Związkowa opozycja, która gromadzi się wokół Pawła Wojtali, już po marcowych meczach reprezentacji zaczęła aktywniej liczyć „szable”. Niezależnie bowiem od osiągnięć prezesa w pierwszej kadencji, a także jego osobistych relacji z wyborcami (czyli 118 delegatami na walne zgromadzenie sprawozdawczo-wyborcze) na wizerunek związku i jego odbiór rzutuje postawa drużyny narodowej. Tymczasem w kadrze prowadzonej przez Michała Probierza nie zgadzają się wyniki (spadek do Dywizji B Ligi Narodów), a brak stylu wytknął publicznie nawet jej kapitan, Robert Lewandowski.
Krytycy dostali amunicję
A to woda na młyn dla opozycji, porównywalna z dyplomatyczną porażką w Nyonie, gdzie Kulesza musiał uznać wyższość przedstawicieli tak „silnych” piłkarsko krajów jak Armenia czy Estonia, notowanych w drugiej setce światowego rankingu. Co było znacznie chętniej podnoszone przez komentatorów wyborów do Komitetu Wykonawczego, niż 21 uzyskanych głosów, nawet jeśli jest to poparcie – w skali europejskiej – przyzwoite.
Obiektywnie patrząc, sprawa organizacji meczu o Superpuchar, który z naturalnego lipcowego terminu w roku 2024 został przesunięty aż na kwiecień roku bieżącego, a PZPN „wyręczył” Jagiellonię w roli organizatora tego spotkania, wynajmując w tym celu Stadion Narodowy i ustanawiając na nim – po bojkocie kibiców z Białegostoku – niechlubny rekord frekwencji, także dostarczyła amunicji krytykom. Po prawdzie bowiem, niezwykle trudno będzie zgromadzić mniej niż (niespełna) 11 tysięcy widzów na największym sportowym obiekcie w kraju…
Wydawało się, że nie będzie kontrkandydata
Bardzo długo wydawało się, że Kulesza może nawet nie doczekać się kontrkandydata. Bo nie dość, że urzędujący prezes zawsze ma najwięcej instrumentów w kampanii, to pod względem finansów obecny PZPN stoi lepiej niż podczas rządów Bońka. A zatem naprawdę jest czym dzielić – zarówno na piłkę amatorską, za którą odpowiadają elektorzy z puli tzw. baronów wojewódzkich, jak i na kluby zawodowe. Ostatnie wydarzenia sprawiają jednak, że kampania wyborcza może nabrać rumieńców, a same wybory, które zapowiadały się na nudną formalność – powinny dostarczyć emocji.
Przed deklaracją Wojtali, że jest gotowy do rywalizacji w PZPN, o rozważaniu startu wyborach na prezesa mówił – i to w dość humorystycznych okolicznościach – tylko Andrzej Padewski. A teraz zgłoszenia kandydatury nie wyklucza także Roman Kosecki, który już kiedyś ubiegał się o najważniejszą funkcję w polskim futbolu. Ma więc doświadczenie w zakulisowych grach. Zatem – naprawdę może być ciekawie...