- Pomimo, że byliśmy wyśmiewani, dysponujemy raportem, który sugeruje, że Bartosz zmarł, ponieważ został uduszony - mówił dr Wojciech Kasprzyk, jeden z pełnomocników rodziny Bartosza. - Płuca obustronnie krwawe, sine, z zawartością piany - przytaczał mecenas. - Już nawet na filmie słychać, że charczy i ma trudności z oddychaniem - podkreślał.
Podczas konferencji głos zabrał także pan Bogdan, ojciec zmarłego. - Dla mnie to był skandal - podsumował posiedzenie komisji sejmowej z dnia 28 września. - Nie jest to sprawa polityczna, to chcę zaznaczyć. Ale jechałem 1200 kilometrów i spałem godzinę, żeby zadać pytania ministrowi odpowiedzialnemu za policję. Ale nie przyszedł, mimo, że on sam musiałby przebyć krótszą drogę. Posłowie pokazali, ze nie wiedzą po co są w sejmie. Powinni bronić obywateli, a nie policję.
Mecenasi zgodnie podkreślili, że choć czescy lekarze mieli utrudnione zadanie, bo wykonywali sekcję powtórną, wiele ich wniosków pokrywa się z tym, co można przeczytać w raporcie po sekcji przeprowadzonej we Wrocławiu. Według pełnomocników fakt, że polski raport nie został ujawniony, a na jednym jego fragmencie zbudowano opinię publiczną, jest nie do przyjęcia.
- Stanowcza różnica między opiniami jest taka, że według tej czeskiej Bartosz nie zmarł w wyniku zatrucia toksykologicznego - powiedział mecenas Kasprzyk i po raz kolejny odniósł się do filmu oraz zeznań świadków. - Bartek mówił normalnie, był świadomy i odczuwał ból.
- Nie rozumiemy także dlaczego wobec policjantów, którzy uczestniczyli w interwencji nie toczy się jeszcze żadne postępowanie dyscyplinarne - opiniował dr Kasprzyk. - Być może to ze względu na potwierdzone przez nas koneksje rodzinne, bo ci funkcjonariusze są dziećmi innych policjantów z Lubina - dodał.
Przypomnijmy, że Bartosz S. zmarł po interwencji policji, wezwanej do niego 6 sierpnia nad ranem, kiedy miał awanturować się przed domem. Sprawę przejęła prokuratura w Łodzi po interwencji pełnomocników zmarłego, uważających, że to policjanci spowodowali śmierć.
Wczoraj w Sejmie zebrała się komisja powołana specjalnie do rozpatrzenia tej sprawy. Na jej posiedzeniu nie zjawił się jednak komendant główny policji. Nagranie z posiedzenia, jakie oglądaliśmy, trwa zaledwie 4,5 minuty, a w jego trakcie posłowie niczego nie ustalili.
