Jak przebiegają przygotowania do meczu z Legią? Czuć jakieś większe emocje?
Jako drużyna staramy się podchodzić do najbliższego spotkania spokojnie, jak do każdego innego. Trenujemy bez wywierania na sobie niepotrzebnej presji, ale robimy to z konkretnym pomysłem. Wiemy, co chcemy osiągnąć i jak mamy grać. Interesuje nas tylko zwycięstwo.
Trudno mi uwierzyć, że akurat Ty podchodzisz do tego spotkania "normalnie". W końcu jesteś wychowankiem Legii.
Ten dodatkowy dreszczyk się pojawia, ale raczej w pozytywnym sensie. Spędziłem w tym klubie 14 lat, debiutowałem w jego barwach w ekstraklasie, posmakowałem europejskich pucharów. Rozstanie trochę zabolało. Po powrocie z wypożyczenia dowiedziałem się, że mój wygasający kontrakt nie zostanie przedłużony. Dzisiaj jestem piłkarzem Śląska i zrobię wszystko, żebyśmy ponieśli z murawy trzy punkty. Jestem przekonany, że stać nas na to, jeśli zrealizujemy założony plan.
Dziś jesteś piłkarzem Śląska, ale niewiele brakowało, a byłbyś teraz w Radomiu. Radomiak był Tobą mocno zainteresowany.
Nie będę ukrywał, że temat był. Trochę się działo tego lata, bo Radomiak, w którym także trochę czasu spędziłem, zrobił awans i kontaktował się z moim agentem. Ja miałem za sobą nie najlepszy okres w Śląsku. Nazwałbym go pechowym, bo trapiły mnie kontuzje, przez co nie mogłem złapać rytmu meczowego. Tak, zastanawiałem się nad przenosinami do Radomiaka, była rozmowa z trenerem i dyrektorem sportowym, ale uznaliśmy, że damy sobie jeszcze jedną szansę. Widziałem, że jak dobrze pokaże się podczas letniego obozu, to moje szanse na regularną grę wzrosną. Musiałem być cierpliwy i to popłaciło. Dzisiaj wiem, że podjąłem słuszną decyzję zostając.
Ciągle staramy się zdefiniować Twoją pozycję w Śląsku. Przychodziłeś za trenera Vítězslava Lavički, który widział w Tobie lepszą wersję Mateusza Radeckiego, pełniącego u Czecha rolę wchodzącej w pole karne dziesiątki. Jacek Magiera ma chyba inny pomysł na Ciebie?
I tak, i nie. Częściej gram w środku pola, na pozycjach 6 czy 8, aczkolwiek ja cały czas mogę grać wyżej, ciągnie mnie do tego. Mam przyzwolenie na oddawanie strzałów z dystansu. Jest to mój atut, choć niektórzy wytykają mi, że z niego nie korzystam. Proszę jednak zwrócić uwagę, jak my gramy jako drużyna. Dobrze czujemy się w ataku pozycyjnym, często wykorzystujemy boczne sektory boiska. Widząc lepiej ustawionego kolegę, zawsze w pierwszej kolejności staram się mu podać. Nie jest powiedziane, że będę grał tylko głębiej w środkowej strefie.
Zdaje się, że sam mocno o to zabiegasz. Przyznał to trener Magiera podczas jednej z przedmeczowych konferencji, na której pojawiliście się obaj.
Wiadomo, że to było takie puszczenie oczka, acz ja naprawdę chętnie bym pograł na dziesiątce (śmiech). W każdym razie nie obrażam się kiedy powierzane mi są inne zadania i zawsze staram się dać siebie 100 proc. Z konieczności, to nawet na środku obrony zagram, bo takie epizody także w karierze miałem, chociaż wydaje mi się, że to byłaby ostateczność. Ostatni raz na stoperze występowałem ładnych kilka lat temu, a piłka szybko się zmienia. Dziś gramy też w innym systemie, więc byłoby mi trudno, ale na pewno podjąłbym rękawicę. Oczywiście bardziej interesuje mnie granie wyżej, lecz tak jak powiedziałem - zagram wszędzie tam, gdzie widzi mnie sztab.
Czujesz się dzisiaj piłkarzem pierwszego składu Śląska?
U nas nikt nie może się czuć pewny. Kadra jest szeroka, konkurencja jest spora. Każdy naciska, co widać na treningach. Osobiście uważam, że to dobrze. Rywalizacja jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a wręcz przeciwnie - przyczynia się do rozwoju. Ja wykonuje swoją robotę.
A jak oceniłbyś swoją robotę w przegranym sparingu z GKS-em Tychy? Nie masz wrażenia, że udział w tym spotkaniu bardziej mógł zaszkodzić, aniżeli pomóc grającym w nim piłkarzom? To nie był dobry występ WKS-u.
Nie, zupełnie nie. Faktem jest, że ten mecz nam nie wyszedł, ale to był tylko sparing, w którym zagrało wielu zawodników grających w ostatnim czasie mniej. Testowane były też nowe rozwiązania, więc na miejscu naszych kibiców nie przywiązywałbym większej wagi do wyniku spotkania z Tychami. Przeanalizowaliśmy pozytywy i negatywy. Wiadomo, że tych drugich było znacznie więcej, ale nie traktujmy tego jako bezpośredniego przetarcia przed Legią. Skład pewnie będzie inny, taktyka też.
Myślisz, że Legia wyjdzie na Was pierwszym garniturem, czy z uwagi na fakt, że kilka dni później rozpoczyna rywalizację w Lidze Europy, trener Michniewicz będzie rotował?
Do tej pory tak było, ale trzeba też spojrzeć na tabelę PKO Ekstraklasy. Oczywiście Legia rozegrała mniej spotkań ze względu na walkę w eliminacjach europejskich pucharów, ale trochę punktów jej pouciekało i wydaje mi się, że po awansie do fazy grupowej nie będą już tak kalkulować. Trzeba im gratulować tego awansu i kibicować w Lidze Europy, bo regularna gra naszych klubów w pucharach to jedyna droga do rozwoju polskiej piłki. W lidze sentymentów jednak nie będzie i ja nastawiam się na najmocniejszy na daną chwilę skład naszych rywali.
Poza Tobą przeszłość w Legii ma także kapitan WKS-u Krzysztof Mączyński i Mateusz Praszelik. Widzisz u nich jakąś dodatkową motywację przed sobotnim meczem?
Raczej nie. Pewnie, coś tam rozmawiamy na ten temat, każdy z nich pewnie indywidualnie o tym rozmyśla. Przynajmniej u mnie tak to wygląda, ale nie ma jakiegoś dodatkowego nakręcania się na Legię. To mogłoby wywołać dziwną i niepotrzebną presję. Wtedy rodzą się dziwne myśli w głowie, które mogą nas blokować. To nikomu nie jest potrzebne. Wszyscy jesteśmy dziś piłkarzami Śląska i zrobimy wszystko, żeby trzy punkty zostały we Wrocławiu.
