Tak to już bywa, że niektóre zdarzenia nabierają symboliki dopiero po pewnym czasie. Dokładnie z takim właśnie przypadkiem mamy do czynienia w Polskim Związku Piłki Nożnej. Pamiętacie Państwo, jak Cezary Kulesza przejęzyczył się przedstawiając Fernando Santosa jako Felipe? Dziś, po kilkunastu miesiącach, okazało się, że w ogóle cały ten wybór był jedną wielką pomyłką szefa narodowej federacji...
Lista wpadek następcy Zbigniewa Bońka jest już długa (aż ciśnie się pod klawiaturę słowo „imponująca”), więc dla ułatwienia można ją podzielić na rozdziały. I nikt chyba nie zaprzeczy, że także ten powiązany z reprezentacją nieustannie rośnie w siłę. Główny nurt niezmiennie jest związany z aferą premiową, w której Kulesza miotał się wydając sprzeczne komunikaty, ale przecież wątków uzbierało się już całe mnóstwo. A to zadziwiająca konferencja powitalna Czesława Michniewicza, a to zatrudnienie ochroniarza zwanego Gruchą, a to wejście na pokład związkowego samolotu czarnego korupcyjnego charakteru i późniejsza dramatyczna komunikacja na temat sponsorów kadry, a to brak kontaktu z zatrudnianym przez siebie Santosem rzekomo pakującym właśnie walizki na petrodolarowe saksy.
Po epoce Bońka, kontrowersyjnego autokraty, ale jednocześnie człowieka-instytucji, z przebogatą listą znajomości z najważniejszymi ludźmi piłkarskiego świata, z umiejętnością prowadzenia biznesu, oswojonego z mediami, włącznie z ich socialową odmianą, zmiana w stylu zarządzania PZPN-em jest niemal szokująca. Niestety, z pewnością przyjęta z ulgą przez środowisko, które w dużej swojej części wciąż najlepiej czuje się nie w gorsecie profesjonalizmu, a w oparach dawno minionych czasów. Zresztą wystarczy wspomnieć abstrakcyjne przemówienie obecnego prezesa na zjeździe wyborczym, gdy zajął delegatom... 32 sekundy z najważniejszym przesłaniem „znacie mnie”, a ci namaścili go miażdżącą przewagą głosów. Czy można się potem dziwić, że szef związku w niedawnej rozmowie w RMF z takim ożywieniem opowiadał o winie, szampanie, wódce i piwach ("ile kto sobie życzy") stojących na stolikach podczas uroczystych kolacji (swoją drogą ciekawe co z miłośnikami whisky...), podkreślając, "jak ktoś pana zaprosi to tak sobie siedzicie bez niczego?".
Nie da się ukryć, że Santos jest w kadencji Kuleszy wpadką zdecydowanie najbardziej spektakularną. Jednocześnie skupienie się wyłącznie na memogennym Portugalczyku stanowi pójście na łatwiznę. I nie chodzi tylko o samych piłkarzy, którzy przez kryzys znów przechodzą suchą, wartą miliony, stopą. To przecież prezes związku nie tylko dał mu się uwieść rzucając na stół górę pieniędzy, ale także, a może przede wszystkim, pozwolił wymanewrować w absolutnie fundamentalnej kwestii polskich asystentów i nie reagował na wyraźne złamanie wcześniejszych deklaracji o przeprowadzce selekcjonera nad Wisłę. A abstrakcyjne w formie i treści podziękowania za pracę Santosa, jakie wystosował prezes PZPN na platformie X (dawniej Twitter), zabrzmiały nie jak przejaw dobrego wychowania, a jako kolejny gest w tym momencie całkowicie niezrozumiały i mocno irytujący kibiców.
Nie przeocz
- Ewa Swoboda była o krok od rekordu Polski. Zabrakło jej tylko 0,01 sek. - ZDJĘCIA
- Prezentacja Ruchu Chorzów: Niebiescy spotkali się z kibicami na Rynku ZDJĘCIA i WIDEO
- Nowy obiekt Polonii Bytom: Kończy się I etap budowy ZDJĘCIA, WIDEO
- Najlepsze memy po meczu Rakowa z Florą. Mistrz Polski wygrał, ale nie zachwycił fanów
Musisz to wiedzieć
- Zagłębie Sosnowiec zaprezentowało się kibicom i zagrało z Wisłą Kraków ZDJĘCIA
- Silesia Memoriał Kamili Skolimowskiej - zdjęcia kibiców na Stadionie Śląskim
- Żużel wrócił do Świętochłowic. Na Skałce rozegrano turniej Nice Cup ZDJĘCIA
- Komplet widzów w Częstochowie oglądał mecz Rakowa z Legią o Superpuchar ZDJĘCIA FANÓW
Bądź na bieżąco i obserwuj
