"krótka piłka": Potknięcie przed wyborami w PZPN. Czy Cezary Kulesza powinien obawiać się teraz opozycji, która aktywniej liczy szable?

Adam Godlewski
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Cezary Kulesza nie dostał się do Komitetu Wykonawczego UEFA, mimo że bardzo chciał i poświęcił dużo energii na kampanię. Zgłaszając kandydaturę musiał mieć świadomość ze skali ryzyka – elekcja w Nyonie odbyła się przecież niespełna 3 miesiące przed wyborami do PZPN. Gdyby zdołał przejąć mandat po Zbigniewie Bońku, co niewątpliwie było kuszącą perspektywą, drugą kadencję w naszej federacji miałby w zasadzie na wyciągnięcie ręki. W zaistniałych okolicznościach reelekcji – nie może być już tak pewny.

Związkowa opozycja, która gromadzi się wokół Pawła Wojtali, już po marcowych meczach reprezentacji zaczęła aktywniej liczyć „szable”. Niezależnie bowiem od osiągnięć prezesa w pierwszej kadencji, a także jego osobistych relacji z wyborcami (czyli 118 delegatami na walne zgromadzenie sprawozdawczo-wyborcze) na wizerunek związku i jego odbiór rzutuje postawa drużyny narodowej. Tymczasem w kadrze prowadzonej przez Michała Probierza nie zgadzają się wyniki (spadek do Dywizji B Ligi Narodów), a brak stylu wytknął publicznie nawet jej kapitan, Robert Lewandowski.

Krytycy dostali amunicję

A to woda na młyn dla opozycji, porównywalna z dyplomatyczną porażką w Nyonie, gdzie Kulesza musiał uznać wyższość przedstawicieli tak „silnych” piłkarsko krajów jak Armenia czy Estonia, notowanych w drugiej setce światowego rankingu. Co było znacznie chętniej podnoszone przez komentatorów wyborów do Komitetu Wykonawczego, niż 21 uzyskanych głosów, nawet jeśli jest to poparcie – w skali europejskiej – przyzwoite.

Obiektywnie patrząc, sprawa organizacji meczu o Superpuchar, który z naturalnego lipcowego terminu w roku 2024 został przesunięty aż na kwiecień roku bieżącego, a PZPN „wyręczył” Jagiellonię w roli organizatora tego spotkania, wynajmując w tym celu Stadion Narodowy i ustanawiając na nim – po bojkocie kibiców z Białegostoku – niechlubny rekord frekwencji, także dostarczyła amunicji krytykom. Po prawdzie bowiem, niezwykle trudno będzie zgromadzić mniej niż (niespełna) 11 tysięcy widzów na największym sportowym obiekcie w kraju…

Wydawało się, że nie będzie kontrkandydata

Bardzo długo wydawało się, że Kulesza może nawet nie doczekać się kontrkandydata. Bo nie dość, że urzędujący prezes zawsze ma najwięcej instrumentów w kampanii, to pod względem finansów obecny PZPN stoi lepiej niż podczas rządów Bońka. A zatem naprawdę jest czym dzielić – zarówno na piłkę amatorską, za którą odpowiadają elektorzy z puli tzw. baronów wojewódzkich, jak i na kluby zawodowe. Ostatnie wydarzenia sprawiają jednak, że kampania wyborcza może nabrać rumieńców, a same wybory, które zapowiadały się na nudną formalność – powinny dostarczyć emocji.

Przed deklaracją Wojtali, że jest gotowy do rywalizacji w PZPN, o rozważaniu startu wyborach na prezesa mówił – i to w dość humorystycznych okolicznościach – tylko Andrzej Padewski. A teraz zgłoszenia kandydatury nie wyklucza także Roman Kosecki, który już kiedyś ubiegał się o najważniejszą funkcję w polskim futbolu. Ma więc doświadczenie w zakulisowych grach. Zatem – naprawdę może być ciekawie...

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl