Płacz i rozczarowanie. Nasz sprint znów został w tyle. Sztafety 4x400 i Skrzyszowska bez finału

Jakub Guder
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Lekkoatletyka na igrzyskach Paryż 2024. Piątkowe przedpołudnie to był kolejny cios dla naszego sportu. Do finałów nie awansowały nasze obie sztafety 4x400, a Pia Skrzyszowska na 100m przez płotki zajęła dziewiąte miejsce czyli... ostatnie bez awansu.

Korespondencja z Paryża

Nasza żeńska sztafeta 4x400m przegrała nie tylko z rywalkami, ale też z terminarzem, z kontuzjami i trochę pewnie taktycznie. Początkowo w awizowanym składzie mieliśmy Marikę Popowicz-Drapałę, które z powodu kontuzji nie pobiegła wcześniej ani w sztafecie mieszanej, ani indywidualnie. Znów jednak uraz dał o sobie znać na chwilę przed wyjściem na stadion i trzeba było dokonać kolejnych zmian. Początkowo na ostatniej zmianie mieliśmy mieć debiutantkę 17-letką Anastazję Kuś, ale ostatecznie biegła pierwsza. Kolejność była więc następująca: Kuś, Justyna Święty-Ersetic, Aleksandra Formella, Alicja Wrona-Kutrzepa. Zabrakło zatem Igi Baumgart-Witan, która w Paryżu jest, ale nie pokazała się w żadnym biegu. Może przydałoby się jej doświadczenie... Z tego co nam wiadomo - to decyzja trenera.

Niestety, już po pierwszej zmianie było wiadomo, że będzie ciężko. Na dodatek nie biegła Natalia Kaczmarek, która wieczorem ma indywidualny finał 400m i wiadomo, że chciała oszczędzać siły na ten start. Polki ostatecznie przybiegły szóste (3:26.95).
- Dla mnie to cenne doświadczenie, że mogłam tu wystartować, ale liczyłam na więcej. Nie cofniemy tego - powiedziała Kuś. Justyna Świętu-Ersetic przyznała, że druga zmiana jej nie leży, ale też nie miała za bardzo wyjścia, bo była najbardziej doświadczona z tej drużyny. - Robiłam, co mogłam. Pozostałe dziewczyny też. Próbowałyśmy wyjść z tej trudnej sytuacji, bo to ma wpływ na nas, kiedy jesteśmy już jakoś nastawione, a na 10 minut przed wejściem do cool roomu wszystko się zmienia. Nie zamierzam się jednak usprawiedliwiać. Pobiegłyśmy na przeciętnym, jeśli nie na słabym poziomie - powiedziała Święty-Ersetic, która przewróciła się na tartan, gdy oddawała pałeczkę i trochę się poobijała.
- Nie wyszła mi zmiana. Mam do siebie żal - stwierdziła Aleksandra Formella. - To był zupełnie inny bieg niż w sztafecie mieszanej. Było milion razy gorzej i trudniej. Ja też to dużo gorzej przeżyłam. Nie wiem, z czego to wynika - zakończyła Alicja Wrona-Kutrzeba.

Finał był też poza zasięgiem Panów 4x400. Zakończyli swój bieg zakończyli na siódmym miejscu (3:01.21). Biegliśmy w składzie: Maksymilian Szwed, Karol Zalewski, Daniel Sołtysiak i Kajetan Duszyński. - Z naszych sprawdzianów, z mistrzostw Polski mogliśmy się spodziewać, że pobiegniemy w granicach 3:00.00. Niestety nie udało się. Czy świat uciekł? Nie. Mieliśmy przed Tokio trzytygodniowy obóz aklimatyzacyjny w górach i dzięki temu atmosfera była na wyższym poziomie. Teraz tego nie było. Ten czas spędziliśmy w Spale. Przed poprzednimi igrzyskami sprawdziły się obozy wysokogórskie. Wnioski muszą wyciągnąć nie tylko zawodnicy - głośno zastanawiał się doświadczony Zalewski. Niezadowolony z formy, jaką przywiózł do Paryża był mistrz olimpijski w sztafecie mieszanej z Tokio Kajetan Duszyński.

Sztafety 4x400 i Pia Skrzyszowska - zobacz zdjęcia

- Jest mi przykro. Seria była bardzo mocna. Te trzy lata były dla mnie trudno. Nie udało się wywalczyć indywidualnej formy. Nie byłem super przygotowany, ale chciałem powalczyć. Na dodatek wszystkie reprezentacje - poza USA - wystawiły najmocniejsze składy (indywidualny finał mężczyzn na 400m jest już za nami - przyp. JG). Świat się wziął za sztafety. W tym roku późno zacząłem przygotowania, ledwo co przywoziłem formę na poszczególne zawody. Myślę, że poczynię jakieś zmiany, ale nie chcę tak na gorąco o tym mówić - zakończył Duszyński.

Łzy Pii Skrzyszowskiej

Zapłakana wychodziła ze stadionu Pia Skrzyszowska, która ostatecznie jest dziewiątą zawodniczką igrzysk w biegu na 100m prze zpłotki. Dziewiątą, czyli ostatnią bez finału... Brakło jej 0.03 sekundy. To musiało boleć. W swojej serii była trzecia i miała co do tysięcznej sekundy ten sam czas co rekordzistka świata Tobi Amusan. Obie czekały, czy wejdą z czasem, ale ostatni bieg rozwiał ich nadzieje.
- Walczyłam jak mogłam. Polsce tu szczęście widocznie nie sprzyja... Czekałam do końca, ale nie... Nigdy nie byłam tak blisko z rekordzistką świata jak teraz, gdy obie liczyłyśmy na to, że dostaniemy się do finału. W Tokio nie było mnie stać na finał, a tutaj tak. Dlatego płaczę. Zabrakło niewiele - skończyła nasza płotkarka.

Z Paryża Jakub Guder
https://x.com/JakubGuder

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl