- Jest zmniejszona obsada instrumentariuszek – potwierdza nam w czwartek po południu Magdalena Borkowska, dyrektorka BCO. – Ale nie ma tematu. W poniedziałek wracają do pracy – dodaje i obiecuje, że więcej informacji na ten temat udzieli w piątek.
A pielęgniarki zapewniają, że zwolnienia lekarskie wzięły całkowicie legalnie – są chore, to jednak wcześniej nieraz się zdarzało, że w takim stanie przychodziły do pracy. Zadań jest tak wiele, że często muszą zostawać po godzinach. Nie chciały, by ich koleżanki pracowały ponad siły.
Teraz jednak zwolnienia wzięły. Część z nich ma wypisane antybiotyki, inne chorują przewlekle i muszą zrobić badania. – To nie jest protest. Ale dobrze, jeśli dzięki temu dyrekcja zwróci na nas uwagę – mówią.
Białystok. Dni Otwarte Białostockiego Centrum Onkologii. Można było wykonać bezpłatne badania [ZDJĘCIA]
Bo na bloku operacyjnym nie dzieje się dobrze co najmniej od kilku tygodni. Na długich zwolnieniach są trzy pielęgniarki – są w ciąży. A pracy jest coraz więcej, bo rośnie liczba wykonywanych tu zabiegów. Często musiało być tak, że pielęgniarki musiały zostawać po godzinach, by wspomóc popołudniowy zespól dyżurny. Oczywiście, dostawały za to dodatkową zapłatę. Ale pracują też w innych miejscach, mają obowiązki i prywatne plany – a tym, że trzeba zostać po godzinach, dowiadują się właściwie w ostatniej chwili.
Jak mówią, praca na bloku operacyjnym jest specyficzna, bardzo ciężka. Gdy jest skomplikowana operacja, przy stole spędzają nawet osiem godzin – bez jedzenia, bez picia, bez skorzystania z toalety. W innych szpitalach za taką pracę jest specjalny dodatek. W BCO – nie. Dlatego już wielokrotnie prosiły dyrektorkę o dodatkowe pieniądze. Obiecywała, że sprawdzi, czy pracy faktycznie jest więcej. Niestety, do kolejnych spotkań nie dochodziło. – Ile razy można prosić o spotkanie? – pytają.
Tu leczą nowocześnie. Nowy sprzęt w Białostockim Centrum Onkologii
Na ostatnie były umówione w poniedziałek. Dyrekcja znowu je przełożyła. O tydzień. Pielęgniarki mają się spotkać z dyrekcją w poniedziałek o godz. 7 rano.
Nie kryją, że jeśli nie dojdą do porozumienia, przedłużą zwolnienia. Nie kryją też, że rozważają zmianę pracy.
– Nie ma konfliktu. Jest szukanie rozwiązań systemu motywacyjnego – zapewnia w czwartek Magdalena Borkowska. Do obiecanej dłuższej rozmowy w piątek jednak nie dochodzi. Dyrektorka odsyła do dr. Marka Kiluka, swego zastępcy, odpowiedzialnego za sprawy medyczne. Ma opowiadać i o sytuacji na bloku operacyjnym, i o konflikcie płacowym.
Czytanie dla duszy. Akcję BCO rozpoczęli uczniowie-wolontariusze
– Wszystkie planowe zabiegi się odbywają – zapewnia dr Marek Kiluk. – A jeśli zrobią się jakieś kolejki, to na pewno w ciągu kilku dni je nadrobimy.
Bo on również wierzy w to, że pielęgniarki wrócą w poniedziałek. I że rozmowy przyniosą sukces. – Liczba zabiegów wzrosła o 30 proc. My to dostrzegamy. I chcemy w jakiś sposób wynagrodzić nasze pielęgniarki, a równocześnie wprowadzić system motywacyjny – mówi. Podkreśla też, że szpital cały czas szuka dodatkowych pielęgniarek, by wspomóc zespół z bloku operacyjnego. – Ale dbamy też o swoje pielęgniarki – podkreśla. I zapewnia, że rozmowy trwają od tygodni: – Nie unikamy rozmów. W ciągu dwóch tygodni odbyły się trzy spotkania na ten temat. Nie zapraszaliśmy całego personelu. Może to i nasz błąd komunikacyjny... – przyznaje.
Zobacz też:
Szpital Wojewódzki. Posiłki w szpitalu. Śmieje się cała Pols...
SMOG SKRACA ŻYCIE