Tysiące ludzi spędza noce na zasłanych gruzem ulicach tureckiego Adiyaman. Wraz ze spadkiem temperatur w Turcji narasta gniew z powodu reakcji rządu na potężne trzęsienia ziemi, donosi ABC News. Obawiając się kolejnych wstrząsów, wielu zostało na otwartej przestrzeni. Inni krzyczą z rozpaczy po stracie bliskich, kolejni są wściekli na powolną reakcję rządu, i mówią, że ratownicy przybyli z niewłaściwym sprzętem do przekopywania się przez gruzy.
Nikt nam nie pomógł?
- Nikt nam nie pomógł, ludzie skarżą się na tutejsze władze – mówi pielęgniarka Guler, dodając, że ma jednego syna w szpitalu, a drugiego uwięzionego pod gruzami. Guler dodaje, że ludzie w Adiyamanie wspierali latami Recepa Erdogana, „ale teraz nie widzimy go u naszego boku”.
- Gdzie jest państwo? Gdzie byli przez te dni? – mówiła Reuterowi Sabiha Alinak z miasta Malatya.
Skala dramatu przytłoczyła rząd
Ale sama skala katastrofy zdawała się przytłaczać władze. W wyniku trzęsienia ziemi w Turcji zginęło 17 130 osób. Inżynier Osman Yıldırım, mówi, że po trzęsieniu, które dotknęło Turcję w 1999 r., wprowadzono przepisy, aby uczynić budynki bardziej odpornymi, ale rząd nie sprawdzał prac.
- Można było temu zapobiec, podejmując właściwe kroki 25 lat temu - mówił 55-letni Yıldırım, dodając, że dzikie budowle, korupcja i słabe egzekwowanie przepisów naraziły ludzi na śmierć.
W obliczu krytyki prezydent Erdogan obiecał, że nikt nie pozostanie bez dachu nad głową.
Liderzy opozycji i niektórzy użytkownicy mediów społecznościowych skrytykowali decyzję rządu o zablokowaniu dostępu do Twittera na 12 godzin, od środy po południu do wczesnego czwartku, gdy ludzie starali się znaleźć bliskich i podzielić się informacjami o pomocy i lokalizacji tych, którzy są uwięzieni.
lena
