We wrześniu Piotr Semka w wywiadzie dla tygodnika „Do Rzeczy” opowiedział, jak to się stało, że trafił do szpitala.
- Po prostu źle się poczułem. Przyjechała ekipa, zrobili wymaz i zabrali mnie do szpitala. Podpięto mi respirator i obudziłem się po 31 dniach - opisywał.
Na pytanie o najgroźniejsze chwile wyznał: - Zapytałem tylko jednego pielęgniarza: „No i co teraz będzie?”, on mi odpowiedział: „Teraz pod respiratorem zapadnie pan w sen”, więc pytam: „I co dalej?”, a on: „Albo się pan obudzi, albo nie”.
Publicysta spędził w szpitalu 154 dni
Piotr Semka pozostawał w śpiączce miesiąc i był podłączony do specjalistycznej aparatury. Lekarze, którzy się nim opiekowali rozważali nawet przeszczep płuc, ale ostatecznie uznali ten zabieg za zbyt inwazyjny. Pozostało więc tylko czekać.
W wywiadzie dla „Do Rzeczy” Semka podkreślił, że jest niezwykle wdzięczny medykom ze szpitala MSWiA przy ul. Wołoskiej w Warszawie.
- Wiem, że zrobili wszystko, ale absolutnie wszystko, żeby mnie ratować. Wykazali się ogromnym profesjonalizmem, wiedzą i kunsztem - dziękował publicysta.
Wspomniał też, jak po wybudzeniu lekarze sprawdzali jego pamięć.
- To było dosyć sympatyczne, bo cały czas na samym początku pytali mnie, czy wiem, gdzie jestem, czy wiem, jak się nazywam, jaki mamy rok itd. Potem wplatali w zwykłe rozmowy takie różne nagłe pytania. Pytali np. o zegarek tenisistki Igi Świątek i czekali, co ja na to - opowiadał dziennikarz.
Semka wyraził również ogromną wdzięczność ludziom z całej Polski, którzy modlili się o jego zdrowie.
- Świadomość, że tak wiele osób się dla mnie modliło, miała dla mnie, jako osoby wierzącej, ogromne znaczenie - dodał.
Poważne skutki choroby. Powikłania po COVID-19
Dziennikarz przez pierwsze cztery tygodnie po wybudzeniu ze śpiączki nie mógł czytać, bo „litery tańczyły mi przed oczami”. Ogromnym problemem okazał się również zanik mięśni. Semka przez miesiąc nie mógł samodzielnie usiąść na łóżku. W jego przypadku choroba wiązała się też z trudnym doświadczeniem pod względem psychicznym.
- Kiedy ktoś umiera, to to słychać, zwłaszcza w nocy, gdy na oddziale jest cisza (…) Miałem raz taką sytuację, że mając w nocy silne bóle, zawołałem pielęgniarkę, a ona przyszła i z lekkim wyrzutem powiedziała mi, że właśnie jest przy człowieku, który jest w agonii. Nie mogłem tego wiedzieć, ale i tak zrobiło mi się wtedy strasznie głupio. Na intensywnej terapii takich dramatycznych historii jest mnóstwo - tłumaczył publicysta.
- To jest dla mnie bardzo gorzka refleksja, jak ciężko jest pojąć grozę COVID-19, jeśli nie ma się takich przeżyć jak ja albo nie jest się wśród najbliższych takiego pacjenta, którzy obserwują to wszystko z bliska. To są rzeczy, które ciężko zapomnieć - podsumował.
Długotrwała i żmudna rehabilitacja
Piotr Semka nadal odczuwa skutki przebytej choroby. 16 października opowiedział o tym szerzej w programie telewizyjnym, pierwszym w którym uczestniczył po długiej przerwie.
- Uczę się chodzić, to bardzo żmudne. Muszę dużo ćwiczyć, dzięki fizjoterapeucie wiem dokładnie, które mięśnie działają przy wstawaniu. Chodzenie to korelacja bardzo wielu działań - utrzymania równowagi, przeniesienia ciężaru z jednego nogi na drugą - przyznał w programie „Salon dziennikarski” na antenie TVP Info.
PATRONI AKCJI

