Fortuna Puchar Polski. ŁKS Łódź - Raków Częstochowa 0:2
ŁKS wytrzymał aż do dogrywki. Świetnie bronił Dawid Arndt, do tej pory zmiennik Aleksandra Bobka. Z Rakowem wykorzystał szansę od trenera Piotra Stokowca: zatrzymał kolejno Fabiana Piaseckiego, Dawida Drachala czy po przerwie Srdjana Plavsicia i Marcina Cebulę.
- Zagraliśmy naprawdę dobry mecz. Nie chcę mówić, że to pech. Brakuje nam detali. Teraz głowa do góry, trzeba znowu pokazać charakter, ze Śląskiem Wrocław i zacząć punktować w lidze - podsumował Dawid Arndt w rozmowie z reporterem Polsatu Sport.
W setnej minucie, gdy toczyła się już pierwsza połowa dogrywki, sędzia Tomasz Kwiatkowski wyrzucił z boiska napastnika ŁKS. Uznał, że Piotr Janczukowicz zasługuje na żółtą kartkę, w tym przypadku drugą, za próbę wymuszenia jedenastki.
Raków po osiągnięciu przewagi liczebnej jeszcze bardziej naciskał na ŁKS. I wtedy padły bramki. Prowadzenie dał Władysław Koczerhin, a tuż przed ostatnim gwizdkiem wynik ustalił Ben Lederman.
- Najważniejszy jest awans. Oczywiście szkoda, że dopiero po dogrywce. To jednak my przechodzimy do następnej fazy i z tego się cieszę - stwierdził aktywny na połowie ŁKS Dawid Drachal.
Widowisko w Łodzi śledziło nieco ponad 3 tys. kibiców w tym skromna grupa z Częstochowy.
PUCHAR POLSKI w GOL24
Gdzie Robert Lewandowski zakończy karierę? Możliwe i życzeni...
