Kursy na byłego sternika Jagiellonii Białystok w porównaniu z jego głównym konkurentem - Markiem Koźmińskim, są przygniatające. Na Kuleszę to jedynie 1,30 (czyli, że za postawione 10 zł dostaniemy 13 zł), a na jego rywala - aż 4,0. Jeśli do 18 lipca zgłosi się jeszcze jakiś kandydat, to jego szanse są mizerne - bukmacherzy wyceniają na ledwie 6 procent.
Według analityków BETFAN, legalnego polskiego bukmachera, Kuleszę, oprócz macierzystego Podlasia, poprą związkowi delegaci na zjazd wyborczy z województw łódzkiego, śląskiego, podkarpackiego, mazowieckiego, lubelskiego, zachodniopomorskiego oraz lubuskiego. Koźmiński może liczyć na głosy z pomorskiego, dolnośląskiego, małopolskiego, kujawsko-pomorskiego, wielkopolskiego i świętokrzyskiego.
Równe siły są w województwach opolskim i warmińsko-mazurskim. Analiza BETFAN podkreśla jednak, że nawet bez tych regionów był szef Jagi ma wystarczającą liczbę głosów. Koźmińskiemu brakuje bowiem atutu, którym dysponuje jego przeciwnik – klubowego zaplecza. Kulesza, członek rady nadzorczej Ekstraklasy i wiceprezes PZPN ds. piłkarstwa profesjonalnego, może liczyć na 85 procent głosów delegatów klubów. Zgodnie z szacunkami bukmachera na Kuleszę zagłosuje też delegat sędziów.
Duża część kart w wyborczej grze miała zostać odkryta podczas wyborów kandydata na stanowisko wiceprezesa ds. piłkarstwa amatorskiego. Ich wynik, zdaniem BETFAN mógł wskazać, jak duże koalicje zbudowali oponenci. Posadę w cuglach wywalczył Adam Kaźmierczak z Łódzkiego ZPN, czyli stronnik Kuleszy, pokonując Radosława Michalskiego z Pomorskiego ZPN - kandydata łączonego z Koźmińskim.
Jeśli były prezes Jagi zwycięży w wyborach, wedle analiz BETFAN do biura PZPN wprowadzi się, oprócz Adama Kaźmierskiego, także Tomasz Zahorski, członek zarządu Legii Warszawa, który zajmie stanowisko sekretarza generalnego.
W każdym razie kampania wyborcza i sama elekcja zapowiadają się bardzo ciekawie.
- Wybory nowego prezesa PZPN już dawno nie wywoływały tylu emocji. Po dwóch stronach barykady stanęli równorzędni kandydaci. Często w takich przypadkach kluczowa okazuje się przedwyborcza noc, kiedy następuje finalne zbieranie głosów i "przeciąganie" działaczy na swoją stronę. Przekonał się o tym choćby Zbigniew Boniek w 2008 roku, przegrywając z kretesem wyścig z Grzegorzem Latą. Wyciągnął jednak wnioski cztery lata później, pokonując wszystkich kontrkandydatów - mówi Mariusz Świętochowski, dyrektor działu analiz bukmacherskich w BETFAN.
