Prawdziwy lockdown. Czesi poszli na wojnę z koronawirusem

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Akcja masowego testowania obywateli na Covid 19 - zdjęcie jeszcze z pierwszej, wiosennej fali epidemii w Czechach.
Akcja masowego testowania obywateli na Covid 19 - zdjęcie jeszcze z pierwszej, wiosennej fali epidemii w Czechach.
Przez Czechy przetacza się trzecia, największa fala zachorowań na Covid 19. Jest trzy razy większa niż to, co dzieje się obecnie w Polsce. Służba zdrowia ledwie dyszy, a władze wprowadzają kolejne ograniczenia i nakazy.

Od początku pandemii w liczącym 10,5 miliona obywateli kraju zachorowało 1,27 miliona ludzi. Uwzględniając proporcje liczby mieszkańców to tak, jakby w Polsce przechorowało koronawirusa prawie 5 milionów ludzi. Tymczasem w polskich statystykach mamy 1,7 miliona przypadków.

Na wykresach wyraźnie widać trzy fale wzmożonych zachorowań w Republice Czeskiej. Pierwsza miała szczytowy moment 29 października, kiedy chorowało jednocześnie 122 tysiące ludzi. Druga fala miała dwa piki, 6 i 12 stycznia - po około 118 tysięcy chorych. Trzecią właśnie Republika Czeska przechodzi. 2 marca zanotowano kolejny dzień z rekordem - 154,5 tysiąca aktualnie chorych. Dla porównania - w Polsce aktualnie zakażonych jest 250 tysięcy ludzi. Dzienny przyrost zachorowań to 16,6 tysiąca nowych przypadków (kolejny rekord z 3 marca). My też mamy mniej więcej tyle, ale u nas mieszka trzy razy więcej ludzi. Zdaniem specjalistów od epidemiologii, fala będzie narastać jeszcze przez około 10 dni.

W rekordowo zagrożonym powiecie Kolin w środkowych Czechach w ciągu tygodnia przed 3 marca zachorowało łącznie 1335 osób. W przeliczeniu na 100 tysięcy obywateli, to średnio 185 nowych zachorowań dziennie.

W przygranicznym powiecie jesenickim średnio dziennie notowano ostatnio 60 nowych przypadków Covid-19 w przeliczeniu na 100 tysięcy ludzi. Jeśli porównamy to np. z powiatem nyskim, który 3 marca miał 15 nowych zachorowań na 100 tysięcy ludzi, to skala epidemii w Czechach jest od czterech do kilkunastu razy większa niż na polskim pograniczu. Taka dysproporcja utrzymuje się od co najmniej dwóch tygodni.

Szpital na skraju paraliżu

Dlaczego akurat Czesi przodują w europejskich statystykach zachorowań na Covid-19? Na te pytanie nikt dotychczas nie odpowiedział jednoznacznie. Jest jednak faktem, że akcja szczepień na skalę masową ruszyła w Czechach później niż w Polsce, czy na Słowacji. Czesi dość chętnie uprawiali turystykę, chodzili na zakazane imprezy, pandemiczne ograniczenia były traktowane dość pobłażliwie. Eksperci zarzucają też rządowi, że wszystkie poważne restrykcje wprowadził za późno.

Bo sytuacja epidemiczna w kraju faktycznie jest zła, a służba zdrowia stanęła na granicy wydolności. Kolejne czeskie szpitale i lokalne władze ogłaszają u siebie stan „zbiorowej niepełnosprawności”, nową formułę prawną podobną do stanu zbiorowego zagrożenia w efekcie wielkiego wypadku czy katastrofy żywiołowej. Zaczęły Pardubice, potem dołączyły Karlove Wary i Pilzno. Zabrakło tam łóżek szpitalnych na oddziałach intensywnej terapii.

W praktyce to przyznanie, że system opieki zdrowotnej nie jest w stanie pomóc każdemu, a więc kategoryzuje się pacjentów. Najpierw pomaga się tym najbardziej potrzebujących, inni muszą czekać. Prawnicy zwracają jednak uwagę, że takie rozwiązanie można stosować w stanach nagłego zagrożenia, a epidemia rozwija się od miesięcy.

Na Covid 19 zmarło 21 tysięcy Czechów. Tylko w ciągu ostatniego tygodnia zanotowano ponad tysiąc zgonów. W ostatnią środę z powodu Covid-19 w czeskich szpitalach leżało ponad 8 tysięcy pacjentów, z czego 1,7 tysiąca w ciężkim stanie. W trzeciej fali choruje coraz więcej dzieci, wśród nich jest też pierwszy przypadek śmiertelny.

W szpitalach covidowych zaczyna brakować lekarzy i jeszcze bardziej pielęgniarek. Jesienią do szpitali kierowano dodatkowy personel, ale dobrowolnie. Byli to głównie interniści i pulmonolodzy, bo oni czuli się najbardziej kompetentni wobec covid. Teraz, mimo protestów środowiska, rząd zdecydował, że wyśle do szpitali personel ambulatoryjny, czyli lekarzy i pielęgniarski z przychodni.

Patrole na granicy … powiatu

W poniedziałek 1 marca władze Republiki Czeskiej zamknęły powiaty. Granice powiatu można przekraczać tylko w ważnych życiowych potrzebach, np. do pracy, w celach zawodowych lub do lekarza. Zakupy można robić tylko w obrębie powiatu, a aktywność sportową - tylko w obrębie swojej gminy. Przy wyjeździe do pracy trzeba przy sobie mieć zaświadczenie od prawodawcy. W innych sytuacjach należy pokazać kontrolerom wypełnione oświadczenie o celu wyjazdu, wypisane na specjalnym urzędowym formularzu. Za podanie nieprawdziwych informacji grozi odpowiedzialność karna.

Czeska gazeta Denik opublikowała w poniedziałek mapę z granicami administracyjnymi, żeby ludzie wiedzieli, gdzie mogą jechać czy iść, a gdzie już nie, bo nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Na wewnętrznych granicach faktycznie stanęły policyjne kontrole. W województwie ołomunieckim w poniedziałek rano 250 policjantów rozstawiło patrole w 170 miejscach, głównie na drogach. W tygodniu dołączyło do nich 400 żołnierzy i 20 funkcjonariuszy służby celnej. Kontrole pojawiły się także w pociągach i autobusach. W całym kraju pierwszego dnia sprawdzono 53 tysiące pojazdów. Ponad 1500 policjanci cofnęli do domu, bo podróżni nie mieli deklaracji, albo nie potrafili podać ważnej przyczyny podróży.

Zwykli Czesi odpowiedzieli na to wymyślaniem memów, na których parodiują kontrole i zakazy. Prasa punktuje sytuacyjne absurdy, których władze nie przewidziały wprowadzając nowe przepisy: Koło Ołomuńca znajduje się wioseczka Strukov, przedostatnia w kraju pod względem wielkości. Czeskie gminy są dużo mniejsze od polskich, ograniczają się do jednej miejscowości. Strukov ma zaledwie 150 mieszkańców i jest pozbawiony nawet swojego sklepu. Jego mieszkańcy skarżyli się dziennikarzowi, że zgodnie z prawem nie mogą wyjść na spacer do sąsiedniego lasu, bo leży już poza granicą gminy. W pustych Jesenikach zamknięto restaurację na Pradziadzie, nie działa tam nawet wydawanie posiłków przez okienko. Tu też efekt paradoksu. Szczyt Pradziada leży w innym powiecie niż prowadząca do niego droga. Legalnie nie można tu więc przyjść.

Masowe testy

Na ulicę można wyjść tylko w założonych na twarz dwóch maseczkach chirurgicznych lub tzw. respiratorach, czyli maseczkach z filtrem. Znowu zamknięte zostały przedszkola i szkoły dla młodszych dzieci. Wyznaczone placówki przyjmują tylko dzieci służb medycznych. Żeby zmotywować ludzi do siedzeniu w domu na kwarantannie, parlament uchwalił zasiłek - 370 koron, czyli około 60 zł za każdy dzień. W poniedziałek prasa i służby komunalne szacowały, że ruch na ulicach, w środkach transportu spadł o 30 procent. Czynne są tylko sklepy spożywcze, drogerie i apteki. Przed 1 marca uprzedzeni ludzie zrobili większe zapasy, ale paniki i masowego wykupywania towarów w sklepach nie było.

Władze wprowadziły obowiązek wykonania testów antygenowych 2 milionom ludzi, zatrudnionych w zakładach pracy. Te przepisy już obowiązują w dużych firmach, zatrudniających ponad 250 osób. Od 6 marca testowani mają być obowiązkowo także pracownicy mniejszych firm zatrudniających ponad 50 osób. Pracownik, który odmówi poddania się testowi, może być nie dopuszczony do stanowiska i w konsekwencji zwolniony. Przedsiębiorcy sami muszą kupić testy i zorganizować akcję poboru. Państwo refunduje koszty do kwoty 60 koron na osobę, co nie wystarcza. Problemy rykoszetem dotykają także Polaków, pracujących w Czechach. Prudnicki zakład Henninges od początku lutego wozi 90 ludzi do Hranic koło Ołomuńca, na praktyki przed otwarciem nowej produkcji w Polsce. To 120 kilometrów od Prudnika. Normalnie firma by wynajęła na miejscu noclegi i przywoziła pracowników do Polski tylko na weekend. W pandemii muszą codziennie wozić ludzi tam i z powrotem, żeby uniknąć obowiązku kwarantanny przy przekraczaniu granicy. Pracownicy tracą każdego dnia 4 godziny w autobusie.

Testowani są także policjanci, strażacy i służby medyczne. Prasa pisze, że po 10 marca ruszy też rządowy program testowania 300 tysięcy pracowników urzędów i administracji. Po zakończeniu akcji, mniej więcej za miesiąc, kraj będzie miał dość dokładną informacje na temat stopnia zachorowań w populacji. Może się wtedy okazać, że po trzeciej, najgorszej fali, większość Czechów ma Covid-19 za sobą.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Prawdziwy lockdown. Czesi poszli na wojnę z koronawirusem - Plus Nowa Trybuna Opolska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl