Mecz Chorwacja - Polska: Lewandowski ze stadionu do prywatnego samolotu
Ostatni gwizdek sędziego wybrzmiał około godziny 22:37. Lewandowski zdążył udzielić krótkiego wywiadu TVP, wziął prysznic, przebrał się, po czym odjechał autem prosto na niewielkie lotnisko w Osijeku, by stamtąd odfrunąć do Barcelony. W sobotę (7 września) jego żona Anna obchodziła tam bez niego 36. urodziny.
Decyzję, co istotne, Lewandowski podjął wcześniej w porozumieniu z selekcjonerem Michałem Probierzem, który dał mu zielone światło, bo w nocy zgrupowanie dobiegło końca. Lewy nie bez racji stwierdził, że powrót z resztą drużyny do Warszawy okazałby się dla niego stratą czasu; do domu wróciłby nie po paru godzinach od meczu, lecz parunastu. Postawił na prywatny odrzutowiec, za co najmniej kilkadziesiąt tys. złotych, bo Osijek nie ma regularnych połączeń z Barceloną.
Tymczasem prawie do północy nieświadomi wówczas dziennikarze z Polski obecni w mixed-zonie (strefa przeznaczona do pomeczowych wywiadów) czekali aż Lewandowski wyjdzie z szatni i podzieli się swoimi refleksjami. Bezskutecznie. Autokar z pozostałymi piłkarzami (nie wszystkimi) i sztabem odjechał bez kapitana na lotnisko. Około godziny trzeciej w nocy samolot wynajęty przez PZPN przyziemił w Modlinie.
To nie był dobry mecz Lewandowskiego. Poza obiciem poprzeczki w drugiej połowie nie miał żadnej innej sytuacji na gola. Zbigniew Boniek przyznał mu notę 5 w skali 1-10 w rozmowie z Romanem Kołtoniem na Prawdzie Futbolu. - Chorwaci nas zdominowali - przyznał Lewandowski w pomeczowej rozmowie dla TVP.
W nocy na profilu Lewandowskiego na Instagramie ukazał się za to wpis ze zdjęciami z meczu i zdaniem skierowanym do kibiców: "Dziękujemy za wsparcie".
Najlepsze memy o Chorwacja - Polska. Załatwił nas dziadek Lu...
