Nowelizacja została uchwalona przez Sejm 21 listopada, a dwa dni później zatwierdził ją Senat. Zakłada ona przywrócenie do pracy sędziów, którzy zostali przeniesieni w stan spoczynku. Oprócz tego, jeśli na podstawie nowelizacji do pełnienia urzędu w Sądzie Najwyższym powrócił sędzia, który zajmował stanowisko I prezesa SN lub prezesa SN, jego kadencję uważa się za nieprzerwaną. Ta kwestia dotyczy I prezes SN Małgorzaty Gersdorf, a także dwóch prezesów Izb SN - Stanisława Zabłockiego i Józefa Iwulskiego.
Nowelizacja określa również, że sędziowie, którzy objęli stanowisko w Sądzie Najwyższym przed wejściem w życie tej nowelizacji, przechodzą w stan spoczynku przy zastosowaniu zapisów w ustawie z 2002 roku. Dopiero sędziowie, którzy obejmą stanowisko po wejściu w życie tej nowelizacji, będą przechodzili na emeryturę po ukończeniu 65. roku życia, chyba że złożą wniosek o przedłużenie kadencji, a prezydent wyrazi na to zgodę.
Zgodnie z zamysłem Prawa i Sprawiedliwości, nowelizacja ustawy miała zakończyć trwający od miesięcy konflikt między rządem, a Komisją Europejską, która zarzucała, że w Polsce łamana jest praworządność. Ustawa o SN była jednym z głównych punktów "listy zażaleń" KE wobec Polski, ale nie była punktem jedynym. Tuż po ogłoszeniu, że PiS wprowadzi nowelizację, rozmawialiśmy z europosłem Januszem Lewandowskim, który stwierdził, że "Komisja Europejska patrzy na problem praworządności w Polsce całościowo, a nie punktowo". Jego słowa powtórzyli przedstawiciele KE, domagający się, by rząd zmienił również sporne zapisy w ustawach o sądach powszechnych, KRS oraz by "odpolityczniono" Trybunał Konstytucyjny.
POLECAMY: