Spis treści
Na szczycie NATO w Wilnie, po raz pierwszy od wielu lat, Gruzja nie została wymieniona jako aspirujący członek NATO. Została praktycznie przedstawiona jako partner, a nie przyszły członek. To rozczarowanie dla prozachodniej opozycji w Gruzji, ale dla prorosyjskiego rządu powód do zadowolenia. Można oczekiwać, że obóz sterowany z tylnego siedzenia przez najbogatszego Gruzina będzie chciał to wykorzystać, aby zaoferować społeczeństwu swój alternatywny projekt geopolityczny: „neutralną Gruzję”. Co oczywiście oznacza powrót do rosyjskiej strefy wpływów.
Do tanga trzeba dwojga
Tbilisi zadeklarowało chęć przystąpienia do NATO jeszcze przed „rewolucją róż” i rządami reformatorów Saakaszwilego, bo już w 2002 roku. Sześć lat później, w Bukareszcie, wraz z Ukrainą, Gruzja otrzymała obietnicę przyszłego członkostwa. I to też tylko dzięki działaniom prezydenta Lecha Kaczyńskiego już w kuluarach samego szczytu. Weto niemiecko-francuskie dla przyznania Kijowowi i Tbilisi Planu na Rzecz Członkostwa (MAP), czyli wykonania kolejnego kroku na drodze Ukrainy i Gruzji do NATO, zachęciło Rosję do inwazji na ten drugi kraj w sierpniu 2008.
To był moment zwrotny w rządach prozachodniego obozu z prezydentem Micheilem Saakaszwilim na czele. Gruzja co prawda się obroniła i Kreml nie wymienił władzy w Tbilisi, ale mocno osłabił ten kraj i de facto anektował dwa gruzińskie regiony, Osetię Południową i Abchazję. To oznaczało, że wejście Gruzji do NATO jest nierealne. Oczywiście Sojusz wskazywał na brak wystarczających reform – ale to był tylko pretekst. Na Zachodzie zaczęła się wszak polityka resetu, zaś w Gruzji w latach 2012-2013 pełnię władzy przejął prorosyjski (choć starano się to ukrywać, zwłaszcza na początku) obóz polityczny kierowany przez oligarchę Bidzinę Iwaniszwilego.
W 2022 roku lojalny wobec Iwaniszwilego premier Irakli Garibaszwili podczas przemówienia na forum ekonomicznym w Katarze stwierdził, że "Gruzja ma problemy terytorialne. Musimy najpierw rozwiązać tę kwestię, a następnie zostać członkiem NATO". W Gruzji to zostało ocenione jako sygnał kapitulacji wobec Kremla, ponieważ Rosja od lat umiejętnie wykorzystuje okupowane terytoria Gruzji, aby zapobiec integracji tego kraju ze strukturami transatlantyckimi. Co więcej, w procesie zbliżenia Tbilisi z NATO jedną z głównych barier były właśnie problemy terytorialne Gruzji. Poprzednie władze starały się rozdzielić te dwa tematy, apelując do partnerów NATO, by nie podążali za agendą Rosji i nie łączyli tematu członkostwa Gruzji z jej problemami terytorialnymi. Obecne władze – jak widać – robią coś zupełnie przeciwnego.
Wojna na Ukrainie i oczekiwania NATO
Na szczycie w Wilnie członkowie Sojuszu postanowili znieść wymóg MAP dla Ukrainy, skracając tym samym proceduralnie jej drogę do NATO. W przypadku Gruzji, konieczność posiadania MAP została utrzymana jako obowiązkowy krok do członkostwa. Co więcej, komunikat ze szczytu wskazuje, że Gruzja musi osiągnąć sukces w kluczowych reformach demokratycznych. Ale to nie wszystko. Jeszcze w maju 2023 r. Specjalny Przedstawiciel NATO ds. Kaukazu i Azji Środkowej Javier Colomina podczas wizyty w Gruzji wyjaśnił lokalnym władzom, że Sojusz oczekuje od tego kraju nie tylko demokratycznych reform, ale także aktywnego wsparcia dla Ukrainy. Przedstawiciele NATO wyrazili również oburzenie z powodu wznowienia ruchu lotniczego między Gruzją a Rosją.
Gruziński rząd jednak to ignoruje i z premedytacją prowadzi politykę coraz bardziej antagonistyczną wobec zachodnich partnerów. Kilka dni po wizycie Colominy, gruziński premier Irakli Garibaszwili, podczas dyskusji na Global Security Forum w Bratysławie, wspomniał o ekspansji NATO i zamiarze przystąpienia Ukrainy do Sojuszu jako jednym z powodów, dla których Rosja rozpoczęła inwazję. Według „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, to właśnie ta skandaliczna wypowiedź stała się powodem, dla którego Garibaszwili nie został zaproszony na szczyt NATO, ponieważ sam Sojusz wyjaśnił, że jest on "osobą niepożądaną".
Widać, że obecne władze w Tbilisi nie są już zainteresowane wejściem Gruzji do NATO. Choć strategia Iwaniszwilego, czyli cofanie demokratycznych reform w Gruzji, pozbywanie się stopniowo prozachodnich polityków z obozu rządzącego, odbudowa po cichu współpracy z Rosją, a zarazem oficjalnie nadal kurs prozachodni Gruzji, jest widoczna od lat, to dopiero teraz – zapewne spowodowała to wojna Rosji z Ukrainą – zaczęto to dostrzegać na Zachodzie. Były ambasador USA w Gruzji, Ian Kelly, 11 lipca stwierdził: "Gruziński rząd powinien wyjaśnić, dlaczego nie ma go na tym krytycznym szczycie. Rozsądni ludzie dojdą do wniosku, że Gruzja nie jest już zainteresowana poważnym promowaniem swoich euroatlantyckich aspiracji". Gruzję reprezentował w Wilnie jedynie minister spraw zagranicznych Ilia Darchiaszwili.
Kurs na Moskwę
Do 2012 roku Gruzja robiła wszystko, co w jej mocy, by zbliżyć się do NATO; jednak w tamtym czasie w Sojuszu nie było konsensusu w sprawie ekspansji na Wschód. Po inwazji Rosji na Ukrainę, NATO zmieniło swoje podejście i zdecydowanie opowiedziało się za tą ekspansją. Co więcej, Morze Czarne zostało uznane za region kluczowy dla NATO. Problem w tym, że stanowisko zmieniły władze Gruzji, które od dawna swymi poczynaniami prowokują Zachód do krytyki polityki Tbilisi. Co z kolei daje Tbilisi powód do pogarszania relacji z Zachodem i zbliżania do Moskwy. Trudno inaczej niż jako prowokację uznać decyzję na kilka dni przed szczytem w Wilnie, iż rosyjskie linie lotnicze zwiększą liczbę lotów do Gruzji (wcześniej gruzińskie linie lotnicze ogłosiły przywrócenie połączeń z Rosją).
W ciągu ostatniego roku prorosyjskie środowiska w Gruzji zaczęły lansować tezę, że jeśli Gruzja zrezygnuje z przystąpienia do NATO, Moskwa będzie mogła zwrócić pod kontrolę Tbilisi terytoria Abchazji i Osetii Południowej. Obecnie prorosyjscy politycy i komentatorzy (przy wsparciu rządzącego Gruzińskiego Marzenia) starają się ze wszystkich sił połączyć tematy integralności terytorialnej i członkostwa w NATO. Obóz rządzący uruchomił kampanię antynatowską, tak jak wcześniej rozpoczął kampanię antyunijną. Dzień przed szczytem NATO, Szałwa Papuaszwili, przewodniczący parlamentu, opublikował list otwarty, w którym oskarżył NATO o niesprawiedliwe traktowanie Gruzji.
źr. Jamestown Foundation, i.pl
