W każdym z województw miałaby powstać jedna brygada obrony terytorialnej, a w mieście wojewódzkim dodatkowo batalion. Z kolei na każdy powiat ma przypadać kompania licząca około 100 żołnierzy ochotników. W kompaniach powiatowych mają się szkolić średnio 30 dni w roku. Jeden weekend w miesiącu oraz raz w roku przez kilka dni na poligonie.
Jest kilka koncepcji takiej ochotniczej gwardii. Od lekkiej piechoty, przez jednostki pancerno-zmechanizowane, do oddziałów quasi-milicyjnych. Największe szanse na realizację ma ta pierwsza. W każdym z przypadków ochotnicy mają dysponować bronią palną, która prawdopodobnie będzie przechowywana w magazynach policyjnych.
Pierwsze brygady powstaną na wschodzie Polski. Wszystkie mają osiągnąć gotowość organizacyjną najpóźniej w 2019 roku.
- Obrona terytorialna ma wspierać wojska operacyjne i składać się z ochotników. Na co dzień osoby te wykonują swoją normalną pracę zawodową, a okresowo pełnią służbę wojskową na terenie swojego województwa - tłumaczy Maciej Paszyn z Narodowego Centrum Studiów Strategicznych, które opracowało koncepcję.
O potrzebie powołania obrony terytorialnej mówiono już w latach 90. Ale dopiero teraz Narodowe Centrum Studiów Strategicznych przygotowało kompleksową koncepcję funkcjonowania takiej gwardii. Wstępem do służby w formacji OT ma być odbycie ogólnowojskowej służby przygotowawczej. Kandydaci przejdą nie tylko podstawowe szkolenie, ale również zostaną sprawdzone ich predyspozycje, czy w ogóle nadają się do tego, żeby dać im broń. Zaliczeniem służby przygotowawczej będzie wcześniejsza służba wojskowa w dowolnej formacji.
Szkolenia mają być realizowane częściowo przez certyfikowane organizacje i stowarzyszenia paramilitarne. Służba przygotowawcza wynosiłaby około 6-8 tygodni. Nabór do formacji OT ma być prowadzony w dwóch grupach: osoby w wieku policealnym/ studenckim (18-25 lat) kontynuujące edukację oraz osoby aktywne zawodowo (20-45 lat). Przeszkolenie tych pierwszych nie stanowi problemu, bo może się odbyć w wakacje. Dla pozostałych przewidziano kursy weekendowe. Arkadiusz Budny z Nysy, który organizuje militarne gry terenowe (zwane ASG), uważa, że pomysł sam w sobie jest dobry.
- Dziś wielu młodych ludzi interesuje się obronnością, nawet sami finansują sobie szkolenia. Państwo mogłoby z nich skorzystać - podkreśla Budny. - Pod jednym jednak warunkiem, czyli naprawdę profesjonalnego zorganizowania takiej gwardii. Bo jeżeli to ma być tylko na papierze, to bez sensu, aby w ogóle z tym ruszać.
W jednej z koncepcji zaangażowani we współtworzenie takich oddziałów mieliby być samorządowcy, najprawdopodobniej starostowie.
- Coś tam słyszeliśmy już na ten temat, ale szczegółów nie znamy - mówi Józef Kozina, starosta głubczycki. - Nie chciałbym tylko, żeby doszło do sytuacji, w której dostaniemy jakieś kolejne zadanie do zrealizowania, a nie pójdą za tym odpowiednie pieniądze.
W sumie na Opolszczyźnie w OT miałoby służyć od 1000 do 1500 ochotników. W całej Polsce - od 75 do 95 tysięcy. Pomysłodawcy liczą na to, że zainteresowanie uczestnictwem w OT wyrażą przede wszystkim członkowie grup paramilitarnych, rekonstrukcyjnych oraz klas mundurowych w szkołach średnich.
Trzy koncepcje obrony
Pierwsza zakłada, że obrona terytorialna będzie miała charakter lekkiej piechoty, pozbawionej ciężkiego sprzętu bojowego, dysponującej jednak przenośną bronią przeciwpancerną i przeciwlotniczą. Ma być przygotowana głównie do walk w miastach i terenach trudno dostępnych.
Druga zakłada utworzenie brygad pancerno-zmechanizowanych, obsadzonych kadrowo przez niezawodowych żołnierzy OT. Ich zadania polegałyby w znacznym stopniu na wsparciu bojowym regularnych wojsk lądowych oraz prowadzeniu działań opóźniających i defensywnych.
Ostatnia koncepcja zakłada powołanie quasi-milicji. Przewidziana jest przede wszystkim do opanowywania zagrożeń niemilitarnych, czyli kryzysów migracyjnych, klęsk żywiołowych. Ta ostatnia ma jednak najmniejsze poparcie w MON.