Proces dwóch lekarek w Łodzi w sprawie tragicznej ciąży bliźniaczej
Na rozprawie w Sądzie Rejonowym Łódź – Śródmieście w czwartek 4 maja jako świadek zeznawała 42-letnia lekarka Aleksandra W., która – jak zaznaczyła – nie była lekarzem prowadzącym kobiety w ciąży. Z relacji świadka wynikało, że dwa razy zbadała pacjentkę w pierwszym okresie ciąży: 27 kwietnia i 1 czerwca 2015 roku. Badania nie wykazały nieprawidłowości. Potem zleciła dalsze badania USG pacjentki: najpierw co cztery tygodnie, a potem – po 20 tygodniach ciąży – co dwa tygodnie. Na tym jej rola się skończyła. Przy okazji okazało się, że Aleksandra W. miała dużą wiedzę o ciąży bliźniaczej, bowiem na ten temat napisała pracę doktorską.
Przeczytaj też o procesie lekarzy szpitala Barlickiego odpowiadających za śmierć pacjenta
Proces w Łodzi: drugie dziecko ciężko chore
Według prokuratury przyszła matka od marca 2015 roku była pod opieką poradni w Łodzi na Bałutach. Latem jej stan zdrowia zaczął się pogarszać. 3 sierpnia pogotowie przewiozło ją do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki, gdzie lekarze wykonali jej badanie i nie stwierdzili nieprawidłowości, więc na kolejne wizyty zgłosiła się do swoich lekarek w poradni na Bałutach. Dowiadywała się, że jej ciąża przebiega prawidłowo. Nie czuła się jednak dobrze.
Na kolejną wizytę zgłosiła się 15 września. Zbadał ją inny lekarz, który stwierdził, że jeden z płodów zapewne obumarł i skierował pacjentką do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki, w który lekarze potwierdzili diagnozę lekarza z poradni. Ciążę kobiety lekarze rozwiązali w 32 tygodniu. Drugie dziecko przyszło na świat ciężko chore. Z sekcji zwłok wynikało, że do śmierci pierwszego dziecka mogło dojść wskutek niedotlenienia od dwóch do sześciu tygodni przed porodem. W tym czasie matka była dwa lub cztery razy badana w poradni na Bałutach, gdzie lekarzy nie zaniepokoił fakt, że nie słyszą bicia serca jednego z płodów.
- To zaniechanie, ten błąd doprowadził do tego, że u drugiego pozostałego przy życiu dziecka rozwinęła się choroba realnie zagrażająca życiu – zaznacza Krzysztof Bukowiecki, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Łodzi.
Proces w Łodzi: 7-letnie śledztwo
Śledztwo w tej sprawie trwało siedem lat. Raz zostało umorzone, ale od tej decyzji do sądu odwołał się pełnomocnik pokrzywdzonych. Sąd uchylił decyzję o umorzeniu i zwrócił sprawę do prokuratury. Ta po uzyskaniu dodatkowej opinii biegłych medyków zdecydowała się zakończyć postępowanie aktem oskarżenia przeciwko lekarkom. W jej ocenie fakt, że lekarki nie zlecały co dwa tygodnie badań USG ciąży bliźniaczej oraz nie skierowały pacjentki do placówki o wyższym stopniu referencyjnym, spowodował opóźnienie w rozpoznaniu obumarcia wewnątrzmacicznego jednego z płodów, co uniemożliwiało wdrożenie procedur zmierzającego do ukończenia ciąży i monitorowania pozostałego przy życiu płodu.
Oskarżonych lekarek nie było w czwartek na rozprawie.
