześniej, przed 24 lutego było piękne - stwierdził.
