Helmut Trocha z żoną Adelą na Górę św. Anny przyjechał z Borek Małych.
- Przyjechałem trzykołową hondą gold wing o pojemności 1800 centymetrów – mówi. - Mam ją dopiero dwa tygodnie, więc to właściwie nasz pierwszy wyjazd. Wygoda niesamowita, ale wiek już na jazdę motocyklem dwukołowym nie pozwala.
Motocyklowa pasja pana Helmuta zaczęła się w połowie lat 60. od simsona. Jeździ bezpiecznie, bez wypadku.
- Wnuk się urodził z chorobą zdawało się nieuleczalną, ale wyleczył się i za to przyszliśmy podziękować św. Annie. Pielgrzymujemy tu od dziecka. Jako motocykliści przychodzimy prosić, żeby nie stracić rozumu na drodze – dodaje.
Mszę św. w grocie odprawili księża motocykliści. Nie tylko z diecezji opolskiej. Jeden z nich przyjechał ze Szczecina. Przewodniczył o. Teofil Czarniak, prowincjał bernardynów z Kalwarii Zebrzydowskiej.
- Jeżdżenie na motocyklu wyrabia charakter – mówił. - Przekazujcie innym swoje poczucie wolności i wiarę, która was napędza. Bóg was potrzebuje. Bądźcie jego znakiem, jeżdżąc na dwóch lub na trzech kołach.
Właśnie potrzeba wolności spowodowała, że na motocykl usiadła Iwona Kokowicz z Gliwic. Poświęciła się tej pasji cztery lata temu, kiedy dzieci już wyszły z domu. A marzyła o motocyklu od dzieciństwa. Harleyem davidsonem na co dzień jeździ do pracy. A w weekendy wypuszcza się coraz dalej. Była już w Bieszczadach. W przyszłym miesiącu wybiera się do Czech, na Wilcze Doły.
- Jak wsiadam na motor, od razu buzia mi się uśmiecha – przyznaje. - Do św. Anny przychodzę z nadzieją, że w moim życiu wszystko będzie dobrze i że ona będzie nade mną czuwać. Mam sentyment do tego miejsca. Przyjeżdżałam na pielgrzymkę motocyklistów nawet wtedy, gdy jeszcze nie miałam motocykla, jako „plecak” z kimś innym. Teraz już jeżdżę sama.
Motocykliści na Górę św. Anny przybywają nie tylko ze Śląska Opolskiego. Z okolic Zakopanego przyjechała grupa „Pasja i Wiara” z Podhala. W sobotę byli na spływie kajakowym w Kolonowskiem. W niedzielę u św. Anny.
- Jesteśmy tu już trzeci raz mówi Ryszard. - Atmosfera jest tu szczególna. Coś nas tu ciągnie. Choć jeździmy i dalej do Mostaru, Dubrownika, Sarajewa i Medżiugorie. - Na motocyklu trudno poczuć wiatr we włosach, bo zasłania je kask – dodaje Maria. - Ale wolność może poczuć każdy.
Tradycją pielgrzymki motocyklistów jest kwesta na dobry cel. Tym razem na apel jej organizatora, Andrzeja Złoczowskiego zbierano datki na pomoc dla dzieci z Aleppo.
Na koniec tradycyjnie o. Teofil pobłogosławił i pokropił wodą święconą pojazdy.