Nie 5 tysięcy złotych, a 50 tys. zł ma otrzymać od dziennikarzy prezydent Sopotu, jednak liczba kosztownych publikacji z przeprosinami, do których zostali oni zobowiązani zdecydowanie spadła.
Za użycie "jednoznacznych i nieprawdziwych sformułowań wskazujących" na rzekomą propozycję korupcyjną "mogących wywołać u czytelników wrażenie, że postępowanie powoda [Karnowskiego – dop. red.] było niezgodne z prawem" przeprosić muszą były redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" Paweł Lisicki i jej b. dziennikarz Piotr Kubiak. Oświadczenia zawierające m.in. te twierdzenia mają dwukrotnie - w odstępach tygodniowych – ukazać się w dzienniku oraz na jego internetowej stronie. Poza tym obaj pozwani mają zapłacić prezydentowi kurortu 50 tys. zł i ponieść koszt 3,7 tys. postępowania apelacyjnego.
To prawomocne orzeczenie w głośnej sprawie, w której prezydent Sopotu domagał się od dziennikarzy przeprosin w prasie i 100 tys. zł zadośćuczynienia za cykl kilkudziesięciu artykułów dotyczących tzw. afery sopockiej, w której niemal wszystkie zarzuty ostatecznie nie obroniły się w sądzie. O nieuwzględnieniu przez Sąd Najwyższy kasacji prokuratury na wyrok uniewinniający Karnowskiego od najpoważniejszego – korupcyjnego zarzutu w ubiegłym tygodniu więcej pisaliśmy tutaj.
Pozwani chcieli z kolei oddalenia powództwa w całości. Środowy wyrok to efekt apelacji jaką od wyroku pierwszej instancji wniosły obie strony sporu.
Dziennikarze mają zapłacić i przeprosić Karnowskiego za „aferę sopocką”
- Dały podstawę do wszczęcia postępowania przygotowawczego, ale nie dały podstaw do kategorycznych stwierdzeń - powiedział o ustaleniach dziennikarzy "Rzeczpospolitej" w ponad półgodzinnym ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Jakub Rusiński, przewodniczący trzyosobowego składu orzekającego w sprawie w Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku. Jak zastrzegł "należy odróżnić fakty od podejrzeń", a w pierwszej publikacji znajdowało się zacytowane przez sędziego kategoryczne sformułowanie: "Prezydent Sopotu domagał się łapówki". - Nie było konieczności ujawniania tego natychmiast – dodał zastrzegając, że autorzy tekstów w dzienniku powinni bardziej dokładnie zweryfikować swoje źródła.
Z drugiej strony sędzia stwierdził, że dziennikarze nie dysponowali wiarygodnym nagraniem i nie zlecili jego fachowej weryfikacji ani nie poddali w wątpliwość jego wiarygodności, choć zastrzegł, że ze względu na ograniczone środki często nie mogą oni ustalić dokładnych okoliczności zdarzenia, jednak i w takim przypadku powinni poddać w wątpliwość treść nagrania.
- Wyrok jest prawomocny. Oczywiście muszę uzgodnić z moimi klientami jakie będzie nasze dalsze postepowanie, ale na pewno będziemy składać zaowiedź kasacji. Zapoznamy się z treścią pisemnego uzasadnienia sądu drugiej instancji i wyczerpiemy wszelkie środki na drodze krajowej, a myślę, że i zagranicznej jeżeli będzie taka potrzeba – zapowiedział adwokat Michał Majkowski, reprezentujący dziennikarzy.
Prezydent Sopotu, Jacek Karnowski ani jego pełnomocnicy na ogłoszeniu wyroku się nie pojawili (samorządowiec tłumaczył to zaplanowaną wcześniej uroczystością 50-lecia pożycia małżeńskiego sopockich par, na którą rozesłano zaproszenia, więc jego nieobecność byłaby niezręcznością). Jednak sopocki magistrat przesłał krótkie oświadczenie polityka:
"Nie można nikogo bezkarnie pomawiać i skazywać na śmierć cywilną, nie zachowując żadnej staranności i rzetelności dziennikarskiej. Pęd za newsem, za byciem pierwszym, nie może być wytłumaczeniem baraku sumienności i konieczności dociekania prawdy przez dziennikarza. I sąd to kilkakrotnie podkreślił. Zupełnym kuriozum w tej sprawie było to, że dziennikarz opisujący sprawę był bliskim kolegą, w dodatku powiązanym finansowo ze Sławomirem Julke.
Jestem zadowolony z wyroku, choć nic nie wynagrodzi 10 lat udręki" - czytamy.
Najgroźniejsi przestępcy poszukiwani na Pomorzu

Test MultiSelect - pytania testu psychologicznego do policji

Nieoznakowane radiowozy marki BMW dla pomorskiej policji

Uwaga! Tutaj sprzedają „chrzczone" paliwo [lista stacji]

Kobiety poszukiwane przez pomorską policję
