Resort sprawiedliwości proponuje możliwość wtrącania za kraty na 15 dni w imię „przestrogi”

Szymon Zięba
Radosław Dimitrow
„Klaps penitencjarny” może doprowadzić do kryzysu w więziennictwie? Resort sprawiedliwości proponuje możliwość wtrącania za kraty na 15 dni w imię „przestrogi”. Tymczasem eksperci apelują: to wygeneruje koszty i może przynieść skutek odwrotny od zamierzonego!

Budząca kontrowersje propozycja to jeden z elementów „pakietu reform”, które resort sprawiedliwości nazwał „Sprawiedliwość i bezpieczeństwo”. Przedstawiciele ministerstwa podkreślają, że ich wprowadzenie - po reformie prokuratury i sądów - będzie „najważniejszym zadaniem resortu w drugiej połowie kadencji rządów Prawa i Sprawiedliwości”.

Wśród przygotowanych zmian znalazła się m.in. propozycja kary 15 dni więzienia. Zdaniem resortu zarządzanego przez ministra Zbigniewa Ziobrę, taki krótki pobyt w więzieniu „ma być przestrogą na całe życie dla osób, które tylko incydentalnie weszły w konflikt z prawem, a dziś dostają wyroki w zawieszeniu”.

- Jeżeli te propozycje wejdą w życie, będzie się to wiązało z ogromnymi kosztami dla państwa. Takiego człowieka trzeba bowiem w zakładzie karnym przyjąć, przebadać, a później przez te kilkanaście dni karmić - mówi Krzysztof Olkowicz, były dyrektor okręgowy Służby Więziennej w Koszalinie, dziś główny koordynator ds. ochrony zdrowia psychicznego w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Podkreśla, że w kraju systematycznie spada poziom przestępczości kryminalnej. - Nawet jeżeli co jakiś czas mówimy o dramatycznym przestępstwie, wcale to nie oznacza, że Polska jest krajem, który sobie nie radzi z tego typu zjawiskami - zauważa Krzysztof Olkowicz.

Podkreśla, że nie jest potrzebne zaostrzenie prawa. - Należy stosować rozsądne kary, a bezwzględny pobyt w więzieniu jest ostatecznością. Sądy powinny stawiać na środki wolnościowe, starać się, by sprawcy przestępstw, w wyniku których ktoś został poszkodowany, pokryli straty, jakie wywołali, np. łożąc na leczenie swojej ofiary, czy oddając to, co zostało skradzione - mówi. Zdaniem przedstawiciela RPO, odstraszająco działa nie wysokość kary, a jej nieuchronność.

- Poza tym pobyt w więzieniu powinien być zarezerwowany dla osób niebezpiecznych, które trzeba odizolować od społeczeństwa - podsumowuje.

Tymczasem z informacji udostępnionych przez Służbę Więzienną wynika, że według stanu na 31 marca tego roku - w skali kraju - zaludnienie oddziałów mieszkalnych w aresztach śledczych i zakładach karnych wynosiło około 93 proc. Z kolei dziennie utrzymanie osadzonego kosztowało około 114 zł. Miesięcznie - ponad 3,4 tys. zł, a roczne - bagatela - ponad 41 tys. zł (to wydatki na utrzymanie jednego osadzonego w 2017 roku; budżet krajowy oraz środków unijnych).

Z dystansem do propozycji resortu odnoszą się także niektórzy sędziowie. - Mam obawy, że proponowana kara nie przyniesie spodziewanych efektów. Dla niektórych 2 tygodnie w więzieniu okażą się być może epizodem i powodem do dumy, skoro już dzisiaj żartobliwie określane są „klapsem penitencjarnym” - mówi sędzia Grzegorz Kachel, rzecznik gdańskiego oddziału Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. Tłumaczy, że funkcjonującym od blisko 3 lat rozwiązaniem jest tzw. kara mieszana. - Czyli najpierw krótka odsiadka, od miesiąca do pół roku, a potem do 2 lat prac społecznych. Taka kara oddziałuje na sprawcę w dłuższej perspektywie i z powodzeniem sprawdziła się w innych krajach - zauważa. Co więcej, sędzia przypomina, że stosowanie kar pozbawienia wolności, zamiast sankcji tzw. wolnościowych, typowe było dla przepisów obowiązujących w krajach realnego socjalizmu. - Obecnie obowiązujący kodeks karny z 1997 r. jako zasadę uznaje gradację kar, preferując - o ile czyn nie jest poważnym występkiem lub zbrodnią - kary grzywny i ograniczenia wolności czy karę pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania - mówi. Tłumaczy, że związane z nimi dolegliwości dla zdecydowanej większości sprawców są wystarczające i powodują, że przestrzegają już porządku prawnego. - Jeżeli nie, sąd sięga do kar surowszych. Istotne jest także, oprócz samej kary, zadośćuczynienie lub naprawienie szkody w ramach realizacji idei sprawiedliwości naprawczej - podsumowuje sędzia Kachel.

Czy, jeżeli propozycje weszłyby w życie, mogłoby to doprowadzić do przeludnienia w zakładach karnych i aresztach śledczych? - Aktualnie tego problemu nie ma, ale kilka lat temu rzeczywistą podstawą do odroczenia stawiennictwa w zakładzie karnym było przeludnienie - mówi sędzia Kachel. I podsumowuje: - Przypominam, że więźniowie skarżyli także Polskę do instytucji europejskich z powodu złych warunków w celach.

Jan Kanthak, rzecznik prasowy ministra sprawiedliwości, podkreśla, że proponowany „klaps penitencjarny” nie wygeneruje takich kosztów, jakie ponosi społeczeństwo, gdy tacy ludzie w poczuciu zupełnej bezkarności najczęściej wracają na drogę przestępstwa.

Tłumaczy, że kara miałaby być częścią kary przepołowionej.

- Miałaby być ona formą szoku dla osoby, która nie wchodziła wcześniej w konflikt z prawem, a zostałaby skazana na karę w zawieszeniu. Trafiłaby ona wówczas na 15 dni do więzienia, odsiadując w ten sposób część zasądzonego wyroku. Poznanie rzeczywistości więziennej powinno zniechęcić taką osobę do kolejnych naruszeń prawa, które oczywiście doprowadziłoby do odwieszenia sankcji - podsumowuje przedstawiciel resortu sprawiedliwości.

Wróć na i.pl Portal i.pl