Rosja z powodu inwazji na Ukrainę została objęta sankcjami finansowymi i sportowymi. Odwołano wszystkie zawody międzynarodowe w Federacji Rosyjskiej, a rosyjskie reprezentacje i drużyny oraz sportowców większości dyscyplin wycofano z międzynarodowych rozgrywek. Zagranicznym zawodnikom zalecono opuszczenie rosyjskich klubów.
32-letni Rybus nie zastosował się do sugestii wyjazdu z Rosji, a jego agent Mariusz Piekarski, tłumaczył pozostanie w Moskwie „dbaniem o rodzinę i jej bezpieczeństwo”, co tylko dolało oliwy do ognia i wzmogło krytykę nowego pomocnika Spartaka.
Zawodnika potępili publicznie politycy – wiceminister spraw zagranicznych, Marcin Przydacz napisał na Twitterze, że nie wyobraża sobie obecności Rybusa w reprezentacji Polski, a poseł PiS, Arkadiusz Mularczyk zaproponował objęcie zawodnika i jego menedżera sankcjami.
Minister sportu Kamil Bortniczuk nie mógł zrozumieć decyzji „Rybki”, określając przy okazji dorabianie ideologii przez Piekarskiego do wyboru jego piłkarza „poniżej wszelkiego poziomu”.
Stanowisko w sprawie zabrał również prezes PZPN. W rozmowie z Eurosportem Kulecza przyznał, że pozostaniem w Rosji Rybus nie zamknął sobie definitywnie powrotu do reprezentacji Polski, a o powołaniu jego do kadry decydować będzie wyłącznie selekcjoner Czesław Michniewicz.
– Po to wybrałem selekcjonera, aby to on decydował o powołaniach. I o nich nie będzie decydował ani prezes PZPN, ani ministerstwo ani kibice. Zgadzam się z trenerem Michniewiczem, że dziś najważniejszy jest mecz z Belgią w Warszawie, a nie sytuacja zawodnika, którego z nami nie ma. A sprawa ta na pewno wróci i selekcjoner w pełni wytłumaczy swoje stanowisko – powiedział Eurosportowi Kulesza.
