Do rozpoczęcia igrzysk w Paryżu zostało zaledwie tylko kilka dni. Czuje pan już atmosferę wielkiego sportowego święta?
Staram się zachować spokój, na treningach robić to co do mnie należy. Skupiam się także na regeneracji i odpoczynku, trenujemy już coraz mniej, aby świeżość przyszła na sam konkurs. Mam nadzieję, że lada moment będę już w najwyższej formie i udanie zaprezentuję się na igrzyskach.
Z obciążeniem treningu w pana konkurencji trzeba szczególnie uważać, aby zachować odpowiedni balans?
Tak i dlatego bardzo ostrożnie wykonuję wszystkie jednostki treningowe. Jaki da to efekt końcowy? Zobaczymy. Najpierw trzeba będzie przebrnąć przez eliminacje, a gdy znajdę się w finale będę myślał co dalej. Po przylocie do Paryża mam zaplanowane jeszcze dwa treningi.
Podczas ceremonii otwarcia igrzysk chorążymi reprezentacji Polski będą młociarka Anita Włodarczyk i koszykarz Przemysław Zamojski. Podobno otrzymał pan propozycję bycia chorążym, ale z niej zrezygnował?
Nie mogę nazwać tego propozycją. Była owszem jakaś wzmianka, ale ja na ten moment nie widzę siebie w takiej roli. Jest wielu bardzo wybitnych sportowców w naszej reprezentacji, którzy zasługują na taki zaszczyt. Jeśli dotrwam do igrzysk w Los Angeles w 2028 roku to z chęcią przyjmę taką propozycję. Na ten moment chcę się skupić tylko i wyłącznie na starcie i to jest dla mnie najważniejsze.
Zrezygnował pan z tej propozycji, żeby nie dopadła pana tak zwana klątwa chorążego?
Ja nie wierzę w takie zabobony. Bycie chorążym trochę koliduje z moimi planami co do tego jednego startu więc dlatego nie zdecydowałem się pełnić tej zaszczytnej funkcji.
Jakie wspomnienia towarzyszą panu przy okazji występów na igrzyskach od strony nie tylko sportowej rywalizacji?
Igrzyska są dla mnie zawsze fajnym i bardzo poważnym wyzwaniem, stawiają się na nich najlepsi zawodnicy z całego świata. Wszyscy są świetnie przygotowani, a wygrywa najlepszy także pod względem mentalnym i to jest piękno sportu. Na igrzyskach widzimy nie tylko wygranych, ale też przegranych. Trzeba zaznaczyć, że przygotowania do tej imprezy dla wielu sportowców niejednokrotnie trwają nawet przez kilka lat.
Jaka presja będzie panu towarzyszyć w Paryżu?
Nie czuję już żadnej presji. Nie nakładam sobie dodatkowych obciążeń. Jestem doświadczonym sportowcem i cieszę się z tego co udało się mi do tej pory osiągnąć. Doceniam każdy medal, każdy sukces, a jeśli uda się mi jeszcze coś wywalczyć, będzie super. W naszej konkurencji młodzi zawodnicy naciskają coraz bardziej i to jest naturalna kolej rzeczy. Staram się robić co mogę, aby jeszcze nie oddawać pola rywalom. Przystępuję do tych igrzysk z myślą, że co będzie to będzie. Mam nadzieję, że uda mi się uzyskać najlepszy wynik w tym sezonie.
W stolicy Francji będzie pan bronił tytułu mistrza olimpijskiego sprzed trzech lat z Tokio, w 2018 roku w Rio de Janeiro zdobył pan brązowy medal, presja zatem będzie jednak trochę większa?
Tamten start uważam już za historię. To był inny etap w mojej karierze i w życiu. W Paryżu będzie zupełnie nowe rozdanie, inni przeciwnicy. Jestem starszy, pewne rzeczy co prawda jest mi trudniej wykonać, ale nie poddaję się, nie odkładam jeszcze butów na przysłowiowym kołku, będę walczył.
W Tokio ze względu na pandemię koronowirusa nie było na stadionie kibiców. Fakt, że teraz się pojawią będzie dla pana dodatkową mobilizacją?
Obecność kibiców sprawia, że rzuca się nam lepiej. Adrenalina jest większa, doping bardzo mi pomaga i sądzę, że tym razem będzie tak samo.
Jak ocenia pan formę rywali, kto będzie najgroźniejszym przeciwnikiem w walce o medale?
Szczerze mówiąc, nie skupiam się na innych tylko na swojej dyspozycji. Mam swoje zadanie do wykonania, pojadę do Paryża z takim samym nastawieniem jak w czerwcu na mistrzostwa Europy, gdzie zdobyłem złoty medal. Oby przyniosło to taki sam efekt. Mam teraz niespełna dwa tygodnie na wyluzowanie, zejście z obciążeń, mam nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży.
Rozmawiał i notował Zbigniew Czyż
