Medalista igrzysk olimpijskich
Urodził się i dorastał w Niwkach. Po raz pierwszy głośno zrobiło się o nim w 1988 roku, gdy wystartował w 41. Wyścigu Pokoju. Zajął w nim szóstą lokatę, najwyższą spośród wszystkich startujących naszych kolarzy. Wybrano go też najlepszym debiutantem imprezy. Okazało się, że to dopiero preludium do późniejszych osiągnięć urodzonego w 1968 roku sportowca.
- Jestem zadowolony z szóstej lokaty, ale zdaję sobie sprawę z własnych braków. Nie zawsze mi szło, jak bym tego chciał – to fragment jego wypowiedzi zamieszczonej w „Trybunie Śląskiej” po zakończeniu zmagań.
Trzy miesiące później pojechał do Seulu na igrzyska olimpijskie. Był najmłodszym członkiem zespołu, który toczył rywalizację w wyścigu drużynowym na czas. Oprócz niego w składzie byli także urodzeni w 1963 roku Marek Leśniewski i Andrzej Sypytkowski, a także o rok starszy Zenon Jaskuła. Zasady były proste – choć startowało czterech zawodników w każdej drużynie, liczył się czas trzech najlepszych.
Młodzian nie zamierzał być jedynie dodatkiem do drużyny, balastem czy też, inaczej mówiąc, „tym czwartym”, którego czas nie będzie miał wielkiego znaczenia. Dotrzymywał kroku starszym kolegom, a na metę nasza całą ekipa wjechała razem. Znakomity rezultat wystarczył do uzyskania srebrnego medalu. Polały się łzy szczęścia.
Mistrz świata z Chambery
Rok później, podczas mistrzostw świata Biało-Czerwoni znów zajęli drugie miejsce, wówczas jednak radości nie było, a rozpacz. Nasz team chciał bowiem zrewanżować się za porażkę z zawodnikami z NRD w Korei Południowej. Indywidualny wyścig ze startu wspólnego był już jednak popisem Halupczoka. Kolarze w Chambery pokonywali łącznie piętnaście okrążeń. Polak miał zaatakować na przedostatnim, zrobił to jednak nieco wcześniej. Najwyraźniej wiedział co robi, bo na linię mety wjechał mając prawie trzy minuty przewagi nad Francuzem Ericem Pichonem. To było nie tylko zwycięstwo dające miano mistrza świata, ale triumf uzyskany w sposób, jakiego nie powstydziliby się najwięksi rywalizujący w tej dyscyplinie.
- Czułem się naprawdę doskonale i wiedziałem na co mnie stać. Dlatego dość spokojnie jechałem pierwsze 100 km, będąc pewien, że koledzy z zespołu czuwają nad sytuacją i nie dopuszczą do akcji, która mogłaby przekreślić moje szanse. W peletonie było wielu mocnych kolarzy, dlatego musiałem atakować samotnie. Cieszę się ogromnie, to dla mnie był naprawdę wspaniały sezon – mówił w wypowiedzi dla TVP po wywalczeniu złotego medalu Halupczok, który w 1989 roku został wybrany najlepszym sportowcem roku w plebiscycie “Przeglądu Sportowego”.
Po wielkim sukcesie szybko trafił do jednej z zawodowych grup kolarskich z Włoch. Na Półwyspie Apenińskim pojawiły się kłopoty zdrowotne, które przerwały tak świetnie rozpoczętą karierę kolarską. 5 lutego 1994 roku miał wziąć udział w zawodach halowej piłki nożnej w Opolu. Zasłabł podczas rozgrzewki. Zmarł w karetce w drodze do szpitala. W hołdzie mistrzowi każdego roku w województwie opolskim organizowany jest kolarski Memoriał Joachima Halupczoka, zaś w Niwkach stoi pomnik pochodzącego z tej miejscowości sportowca.
