Proces o marsz narodowców. Czego nie dostrzegł urzędnik magistratu?

Marcin Rybak
Marcin Rybak
.
. Pawel Relikowski / Polska Press
Dlaczego urzędnik wrocławskiego magistratu nie rozwiązał demonstracji narodowców 11 listopada ubiegłego roku? Chociaż były tam race, hasła nawołujące do nienawiści, pobici kontrmanifestanci. Jedna z osób dostała w głowę płonąca racą i zapaliły się jej włosy. Ów urzędnik – Tadeusz L. - zeznawał dziś jako świadek przed wrocławskim sądem. Ocenił, że w czasie demonstracji nie doszło do „rażącego” naruszenia prawa. Choć przyznał, że starcia z kontrmanifestantami nie widział. Bo był wtedy gdzie indziej.

Urzędnik zeznawał na procesie o wykroczenie. Policja zarzuciła uczestnikom kontrdemonstracji że zakłócili legalne zgromadzenie. Jest to wykroczenie. Stąd proces.

Tadeusz L. Był obserwatorem magistratu. Zgodnie z prawem o zgromadzeniach miał on możliwość rozwiązania manifestacji gdyby uznał, że je przebieg zagraża życiu i zdrowiu albo gdyby doszło do złamania prawa.

Do starcia narodowców z kontrdemonstracją doszło u zbiegu Kazimierza Wielkiego i Świdnickiej. Kontrmanifestanci zagrodzili drogę marszowi, któremu przewodzili były ksiądz nacjonalista Jacek Międlar i Piotr Rybak skazany za spalenie kukły Żyda. Wtedy doszło do użycia przemocy i rzucenia płonąca racą w jedną z uczestniczek zajścia. Dziś jest ona jedną z obwinionych o wykroczenie osób.

Tadeusz L. powiedział w sądzie, że gdyby był bezpośrednim świadkiem zajścia to rozwiązałby manifestację. Ale o tym, co się stało dowiedział się dopiero pod koniec demonstracji, gdy uczestnicy marszu (rozpoczętego pod Dworcem Głównym) wchodzili na Plac Solny. Policyjny dowódca zabezpieczenia powiedział, że jedna osoba została ranna i udzielana jest jej pomoc. W czasie zajścia był na końcu pochodu w okolicach pl. Dominikańskiego.

Obrońcy dopytywali dlaczego nie uznał za konieczne rozwiązanie marszu. Chociaż przyznał, że już na samym początku musiał zwracać uwagę jego przewodniczącemu, że odpalono race. Co jest złamaniem prawa. Jego zdaniem kolejny raz race odpalono dopiero na placu Solnym pod sam koniec zgromadzenia. W skandowanych hasłach i na transparentach nie widział nic co jego zdaniem byłoby powodem do uznania, że trzeba rozwiązać manifestację.

- Nie widział pan powodów do rozwiązania zgromadzenia na którym były race, przemoc i hasła nawołujące do nienawiści? – dopytywała urzędnika Marta Lempart, kandydatka na prezydenta Wrocławia, liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Oceniła, że urzędnik „plącze się w zeznaniach”.

Na dzisiejszej rozprawie zeznawać miał Krzysztof M. mężczyzna, który formalnie pełnił funkcję „przewodniczącego” marszu narodowców. Ma on status pokrzywdzonego i jednocześnie jest świadkiem. Sąd ukarał go grzywną 1000 zł.

Rano działacze Obywateli RP zorganizowali pikietę przed gmachem wrocławskiego Sądu Okręgowego. Na rzeźbie Iustitii zdobiącej wejście do sądu powiesili tablicę z napisem „wolne sądy”. Po kilkudziesięciu minutach pracownik sądu zdjął tablicę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Proces o marsz narodowców. Czego nie dostrzegł urzędnik magistratu? - Gazeta Wrocławska

Wróć na i.pl Portal i.pl