Nikt nic nie wie, czyli czeski film. To powiedzenie znają pewnie wszyscy, chociaż samo dzieło czechosłowackiej wówczas (rok 1947) kinematografii przepadło gdzieś w czeluściach historii X muzy. Dokładnie dzisiaj znów nadarza się jednak niemal idealna okazja, by tego sformułowania użyć, wszak reprezentacja Polski właśnie meczem z reprezentacją naszych południowych sąsiadów wyruszy w drogę do mistrzostw Europy 2024. I tuż przed tym występem, który będzie selekcjonerskim debiutem Fernando Santosa, faktycznie nikt nic nie wie.
Można oczywiście skupić się w tym kontekście na kwestiach kadrowych, bo lawina kontuzji skutecznie pobudziła pomysłowość wszelkiej maści ekspertów, zresztą decyzje Portugalczyka wprowadziły do tej skomplikowanej układanki dodatkowe niewiadome. Tym razem jednak nie w tym rzecz. Znacznie istotniejszy wydaje się mianowicie powrót w czasie do grudniowych mistrzostw świata w Katarze. Bo to właśnie w tej historii wybuchła bomba z opóźnionym zapłonem, ale z olbrzymią siłą rażenia (tłumioną obecnie przez Santosa i PZPN). Zdetonował ją Łukasz Skorupski, bramkarz i człowiek bezkompromisowy, ujawniając kulisy afery premiowej, tym samym kompletnie obalając linię obrony prezentowaną dotąd między innymi przez Czesława Michniewicza i Roberta Lewandowskiego. Były gracz Górnika Zabrze w „Przeglądzie Sportowym” oznajmił otóż otwarcie, że do awantury o podział pieniędzy doszło, a niektórzy kadrowicze przestali ze sobą rozmawiać.
Jeśli ta opowieść jest prawdziwa, to na drugiej szali pojawić się musi zarzut kłamstwa wobec tych, którzy wcześniej sprawę bagatelizowali i stanowczo wszelkim konfliktom zaprzeczali. Michniewicz milczy z wyboru, a obecnym kadrowiczom pomógł Santos zakazując kontaktów z mediami i wystawiając na konferencji prasowej Bena Ledermana, co - przy całym szacunku dla młodego piłkarza Rakowa - było łagodniejszą wersją pomysłu z kucharzem, jaki został zapamiętany Pawłowi Janasowi z mundialu 2006.
Ze zgrupowania nie wypłynęły jednak też - znacznie chyba ciekawsze niż przewidywalne kolejne mętne wypowiedzi - reakcje kolegów wobec samego Skorupskiego. Jak mogły wyglądać? No właśnie: póki co nikt nic na ten temat nie wie. Bez ryzyka można obstawiać, że atmosfera mocno się zagęściła i taktyka na mecz z Czechami była mniej istotna niż projektowanie nieprzecinających się ścieżek na hotelowym korytarzu i układ miejsc przy obiadowym stole.
Nie przeocz
Musisz to wiedzieć
Bądź na bieżąco i obserwuj
