„Polskie rolnictwo chyli się ku upadkowi – dziś dziękujemy za to rządowi”, „Śmierć polskiego rolnictwa” czy „PiS to farbowany lis” – to tylko niektóre z haseł, które pojawiły się na transparentach protestujących.
Rolnicy przyjechali do Rzeszowa z różnych części Podkarpacia, ale też z województwa świętokrzyskiego, jak pani Marta Przybyś, koordynator Agrounii z okolic Sandomierza. Jej zdaniem „sytuacja w polskim rolnictwie jest dramatyczna”.
– W normalnych warunkach powinniśmy być teraz w naszych gospodarstwach i ciężko pracować, bo chcielibyśmy żyć godnie. Musimy jednak protestować, ponieważ boimy się o to, co będzie jutro i pojutrze – wyjaśniała przedstawicielka Agrounii.
Według manifestantów, rolnictwo na Podkarpaciu boryka się z wieloma problemami. Domagają się oni rozmów z samorządowcami i parlamentarzystami z regionu m.in. o problemach ze sprzedażą trzody chlewnej z powodu epidemii ASF.
– Przyszedł czas na prawdziwą robotę rządzących, bo ludzie przeżywają dramaty. W trzodzie chlewnej występują tzw. strefy czerwone. Nie możemy przez to zabijać zdrowych świń. Ale zza granicy, gdy tylko przyjedzie 20 tirów ze świniami, to już można je bić w polskich zakładach – grzmiał Andrzej Baryła, od wielu lat pracujący w wytwórni pasz.
Przypomniał, że w ostatnich kilku latach najwięcej ognisk salmonelli odnotowano na Podkarpaciu.
- Rolnicy nie zostali w ogóle poinformowani o tym, gdzie trafiło zakażone mięso. Co więcej, dołożyli się do tego interesu, a sami powinni otrzymać zwrot pieniędzy za szkody spowodowane wystąpieniem w mięsach tej bakterii – dodał zdenerwowany rolnik.
„Niech protestują pod urzędami”
Protesty rolników spotkały się w większości z negatywnymi reakcjami mieszkańców Rzeszowa. Przez zablokowane drogi, kierowcy długo stali w korkach i spóźniali się do pracy.
– Oni zachowują się egoistycznie. To bardzo uciążliwe dla wszystkich mieszkańców. Niech Agrounia wykupi czas antenowy w telewizji i tam mówi o swoich postulatach – powiedział jeden z przechodniów przy rondzie Pobitno. – Mogą przecież protestować pod Urzędem Wojewódzkim. Niech tam zrobią zamieszanie – dodał Marek z osiedla Pułaskiego.
Zdaniem przedstawicieli Agrounii, tylko taka forma protestu może być zauważalna.
– Chcielibyśmy przeprosić mieszkańców Rzeszowa za utrudnienia, ale nie miejcie pretensji do nas, tylko do rządu i ministra rolnictwa. My jesteśmy zmuszeni do tego, żeby tu stać – mówiła Marta Przybyś z Agrounii.
Rolnicy chcą doprowadzić w najbliższych dniach do rozmowy z premierem Mateuszem Morawieckim. Jeśli do niej nie dojdzie, zamierzają jeszcze częściej i głośniej protestować w wielu miastach Polski.
