Dwa rządy, dwóch premierów, dwie stolice. Końca wojny domowej w Libii nie widać

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
fot. Yousef Murad/Associated Press/East News
Przeszło dekadę po upadku reżimu Muammara Kadafiego Libia wciąż pozostaje pogrążona w chaosie wojny domowej. Z pewnością ogromny wpływ na podział kraju ma zaangażowanie zewnętrznych graczy, w tym Rosji. Chroniczna niestabilność polityczna, co chwila przeradzająca się w starcia zbrojne, hamuje rozwój sektora naftowego, a przecież Libia to kraj z jednymi z największych na świecie zasobów „czarnego złota”.

Nie ma chyba dziś drugiego takiego kraju na świecie z tak głębokim podziałem wewnętrznym. Stąd na początek wypada w skrócie przedstawić polityczny obraz Libii. Zasadniczo mamy tu do czynienia z dwoma wielkimi, walczącymi o pełnię władzy, obozami.

Trypolitania kontra Cyrenajka

Bastionem jednego obozu jest oficjalna stolica Libii, Trypolis. Tutaj rezyduje Rząd Jedności Narodowej (GNU). Militarną osłonę zapewnia mu cała gama różnych zbrojnych formacji. Są to różne służby bezpieczeństwa, a przede wszystkim milicje i brygady wywodzące się jeszcze z czasów rewolucji 2011 roku. Najsilniejsze są te z Trypolisu i Misraty. No ale głównym protektorem GNU jest Turcja i jej armia. Rząd w Trypolisie kontroluje północno-zachodnią część Libii.

Śmiertelnym wrogiem władz w Trypolisie są siły mające swój bastion we wschodniej Libii, w Tobruku i Bengazi. Militarnie to przede wszystkim Libijska Armia Narodowa (LNA) pod wodzą największego warlorda libijskiego, czyli generała Chalify Haftara. Do tego niektóre milicje i brygady (np. z Zintan) oraz rosyjscy najemnicy. Politycznym centrum jest jednak Izba Reprezentantów, czyli libijski parlament, rezydujący w Tobruku pod kierownictwem Aquili Saleha. Ten to parlament kilka miesięcy temu powołał nowy rząd, jednocześnie ogłaszając wygaśnięcie pełnomocnictw GNU. Szef tego ostatniego Abdul Hamid Dbeibah nie uznaje tej decyzji i nadal rządzi tak, jak rządził. Na czele Rządu Stabilności Narodowej (GNS) stanął były minister GNU, Fathi Bashagha.

Konflikt hamuje rozwój

Bashagha podjął od tamtego czasu kilka prób siłowego przejęcia władzy w Trypolisie, ostatnio pod koniec sierpnia, ale bezskutecznie. Wobec tego ogłosił, że będzie administrował Libią z leżącej w centralnej części wybrzeża Syrty. Mniej w tym samym czasie parlament w Tobruku wymienił przewodniczącego Sądu Najwyższego, ale ten usunięty nie zgadza się z decyzją – wszystko bowiem wskazuje na to, że do zmiany doszło z naruszeniem prawa. W efekcie mamy dziś w Libii dwa rządy, dwóch premierów, dwie stolice, dwóch szefów Sądu Najwyższego, a jeśli chodzi o formacje zbrojne – kilkanaście większych brygad, milicji itp., LNA oraz kilkadziesiąt małych grup, w tym plemiennych. Plus najemnicy oczywiście i wojsko tureckie.

Konflikt wewnętrzny, przeradzający się co chwila w zbrojne starcia, ma oczywiście negatywny wpływ na wydobycie i eksport ropy przez Libię. Często dochodzi do wstrzymywania produkcji na różnych złożach czy zamykania terminali naftowych. To oczywiście pozbawia kraj dużych zysków, ale jest tym bardziej ważne obecnie, gdy wojna Rosji z Ukrainą i sankcje nałożone na Rosję powodują wzrost cen surowca. W Libii sytuację komplikuje fakt, że państwowy koncern naftowy NOC ma siedzibę w Trypolisie i stamtąd zarządza sektorem i zawiera umowy o współpracy z zagranicznymi inwestorami. Tymczasem zdecydowana większość złóż naftowych i terminali morskich jest kontrolowana przez wrogów Trypolisu, z Haftarem na czele. Kilka miesięcy temu Haftar przez pewien czas blokował eksport ropy. Oczywiście im mniej libijskiej ropy na rynku, tym lepiej dla Rosji. Ale sektor naftowy to nie jedyny powód, dla którego Libia od wielu lat jest jednym z priorytetowych kierunków w polityce Moskwy w tej części świata.

Rosyjski gracz

Celem polityki rosyjskiej w Libii po upadku Kadafiego jest posiadanie przyjaznego rządu, który pozwoli Moskwie realizować tam interesy ekonomiczne i bezpieczeństwa. Pamiętajmy, że to czwarty pod względem wielkości kraj Afryki, z racji na położenie nazywany bramą do Czarnego Lądu, a w drugą stronę, do Europy (nie przypadkiem to wielki szlak przemytu ludzi na Stary Kontynent). Ze Związkiem Sowieckim Kadafiemu żyło się dobrze, dla Moskwy był solidnym partnerem. Po upadku ZSRR Libia, podobnie jak większość innych krajów z Afryki czy Bliskiego Wschodu, zniknęła z pola zainteresowania słabej jelcynowskiej Rosji. Putin chciał to zmienić. W 2008 roku przybył do Libii, gdzie uroczyście umorzył liczący kilka miliardów dolarów dług, jaki Kadafi miał wobec Moskwy jeszcze z czasów sowieckich. W zamian libijski dyktator obiecał kupować dużo rosyjskiej broni, wpuścić rosyjskie firmy do naftowych i gazowych projektów w Libii i oddać Rosjanom projekt budowy linii kolejowej łączącej Trypolis z Bengazi. Libijski plan Putin storpedowała Arabska Wiosna. W 2011 roku rewolucja obaliła reżim Kadafiego. Pomogło w tym NATO, na co zgodził się – na forum ONZ - ówczesny prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew. Do dziś Putin i rosyjscy generałowie uważają to za ogromny błąd.

Jednak po upadku Kadafiego Libia zaznała względnego spokoju tylko przez trzy lata. W 2014 roku wybuchła wojna domowa, która de facto trwa do dziś, choć ma różne fazy, raz regularnych działań wojennych, raz politycznych sporów. Ale zasadniczo Libia jest od lat podzielona na dwie części, zachód pod kontrolą Trypolisu oraz wschód i południe pod kontrolą Tobruku/Bengazi. Moskwa postawiła w tym konflikcie na tych drugich, LNA Haftara to bowiem już kilka lat temu była zdecydowanie najpotężniejsza militarna siła w Libii.

W kwietniu 2019 r. generał Haftar i jego siły, wspierane przez Egipt i Zjednoczone Emiraty Arabskie, jak też rosyjskich najemników z Grupy Wagnera, rozpoczęły ofensywę, której celem było zdobycie Trypolisu. Kampania załamała się po tym, jak Turcja zwiększyła swoje wsparcie wojskowe dla rządu w Trypolisie, wysyłając uzbrojenie i syryjskich najemników. Porozumienie o zawieszeniu broni z października 2020 r. wzywa do wycofania wszystkich obcych sił z Libii i doprowadziło do zawarcia na początku lutego 2021 r. porozumienia w sprawie tymczasowego Rządu Jedności Narodowej (GNU). Wybory, które miały się odbyć 24 grudnia 2021, zostały jednak odłożone i nie wiadomo, kiedy się odbędą. Wciąż też z Libii nie usunięto większości zagranicznych oddziałów zbrojnych.

Moskwa zmieni strategię?

Niedawno ogłoszono, że Rosja zamierza ponownie otworzyć swą ambasadę w Libii. Placówka była zamknięta przez ponad dziewięć ostatnich lat z powodów bezpieczeństwa, ale też nie ma co ukrywać, że i politycznych. Przez długi czas bowiem Moskwa wspierała wrogów rządu w Trypolisie, kontrolujących wschód i południe Libii. Decyzja, żeby otworzyć ambasadę w Trypolisie wskazuje, że Rosjanie chcą mieć dobre relacje także z Rządem Jedności Narodowej (GNU) premiera Abdula Hamida Dbeibaha. Choć przecież Moskwa była jednym z pierwszych krajów, który uznał konkurencyjny rząd Fathiego Bashaghy powołany przez rezydujący w Tobruku na wschodzie kraju parlament. Skąd więc decyzja Rosji, żeby dogadać się jednak z Dbeibahem? Zapewne wpływ na to miało kilka nieudanych prób przejęcia władzy w Trypolisie przez Bashgahę.

Rosja musi też reagować na zmiany w libijskiej polityce swego największego tam rywala, czyli Turcji. Ankara od kilku lat wojskowo wspomaga rząd w Trypolisie i ma z nim podpisaną umowę pozwalającą stacjonować w Libii oddziałom tureckim. Zresztą to Turcy i ich Bayraktary przesądzili o zwycięstwie obrońców Trypolisu szturmowanego przez LNA Haftara wspieraną przez rosyjskich najemników. Ale ostatnio Ankara znormalizowała swoje stosunki z drugim obozem, tym ze wschodu Libii, czemu niewątpliwie sprzyja fakt, że Bashagha to były minister spraw wewnętrznych rządu w Trypolisie, w tamtym okresie blisko współpracujący z Turkami.

W Libii nadal stacjonują wagnerowcy. Pytany o wycofanie najemników minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow powiedział, jeszcze w maju, że Grupa Wagnera jest obecna w Libii na „zasadach komercyjnych” i „nie ma nic wspólnego z państwem rosyjskim”. Libijska Wspólna Komisja Wojskowa 5+5, która składa się z pięciu wysokich rangą wojskowych z rządu w Trypolisie i pięciu mianowanych przez Haftara, wezwała w styczniu 2021 roku do wycofania wszystkich zagranicznych najemników i żołnierzy z kraju. Ale Rosja i Turcja nie zamierzają realizować tego wezwania. Oba państwa doskonale wiedzą, że to bardzo ważny argument, którym można szermować w rozmowach z dwoma libijskimi rządami.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 2

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

P
Polonista
Nie "dług, JAKI miał Kadafi", tylko KTÓRY.
G
Gość
12 października, 15:06, Wina Putina!:

Byloby dziwne jak cos nie byloby dzis wina Rosjan.

Ale moze przypomnijmy ze Libia byla chyba najbogatszym krajem Afryki zanim USrael nie zdecydowal ze jek usilowania zmierzajace w kierunku stworzenia pan-Afrykanskiej waluty to nie jest dobry pomysl dla USraela, wiec musiala zaplacic w potworny sposob tak jak pozniej Sadam z podobnych powodow.

Ot tego czasu jak wszedzie gdzie USrael przynosi demokracje, jest tam brod i smrod.

Jak powiedzial nijaki Radzio: Thanks USA!

Kto normalny moze sie dziwic tym ludziom ze wola rozmawiac z Putinem niz z zydowskimi bandytami Waszyngtonu.

Oni rozmawiają z Putinem czy Putin wydaje rozkazy ?

Wróć na i.pl Portal i.pl