Polonia zatrudniła bramkarza... bez zrobienia mu badań lekarskich. Śpieszyli się, by nie zawarł umowy z Wisłą. Pośpiech jest wskazany, ale przy łapaniu pcheł, a nie angażach sportowców. Nawet żeby zagrać w lidze osiedlowej, trzeba mieć badania. Polonia chce zerwać kontrakt, twierdząc, że piłkarz ukrył chorobę. Jak ukrył, skoro nikt go nie pytał o zdrowie?
Sprawa z Onyszką wcale nie dziwi. Wojciechowski zatrudnia stada złych doradców, którzy mącą mu w głowie, a później zrywa seriami kontrakty z piłkarzami i trenerami, wymyślając różne powody. Trenerowi Bakero pozwolił zatrudnić brata, a w kolejce stali już szwagier i teściowa. Warszawa aż huczy od anegdoty, że jeden z działaczy Polonii szukał piłkarzy w Skarbie Kibica, patrząc, który ma ponad 185 cm wzrostu, a listę trenerów zrobił z internetu. Prezesowi mógł pewnie wcisnąć nie tylko Onyszkę, ale - niczym Zagłoba Niderlandy - Ernesta Wilimowskie-go lub nieistniejącą gwiazdę Mesina Lionellego. Inna sprawa, że Onysz-ko to niezły cwaniak. W Danii był skazany za bicie żony, w autobiografii ścigał gejów, a w Polsce zapomniał powiedzieć, że ma chorą nerkę.