Powódź w Libii
10 września w wyniku potężnej burzy doszło do zawalenia dwóch tam i zalaniu wschodniolibijskiego miasta Derna. W wyniku powodzi mogło zginąć nawet do 20 tys. ludzi w 120 tysięcznym mieście – utrzymują lokalne władze.
Z kolei ONZ, powołując się na Czerwony Półksiężyc mówi o 11,3 tys. zabitych. Dotychczas WHO potwierdziła 3922, z kolei minister zdrowia wschodniego rządu Libii, która wciąż podzielona jest na dwa zwalczające się obozy, poinformował w niedzielę, że zmarły 3283 osoby.
ONZ podała również, że ponad tysiąc osób zostało już pochowanych w masowych grobach, przed czym przestrzegają ratownicy.
Ocalałym grozi brak wody
Jednak to nie koniec gehenny ocalałych. Ci, którzy stracili dach nad głową koczują w prowizorycznych schroniskach, szkołach lub szukają pomocy u znajomych. Przed nimi jednak kolejne wyzwanie – brak pitnej wody. Władze już potwierdziły 150 przypadków zatrucia skażoną wodą.
– Po powodziach pojawiają się epidemie – powiedział Mohamed Wanis Tajouri, który wraz z innymi studentami z Benghazi przyjechał do Derny, by przeprowadzić dezynfekcję i sterylizację.
Uciekinierom zagrażają miny
Inną ewentualnością jest ucieczka z miasta. Jednak tym, którzy zdecydują się na taki krok grożą miny lądowe i niewybuchy, pozostawione po ponad dekadzie wojny domowej, które powódź przeniosła w trudne do zlokalizowania miejsca.
Libijczykom pomagają ekipy ratunkowe z wielu krajów. Jednak i tu dochodzi do tragedii. Jak poinformowała w nocy grecka armia, trzech członków ekipy ratunkowej z tego kraju zginęło w wyniku czołowego zderzenia przewożącej ich ciężarówki z innymi pojazdem. Oba samochody stanęły w płomieniach. Dwie osoby nadal uważa się za zaginione.
Źródło: Reuters
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
