Protest osób niepełnosprawnych pokazał, że Polska nie jest w XXI w.

Dorota Witt
Dr Sylwia Spurek, zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich ds. Równego Traktowania
Dr Sylwia Spurek, zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich ds. Równego Traktowania SłAwomir Kowalski / Polska Press
Walka idzie o zagwarantowanie niepełnosprawnym absolutnego minimum, o 500-złotowy zasiłek na rehabilitację, większą rentę socjalną. Czas na taką dyskusję był w latach 70., może 80. ub. w. - mówi dr Sylwia Spurek, zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich ds. Równego Traktowania.

Od niemal miesiąca oczy całej Polski zwrócone są na rodziców dorosłych osób niepełnosprawnych, którzy strajkują w Sejmie. Ta walka ma jeszcze sens?
Oni pewnie nie widzą tego w ten sposób, ale według mnie już osiągnęli sukces. Nigdy wcześniej w debacie publicznej ten temat nie wybrzmiał tak głośno, nigdy nie mówiło się tyle o potrzebach tych osób: o konieczności powoływania asystentów dorosłych z niepełnosprawnościami, utworzenia dla nich sieci mieszkań wspomaganych, o potrzebie wprowadzenia przerwy wytchnieniowej dla rodziców zajmujących się dzieckiem niepełnosprawnym. Ale z tego protestu płynie też smutny wniosek: te dwa postulaty, które podnoszą rodzice dorosłych osób z nie-pełnosprawnościami, pokazują, gdzie jest dziś Polska. Na pewno nie w XXI w., bo musimy mówić o zagwarantowaniu tym osobom podstawowego wsparcia, o 500-złotowym zasiłku na rehabilitację, o większej rencie socjalnej. To bieżące sprawy, absolutne minimum, metoda na zaspokojenie ich elementarnych potrzeb. Czas na taką dyskusję był w latach 70., może 80. ubiegłego wieku.

Dr Sylwia Spurek, zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich ds. Równego Traktowania
Dr Sylwia Spurek, zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich ds. Równego Traktowania SłAwomir Kowalski / Polska Press

Dziś powinniśmy już mówić o długofalowych rozwiązaniach, np. o tych, o których wspomniałam wcześniej. Konwencja ONZ, którą Polska ratyfikowała, mówi jasno o konieczności zagwarantowania osobom niepełnosprawnym prawa do niezależnego życia, bez konieczności wsparcia ze strony rodziców. My dziś słuchamy rozżalonych i wyczerpanych matek, które martwią się o to, co będzie z ich dorosłymi dziećmi, gdy one zachorują albo umrą... Żyją z myślą, że wtedy ich dzieci mogą znaleźć się w domu pomocy społecznej, bo jedynie to oferuje im państwo.

A w którym miejscu jest Polska w dyskusji o prawach kobiet - czy są dyskryminowane?
Tak. I to w wielu obszarach życia: w pracy (niższe zarobki wiążą się z niższą emeryturą w przyszłości, a to powoduje, że starsze kobiety żyją w ubóstwie), kobiety ciągle zdecydowanie częściej doznają przemocy, nieszanowane są ich prawa reprodukcyjne. Wymieniać można długo. Co jest najważniejsze? Musimy podkreślać, że chodzi o równe prawa dla kobiet i dla mężczyzn. Wyjdzie to wszystkim na dobre.

Bo nie chodzi tylko o to, żeby dyrektorka zarabiała tyle samo, co dyrektor, ale i o to, by ojciec miał takie same prawa wobec dziecka jak matka, żeby mógł bez skrępowania (i wyrzutów szefa) skorzystać z urlopu rodzicielskiego, a nie tylko z tych dwóch tygodni urlopu ojcowskiego, żeby nie był narażony na kpiny choćby ze strony pracodawcy lub współpracowników: „Jak to, ty musisz odebrać dziecko z przedszkola, a od czego masz żonę?”. Życie rodzinne i kwestia wychowania dzieci to obszary, które najwyraźniej pokazują, że walka o równość praw to nasza wspólna sprawa: niezależnie od płci.

Czy Polki czują się dziś bezpiecznie we własnych domach i w przestrzeni publicznej?
Przemoc wobec kobiet, zwłaszcza domowa i seksualna, to jedna z największych patologii XXI w. Zagwarantowanie pomocy kobietom, które doświadczają przemocy, jest dziś podstawową sprawą do załatwienia. Bez tego nie ma co mówić o pozostałych prawach należnych się kobietom, bo ktoś, kogo poczucie bezpieczeństwa jest naruszane, nie upomni się o inne prawa.

Wśród dorosłych ofiar przemocy w rodzinie kobiety to aż 90 proc., a w większości sprawcami są mężczyźni - podają policyjne statystyki. Dlaczego tak się dzieje?
Główną przyczyną przemocy domowej jest nierówne traktowanie kobiet, uznawanie ich za osoby, nad którymi można przejąć władzę i kontrolę. Mówią o tym wszystkie międzynarodowe dokumenty, także te ratyfikowane przez Polskę, obowiązujące w Polsce. Dlatego tak ważne jest działanie przeciw dyskryminacji ze względu na płeć, zapewnienie pełnej równości - praw i szans, ale także wypracowanie skutecznych mechanizmów prawnych, które chroniłyby osoby, doświadczające przemocy.

Chyba nawet idealne rozwiązanie prawne nie zmienią podejścia społeczeństwa: kobieta, która niedawno odważyła się pokazać w sieci twarz po pobiciu przez partnera, zamiast bezwarunkowego wsparcia spotkała się z falą brutalnej krytyki...
Takie sytuacje budzą dużo kontrowersji, dla mnie niezrozumiałych. Podobne komentarze obserwowałam podczas akcji „me too”, kiedy kobiety w internecie mówiły, że doświadczyły przemocy seksualnej. Krzywdzące oceny i negatywne komentarze były wtedy nagminne.

„Sama jesteś sobie winna!”, „Dlaczego na to pozwoliłaś?”, „To niemożliwe”, „Wypisując takie rzeczy chcesz zdobyć popularność”. „Zwyczajnie się lansujesz” - mogły przeczytać autorki tych wpisów. Łatwo nam osądzać zwłaszcza ofiary przemocy domowej i seksualnej. Ciągle wielu myśli: „A może jednak ta kobieta go sprowokowała? Coś musiała zrobić nie tak, że oberwała”. To ogromny błąd. Te kobiety często potrzebują zwykłego, ludzkiego gestu, wyrażającego nasze wsparcie, zrozumienie, akceptację, solidarność. Następnym razem, zamiast oceniać, zapytajmy: „Jak mogę ci pomóc?”. Czasem tyle wystarczy, by te kobiety zaczęły myśleć o tym, jak zmienić swoje życie, jak wyjść z kręgu przemocy, uwolnić się. Pomyślą może: „Skoro ktoś jest gotów wyciągnąć do mnie rękę, to chyba jest dla mnie jakaś szansa...”. To pierwszy, najważniejszy krok do zmiany i uwolnienia się od bólu, cierpienia i upokorzeń.

Wróć na i.pl Portal i.pl