Ratownicy nie ustają w desperackich poszukiwaniach ocalałych, którzy utknęli pod gruzami po po potężnym trzęsieniu ziemi, które nawiedziło Maroko 4 dni temu. Na tę chwilę liczbę ofiar szacuje się na około 3000. Większość mieszkała w wioskach w górach Atlasu Wysokiego.
Przekopują rumowiska
Miejscowe ekipy ratownicze i z zagranicy przekopują gruzy zniszczonych domów z cegły mułowej. Ucierpiało też turystyczne centrum Marrakeszu. Ludzie, którzy przeżyli kataklizm, śpią pod gołym niebem w obawie przed wstrząsami wtórnymi.
Najgorszej jest w biednych górskich wioskach, takich jak Missirat, gdzie przerażeni ludzie rękoma przekopują gruzy, szukając zaginionych.
Wiele tradycyjnych domów z cegły rozpadło się w pył, podczas gdy niektóre betonowe domy oparły się trzęsieniu.
Zostali bez pomocy
- Nikt nie przyszedł nam pomóc – mówiła AFP mieszkanka wioski, Khadija Aitlkyd. - Nasze domy się zawaliły i nie mamy dokąd pójść - mówiła.
W wiosce Asni, w najbardziej dotkniętej prowincji Al Haouz, wojsko utworzyło szpital polowy, w którym leczono 300 pacjentów.
Było to najsilniejsze w historii Maroka i najbardziej śmiercionośne 1960 r. trzęsienie ziemi. Wcześniejsze zniszczyło Agadir, zabijając od 12 000 do 15 000 osób.
W Maroko pracują zespoły z Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich, ale rząd odrzucił oferty pomocy ze Stanów Zjednoczonych i Izraela.
lena
